Pośpiech, np. szybka sprzedaż domu, może rodzić straty w majątku spadkowym, a te też trzeba podzielić. Z kolei nadmierna zwłoka może oznaczać dodatkowe koszty. To wniosek z najnowszej sprawy przed Sądem Najwyższym dotyczącej rozliczenia między spadkobiercą testamentowym a pominiętym w testamencie synem.
Ciotka i syn
Spadek po zmarłym w marcu 2007 r. Ryszardzie R. nabyła na podstawie testamentu w całości siostra Anna R. Jedyny spadkobierca ustawowy – syn zmarłego Rafał R., któremu ojciec zapisał w testamencie tylko fiata doblo i wyposażenie sklepu warte w sumie 27 tys. zł – zażądał w tej sytuacji należnego mu zachowku, czyli 1/2 schedy spadkowej.
Siostra wszczęła postępowanie spadkowe już po trzech dniach od śmierci spadkodawcy, postanowienie o nabyciu spadku zapadło po roku, ale spór o zachowek trwał długo – prawomocny wyrok zapadł dopiero po siedmiu latach.
Sądy Okręgowy, a następnie Apelacyjny w Łodzi przyznały synowi 151,7 tys. zł z ustawowymi odsetkami od 3 lipca 2009 r., a więc za siedem lat wstecz. Głównym składnikiem spadku była zabudowana nieruchomość, której część syn odpłatnie dzierżawił od ojca, prowadząc tam działalność gastronomiczną jeszcze przez rok po śmierci ojca, gdy zwrócił budynek i lokal ciotce.
Sądy nie uwzględniły przy rozliczeniu zmarnotrawionego w tym przejściowym okresie wyposażenia mieszkania, gdyż pozwana nie wykazała jego wartości, uwzględniły natomiast długi spadkowe (zaległe podatki, opłaty za prąd i gaz), tj. 192,3 tys. zł. Zmniejszyły one substrat zachowku, czyli podstawę jego obliczenia.