Cały incydent to efekt słów siedmiolatka, który utrzymywał iż mosiężny przedmiot w kształcie cylindra, który przyniósł do szkoły to nabój do strzelby. Chłopiec chwalił się też, że jego nastoletni brat, który chodzi do szkoły wojskowej, ma w domu broń.
Dyrekcja szkoły poinformowała o wszystkim policję, ale nie skontaktowała się z matką chłopca. W efekcie kobieta była zaskoczona, kiedy do jej domu przyszło dwóch funkcjonariuszy i żądało rozmowy z siedmiolatkiem. Chłopiec miał czuć się "bardzo zestresowany i zastraszony" - relacjonowała kobieta.
O całym incydencie kobieta poinformowała organizację "Tell Mama", która zajmuje się przypadkami islamofobii w Wielkiej Brytanii.
Kobieta, wykładowca na Uniwersytecie West Midlands, twierdzi, że cała sprawa nie rozwinęłaby się w ten sposób, gdyby dziecko nie byłoby muzułmaninem.
- Czułam się tak, jakbyśmy musieli udowodnić, że jesteśmy niewinni. Nikt nie przedstawił mi racjonalnej podstawy do przesłuchania chłopca - podkreślała. Dodała, że policjantom i dyrekcji szkoły zabrakło "zdrowego rozsądku".