Narodowa Linia Przeciwdziałania Samobójstwom (National Suicide Prevention Lifeline) odnotowała w tym czasie 2,5 raza większe zainteresowanie niż przeciętnie.
"The Guardian" odnotowuje, że w tym samym czasie znacznie zwiększyło się również obciążenie systemu umożliwiającego wysyłanie SMS-ów od osób znajdujących się w sytuacji kryzysowej (Crisis Text Line). Jak zdradza Bob Filbin, odpowiedzialny za zbieranie danych spływających w ramach tego systemu, większość komunikatów zawierała kombinację słów "przestraszony", "wybory", "rodzina" i "LGBT". Normalnie do systemu tego spływa ok. 1000 wpisów na dobę. W dniu wyborów prezydenckich w USA liczba ta była jednak ośmiokrotnie wyższa.
- Ludzie boją się o bezpieczeństwo swoje i swoich rodzin (po wyborach w USA wygranych przez Donalda Trumpa - red.). Obawiają się też tego, w jaki sposób będą porozumiewać się z najbliższymi, którzy mają inne poglądy polityczne - wyjaśnia Filbin.
Filbin zapewnia jednocześnie, że większość osób korzystających z obu systemów nie ma w rzeczywistości zamiaru popełnić samobójstwa. - Większość potrzebuje kogoś, kto ich wysłucha. Nasi profesjonalni doradcy potrafią udzielić takim osobom wsparcia - mówi.
Dyrektor Narodowej Linii Przeciwdziałania Samobójstwom John Draper przyznaje, że również w kolejnych dniach po wyborach pracownicy tej linii odbyli rekordowo dużo rozmów z osobami potrzebującymi wsparcia.