Laura Mesi, trenerka fitness, wcześniej zapowiedziała swojej rodzinie, że jeśli do czterdziestych urodzin nie spotka mężczyzny swojego życia, sobie przysięgnie miłość.
- Uważam, że to bardzo ważne - kochać siebie - mówi. Tłumaczy, ze jej gest ma być również sprzeciwem wobec deklarowania uczuć tylko osobie, którą się poślubia. - Jeśli pewnego dnia spotkam mężczyznę, z którym będę mogła spędzić życie, będzie super, ale moje szczęście od tego nie zależy - mówi Mesi.
Akt nie ma charakteru prawnego, a znaczenie jedynie symboliczne. Laura Mesi jest pierwszą Włoszką, która poślubiła sama siebie. Rok wcześniej uczynił to mieszkaniec Neapolu Nello Ruggiero.
Laura Mesi przyznaje, że taka uroczystość nie jest dla wszystkich - warto mieć wsparcie najbliższych i przyjaciół, a do podjęcia takiej decyzji niezbędna jest szczypta szaleństwa.
Mimo że na jej profilu na Fb pojawiają się tysiące gratulacji i życzeń szczęścia, pomysł solowego ślubu jest krytykowany jako przejaw narcyzmu i płytki i nic nie wnoszący gest sprzeciwu wobec wszechobecnego patriarchatu.