Krytycznie odnosi się pan do budowy WOT? To mnie dziwi. Pamiętam, że na ćwiczenia Dragon – 15 powołał pan 400 rezerwistów, do batalionu Obrony Terytorialnej. „Dzisiaj mamy w kraju 18 batalionów Obrony Terytorialnej, w planie mamy sformowanie kolejnych 12, co w sumie da ponad 20 tys. żołnierzy rezerwy, którzy będą w szyku pododdziałów OT" – powiedział pan wówczas „Rzeczpospolitej". Pana plany pokrywały się z tym, co dzisiaj robi Antoni Macierewicz?
Nie. Ale ja nie występuję przeciwko Obronie Terytorialnej.
Ale tak dzisiaj jest pan szufladkowany?
Stan faktyczny jest zupełnie inny. We wszystkich wystąpieniach publicznych podkreślam, że Wojska Obrony Terytorialnej są formacją potrzebną. Ale nie możemy przekreślić także, tych kilkunastu tysięcy żołnierzy Obrony Terytorialnej, którzy byli sformowani w 18 batalionach. Oczywiście trzeba się uderzyć w pierś, że był grzech zaniechania – aktywowania tych żołnierzy.
Liczyłem na to, że ci żołnierze OT sprzed 2015 roku będą włączeni w system budowy WOT, tymczasem nic im nie zaproponowano. Nasze państwo stać na to?
Być może MON liczy na to, że wstąpią oni do Terytorialnej Służby Wojskowej?
Ja proponowałem takie rozwiązanie dr. Kwaśniakowi, pełnomocnikowi MON do tworzenia WOT. Mogliśmy mieć od ręki gotowe bataliony z kilkunastoma tysiącami żołnierzy. Ale on mi tłumaczył, że nie są poprawni ideowo, że nie są odpowiednio przygotowani. I ta narracja jest ciągle przekazywana na odprawach organizowanych w brygadach WOT. To jest wysoce nieodpowiedzialne.
Z tego co pan mówi wynika, że kilkanaście tysięcy żołnierzy nie jest wykorzystanych...
Dokładnie, tak. Oni są w rezerwie, są wyszkoleni, mają przydzielone uzbrojenie. Przy teraz tworzonych Wojskach Obrony Terytorialnej zaskakuje mnie pewna narracja. Twierdzenie dowódców tych nowo tworzonych jednostek, że są bardziej elastyczni, że znajdą się na teatrze wojny prędzej niż wojska operacyjne, czy skłanianie się ku wojskom specjalnym – jest niebezpieczne. Także forma przygotowania Obrony Terytorialnej pozostawia wiele do życzenia.
To na czym polega jeszcze błąd?
Otóż dzisiejsza Obrona Terytorialna budowana jest kosztem wojsk operacyjnych. Oficerów, podoficerów przesuwa się z jednostek liniowych do WOT, zachęcając ich awansami. Kolejnym problemem jest kwestia przygotowania tych żołnierzy. W grudniu poprzedniego roku powiedziano, że mamy trzy brygady WOT. To nie jest prawda.
Ma pan rację, w rzeczywistości był to szkielet składający się z oficerów służby zawodowej.
Dzisiaj najbardziej skompletowana jest brygada w Rzeszowie. Natomiast te w Lublinie i Białymstoku nie mieszczą się jeszcze w żadnym standardzie.
MON twierdzi, że okres przygotowania żołnierzy i szkolenia będzie trwał 3 lata, wtedy osiągną one gotowość bojową?
Dobrze, ale przysłowiowy Kowalski, który ogląda przekaz medialny jest przekonany, że my te brygady już mamy.
Zgadzam się, to jest pewnego rodzaju nadużycie, ze strony resortu.
System szkolenia, który jest oferowany tym ludziom w moim przekonaniu nie pozwoli ich przygotować do tego, aby mogli wypełnić te misje o których kierownictwo resortu obrony narodowej mówi, włącznie z tym słynnym stwierdzeniem podjęcia walki ze specnazem. Jeżeli ktoś uważa, że przez 16 dni można przygotować żołnierza to jest nieodpowiedzialne, podobnie jak formowanie żołnierza przez kolejne 26 dni w roku. W tym czasie nie wyszkolimy wojownika. Oczywiście mentalnie on się będzie nim czuł. Można wystrzelać na szkoleniu „tonę" amunicji, ale nie o to chodzi. Jeżeli kto się znajdzie w sytuacji zagrożenia, gdy ktoś do niego będzie strzelał, będzie musiał działać w skrajnych warunkach atmosferycznych, to proszę mi wierzyć nie będzie wiedział jak się zachować. Zastrzegam, że nie neguję ich zaangażowania.
