Richard Hammond brał udział w wyścigu pojazdów elektrycznych. Materiał ze Szwajcarii realizowany był na potrzeby programu "The Grand Tour". Na krętej drodze, prowadzony przez niego samochód, wypadł z drogi. 

Szczegóły wypadku nie są jeszcze znane. Pojazd dachował i stanął w płomieniach. Prowadzącemu program w ostatniej chwili udało wydostać się z samochodu. Hammond został śmigłowcem przetransportowany do szpitala. Przeprowadzone badania wykazały, że nie odniósł większych obrażeń.

Zdarzenie na Twitterze skomentował Jeremy Clarkson. "To był największy i najbardziej przerażający wypadek jaki widziałem. To niewiarygodne, ale na szczęście z Richardem jest wszystko ok" - napisał dziennikarz.

Nie był to pierwszy poważny wypadek Hammonda. W 2006 roku prowadzący "Top Gear" został poważnie ranny, gdy prowadzony przez niego bolid "Vampire" oderwał się od ziemi  i wielokrotnie koziołkował. Jedna z opon pojazdu pękła przy prędkości 483 km/h. Naoczni świadkowie zdarzenia twierdzą, że dziennikarz cudem uniknął śmierci. Do prowadzenia programu wrócił kilka miesięcy później.