1 listopada 1978 r., w dwa tygodnie po wyborze Karola Wojtyły na papieża, szef ukraińskiego KGB Fedorczuk nie ukrywał w ściśle tajnym raporcie zaadresowanym do członków Komitetu Centralnego KP Ukrainy, że „ma on (papież – dop. red.) swoją własną koncepcję, polegająca na orientacji na świat zachodni i aktywizacji Kościoła katolickiego w krajach socjalistycznych". „W reakcyjnych kręgach Zachodu Wojtyła stał się znany jako „bojownik o prawa człowieka w Polsce", żądający przywrócenia „tradycyjnych lekcji religii w szkołach", który oświadczył, że „Kościół jest ostatnią podporą wolności" – nie ukrywał szef bezpieki. Przewidywał on, że wybór Wojtyły może doprowadzić do „znacznej aktywizacji katolików i unitów na Ukrainie". Dlatego – czytamy w raporcie „organy KGB USRR opracowują metody aktywnego przeciwdziałania wywrotowym dążeniom Watykanu, wykrycia i udaremnienia wrogich działań jego emisariuszy i misjonarzy, ujawnienia i przejęcia kanałów łączności z katolikami i unitami na terenie republiki (liczba parafii katolickich – 98, księży – 43, według danych operacyjnych oblicza się obecność 1000 unickich księży, mnichów, mniszek i unitów „pokutników")."
- Kościół katolicki traktowany był przez KGB jako wróg. Funkcjonariusze nie mieli wątpliwości, że wybór papieża Polaka, będzie miał wpływ na kościoły wschodniej Europy – mówi dr Paweł Kowal, politolog z PAN, były wiceminister spraw zagranicznych.
Z kolei 14 grudnia 1981 r. czyli w dzień po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego szef ukraińskiego KGB Fedorczuk, raportował do towarzysza Szczerbickiego z KC Komunistycznej Partii Ukrainy, że „lud pracujący Ukrainy z zadowoleniem przyjął wiadomość radzieckich środków masowego przekazu o wprowadzeniu w PRL stanu wojennego, a także aresztowaniu przywódców „Solidarności" i uczestników nielegalnych kontrrewolucyjnych organizacji". Fedorczuk zwracał jednak uwagę, że „niektórzy zmotoryzowani turyści, przebywający na Ukrainie i osoby przebywające w sprawach prywatnych uważają, że wprowadzenie w Polsce stanu wojennego doprowadzi do wojny domowej, gdyż w kraju istnieje silna opozycja".
Niezwykle ciekawym dokumentem ujawnionym przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy jest raport z 14 grudnia 1981 na temat nasłuchu radiowego Służby Kontrwywiadowczej KGB. Od lutego tamtego roku prowadziła ona kontrolę pracy radiostacji krótkofalowych, działających w Polsce. „Ujawniono sieć radiostacji krótkofalowych Departamentu Stanu USA, pracującą w okresie zaostrzenia sytuacji w Polsce. Korespondenci tej sieci znajdują się w Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Wrocławiu i utrzymują krótką (do kilkunastu sekund) łączność z centralami radiowymi USA, rozmieszczonymi na terytorium RFN. Aktywizację pracy tej sieci zaobserwowano tylko w okresach przygotowywania strajków powszechnych" – raportowali kagiebiści.
O skali działań podejmowanych przez sowieckie służby świadczy fakt, że kontrolowali oni 2 800 połączeń krótkofalowców polskich i zagranicznych. „Zidentyfikowano 292 polskich krótkofalowców, którzy regularnie podtrzymują łączność z cudzoziemcami, wobec których dysponujemy danymi, mogącymi wskazywać na związek ze służbami specjalnymi przeciwnika" – opisywali funkcjonariusze bezpieki. - Nie słyszałem o takich działaniach podejmowanych przez KGB wobec państw socjalistycznych. Monitorowaniem rozmów prowadzonych przez krótkofalowców zajmowała się bowiem komórka wchodząca w skład Departamentu II MSW czyli kontrwywiad. Z dokumentu pochodzącego z archiwum SBU wynika, że rozpoznaniem radiowym KGB zajęło się w lutym 1981 r. Być może jest to związane z przygotowywaną wtedy prowokacją bydgoską, manewrami wojsk Układu Warszawskiego oraz planami wprowadzenia już wtedy stanu wojennego – przypuszcza prof. Andrzej Paczkowski, znawca najnowszej historii Polski.
Przekazane do Polski dokumenty opisują też działania KGB w roku 1990, gdy naród ukraiński stopniowo uwalniał się spod sowieckiej dominacji. W tym czasie w Polsce działał już rząd Tadeusza Mazowieckiego.