Rodzice umierających dzieci chcą być z nimi do końca

Rodzice walczą o to, by mogli towarzyszyć odchodzącym dzieciom przez cały okres agonii.

Aktualizacja: 13.03.2017 19:41 Publikacja: 12.03.2017 19:11

Rodzice umierających dzieci chcą być z nimi do końca

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

– Nikt już chyba nie ma złudzeń, że jeśli sami nie zawalczymy o nasze prawa, to nikt nie zrobi tego za nas – mówi Paulina Szubińska-Gryz z fundacji Równi Wśród Równych. To ona nagłośniła sprawę chorego na raka Mateusza z Puław, którego mamę lekarka wyprosiła z oddziału intensywnej terapii Szpitala Uniwersyteckiego w Lublinie, powołując się na regulamin. Ośmiolatek, choć jego dni wydawały się policzone, w nocy był sam, a jego mama spała w samochodzie, czekając na telefon, by ewentualnie wbiec na oddział i pożegnać się z synem. Rzecznik placówki tłumaczył, że rodzicom terminalnie chorego chłopca i tak pozwolono zostać na oddziale dłużej. Dopiero pod naciskiem opinii publicznej wpuszczono ich na stałe.

To niejedyny tak drastyczny przypadek w Polsce. Na Facebooku rodzice ciężko chorych małych pacjentów prowadzą profile – m.in. #pozwólcierodzicomzostać czy #stopprzemocywsłużbiezdrowia, gdzie opisują podobne przypadki. Wśród nich chorej na raka małej Jadzi. Mama dziewczynki umówiła się z personelem na telefon w razie, gdyby w nocy „coś" działo się z jej córką, ale kiedy Jadzia zmarła, nikt do niej nie zadzwonił. Rano, gdy przyszła do szpitala, dostała jedynie od pielęgniarek siatkę z rzeczami dziecka. Obwinia się, że gdyby przyszła wcześniej, może udałoby się jej pożegnać się z Jadzią.

Mariusz Mazurek ze szpitala dziecięcego przy Niekłańskiej w Warszawie nie wyobraża sobie podobnej sytuacji: – Na oddziale intensywnej terapii rodzice mogą przebywać całą dobę. Nikt ich nie wyprasza, szczególnie w sytuacji, gdy dziecko odchodzi. Jeśli coś się dzieje z innym pacjentem, personel może ich poprosić o przejście do specjalnego pomieszczenia dla rodziców – tłumaczy Mariusz Mazurek. Zgodnie z przepisami takie pomieszczenia powinny do końca roku powstać we wszystkich szpitalach.

W walkę o prawa rodziców umierających dzieci włączył się rzecznik praw pacjenta, który przypomina, że kontakt rodzicom można ograniczyć tylko w przypadku ryzyka epidemii lub zagrożenia bezpieczeństwa innych pacjentów. – Będę żądała wyjaśnień, czy nie zostało naruszone prawo małego pacjenta do dodatkowej opieki pielęgnacyjnej – zapowiada Krystyna Barbara Kozłowska, p.o. rzecznika praw pacjentów. Dodaje, że jeśli okaże się, iż doszło do złamania prawa, podejmie decyzję o wszczęciu postępowania dotyczącego stosowania praktyk naruszających zbiorowe prawa pacjentów. Może też żądać postępowania dyscyplinarnego lub sankcji służbowych.

Ale jak zwraca uwagę rzecznik praw obywatelskich, który wspólnie z rzecznikiem praw dziecka także zainteresował się sprawą umierających małych pacjentów, problemem jest brak konkretnych przepisów regulujących zasady pobytu rodziców z dziećmi w szpitalach. Wszystko zależy od z jednej strony warunków lokalowych szpitala, z drugiej – od dobrej woli jego władz. Ważną sprawą są też pieniądze.

Część placówek nie obciąża rodziców kosztami ich pobytu, a pozostałe pobierają opłaty w wysokości od kilku do kilkunastu złotych za dobę. Niektóre zwalniają z opłat wtedy, gdy pobyt dziecka trwa kilka tygodni czy miesięcy, inne skrupulatnie liczą każdy dzień. Resort zdrowia przyznał pod koniec lutego, że szpitale mogą pobierać opłaty z tego tytułu, ale pod warunkiem, że będą to uzasadnione, poniesione przez szpital koszty. Ministerstwo zwraca także uwagę na to, że rodzicom należy zapewnić dodatkowe łóżka na oddziale oraz dostęp do sanitariatów. – Istnieją lecznice, które tego wymagania nie spełniają i realizują w tym zakresie programy dostosowania – przyznało ministerstwo. Dodało, że termin dostosowania placówek do tego wymogu upłynie 31 grudnia 2017 roku. —Współpraca Karolina Kowalska

– Nikt już chyba nie ma złudzeń, że jeśli sami nie zawalczymy o nasze prawa, to nikt nie zrobi tego za nas – mówi Paulina Szubińska-Gryz z fundacji Równi Wśród Równych. To ona nagłośniła sprawę chorego na raka Mateusza z Puław, którego mamę lekarka wyprosiła z oddziału intensywnej terapii Szpitala Uniwersyteckiego w Lublinie, powołując się na regulamin. Ośmiolatek, choć jego dni wydawały się policzone, w nocy był sam, a jego mama spała w samochodzie, czekając na telefon, by ewentualnie wbiec na oddział i pożegnać się z synem. Rzecznik placówki tłumaczył, że rodzicom terminalnie chorego chłopca i tak pozwolono zostać na oddziale dłużej. Dopiero pod naciskiem opinii publicznej wpuszczono ich na stałe.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ochrona zdrowia
Obturacyjny bezdech senny – choroba niedoceniana
Ochrona zdrowia
Ćwiek-Świdecka: Kobiety kupują pigułki „dzień po” jak wtedy, gdy nie było recept
Ochrona zdrowia
Gdańskie centrum sportu zamknięte do odwołania. Znaleziono groźną bakterię
Ochrona zdrowia
Rewolucja w kodeksie etyki lekarskiej? Wykreślone ma być jedno ważne zdanie
Ochrona zdrowia
Izabela Leszczyna: WOŚP nie ma nic wspólnego z wydolnością systemu ochrony zdrowia