Na mocy ustawy dezubekizacyjnej, którą w sylwestra 2016 r. podpisał prezydent Andrzej Duda, funkcjonariusze BOR, którzy pracowali w PRL, nagle stali się częścią represyjnego aparatu bezpieczeństwa – Służby Bezpieczeństwa. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", zamierzają bronić się przed sądem. Sprawa toczy się o honor i duże pieniądze.
W 2009 r. Instytut Pamięci Narodowej w czasach prezesa Janusza Kurtyki po półrocznej analizie dokumentów archiwalnych MSW uznał, że BOR nie był częścią SB. W efekcie Biuro wyłączono z pierwszej ustawy dezubekizacyjnej autorstwa PO, która weszła w życie w 2010 r. Obniżyła ona emerytury ok. 25 tys. osób z cywilnych służb specjalnych PRL i dziewięciu członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (w tym gen. Wojciecha Jaruzelskiego). BOR nie znajduje się na liście jednostek aparatu bezpieczeństwa PRL także w ustawie lustracyjnej z 2006 r. Optyka na rolę Biura w czasach PRL zmieniła się pod koniec ubiegłego roku. Jesienią 2016 r. podczas prac nad ustawą w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Biuro Ochrony Rządu zostało dopisane do projektu. – Warto pamiętać, kto był ofiarą, a kto katem. Ustawa dotyczy tylko esbeków – mówił minister Mariusz Błaszczak o idei ustawy.
To dla funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu szok. – Zajmowaliśmy się ochroną najważniejszych osób w państwie, a postawiono nas w jednym szeregu z oprawcami, którzy prześladowali polski naród – mówi gen. Marian Janicki, szef BOR do 2013 r., który w 1988 r. pracował w BOR. Zaczynał jako kierowca, ale i jego obejmie ustawa.
Zapytaliśmy IPN, czy w ostatnim czasie pojawiły się nowe dokumenty, które zmieniłyby dotychczasową ocenę Biura w aparacie represji totalitarnego państwa. – W okresie PRL Biuro Ochrony Rządu traktowano jako jednostkę realizującą zadania Służby Bezpieczeństwa. Wskazuje na to analiza dokumentacji archiwalnej, a w szczególności aktów normatywnych byłego MSW – odpowiada nam Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN.
Jakie są przeciw BOR dowody?