Spójrzmy na film „Miasto – 44". Proszę przypomnieć sobie pierwsze sceny - z jakim entuzjazmem ci młodzi ludzi szli do Powstania, ale jakie były tego skutki obrazują ostatnie sceny filmu - zniszczonego miasta. Obawiam się, że my rozbudzamy wśród tych młodych ludzi przekonanie o ich wyjątkowej misji, ale zderzenie z rzeczywistością może być przykre i oby nigdy nie miało miejsca.
Zakładając, że zagrożenie ze strony Rosji jest ciągłe, powinny być podejmowane pewne kroki naprawcze wzmacniające potencjał obronny państwa. Budowa WOT jest najtańszym i najszybszym na to sposobem.
Nie podpiszę się pod założeniem, że tworzymy 53 tysięczną formację, której ludzie szybko mogą stracić życie. Wolałbym pieniądze na ten cel przeznaczyć na takie systemy które nie zabezpieczą tylko terytorialsów, ale będą zabezpieczały państwo. Tym bardziej, że nikt w naszej części Europy i Sojusz nie podważa, że Rosja niesie w regionie pewną nieprzewidywalność.
Świetnie pan wie, że w ciągu 3 lat nie zostanie zasypana cała luka technologiczna w armii. Ale w tym samym czasie można zbudować nową formację, zwiększyć liczbę żołnierzy.
Oczywiście. Zatem pytam : dlaczego w 2015 roku nie zostały podpisane umowy na dostawy caracali, na program Wisła czyli zakup baterii Patriot. Przecież już wtedy zapadały decyzje w tych sprawach. Dzisiaj być może mielibyśmy już pierwsze śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych. Dla mnie to jest strata 2 lat i tego czasu nie odrobimy.
Tak, ale wydaje się konkretne działanie MON podejmowane są teraz właśnie przy tworzeniu Wojsk Obrony Terytorialnej.
Wojska te są niezbędne, ale nie można przesunąć środka ciężkości i wskazać, że to Wojska Obrony Terytorialnej zabezpieczą nasz kraj przed potencjalnym zagrożeniem. Nie można też twierdzić, że wschodnia granica była odsłonięta. Wystarczy spojrzeć na mapę i zobaczyć, gdzie na wschód Wisły są garnizony. Od 2015 roku są one stopniowo wzmacniane.
Pana fundacja zajmuje się weteranami. Tymczasem weterani misji ONZ narzekają, że są pomijani w proponowanych przez MON zmianach. Dlatego, że były to misje „peerelowskie"?
W przyszłym roku zorganizujemy wystawę, na której będziemy chcieli pokazać nasza definicję weterana. Pokazać, że dla nas weteranem był żołnierz, który walczył w I Wojnie Światowej, II Wojnie Światowej czy to w I Korpusie Pancernym Drezdeńskim, czy Dywizji Pancernej generała Maczka. A także ci którzy walczyli po 1945 roku z systemem, ale też wszyscy uczestnicy misji zagranicznych w tym np. misji ONZ w Kambodży, Libii, czy Syrii. Dzisiejsze uregulowania prawne dotyczące weteranów są krzywdzące. One mówią że weteranem jest ten kto został skierowany poza granicami kraju nie mniej niż na czas 60 dni. Tymczasem mieliśmy takie zdarzenie z 16 Dywizji, gdy w pierwszych tygodniach misji doszło do tragicznego zdarzenia. Ci wówczas poszkodowani żołnierze nie służyli na misji nawet 60 dni i dzisiaj nie mogą być weteranami.
MON podaje, że mamy 17 tys. weteranów, tymczasem od 2003 roku przez misje przeszło ponad 70 tys. żołnierzy. To konsekwencja tego, że o status weterana trzeba się ubiegać, np. napisać wniosek, dołączyć zaświadczenie o niekaralności. Dla wielu żołnierzy to jest uwłaczające. Dla mnie weteranem jest ten żołnierz, który postawił stopę na teatrze działań wojennych. Dlatego będziemy występowali, aby na nowo zdefiniować, kim jest weteran.
Nie wszystkie kwestie poruszyliśmy w czasie tej rozmowy, dlatego zachęcam, aby rozważyć lekturę książki, która niebawem się ukaże: „Generałowie". Są tam zawarte reminiscencje dotyczące służby wojskowej nie tylko moje, ale także kilku innych generałów, którzy są w fundacji. Zachęcam do lektury.
- rozmawiał Marek Kozubal