Szumowski: Chcę postawić na dialog

Mam pomysł na rozwiązanie konfliktu z rezydentami – zapewnia nowy minister zdrowia Łukasz Szumowski.

Aktualizacja: 22.01.2018 13:39 Publikacja: 21.01.2018 17:47

Szumowski: Chcę postawić na dialog

Foto: Forum, Marek Wiśniewski

Rz: Przed rekonstrukcją rządu żartowano, że jeśli pana poprzednik przetrwa przetasowania w resortach, to tylko dlatego, że nikt inny nie podejmie się tej straceńczej roli. Pan się jednak zdecydował. Dlaczego?

Prof. Łukasz Szumowski, minister zdrowia: Dlatego że mam głębokie przekonanie, że do końca kadencji można kilka rzeczy w systemie zdrowia poprawić i usprawnić. To sprawy ważne dla pacjenta, dla którego ten system funkcjonuje.

Jakie obszary ma pan na myśli?

Choćby uproszczenie części procedur, które spowalniają działanie systemu ochrony zdrowia. Trzeba przyspieszyć proces informatyzacji. Uważam, że w dzisiejszych czasach żaden sektor państwa nie może bez tego funkcjonować, a my mamy ogromne opóźnienia.

Co zawiodło? Przecież były miliony złotych z UE, były pilotażowe programy e-recept, elektronicznych kart pacjenta.

To ogólne bolączki całego sektora publicznego, czyli sztywność systemu zamówień publicznych, skomplikowane procedury oraz brak odpowiednich kompetencji po stronie administracji. Na rynku pracy jest ogromny popyt na informatyków, żeby ściągnąć najlepszych, administracja musi stworzyć odpowiednie warunki pracy, i to nie tylko płacowe. Ja jestem przekonany, że wydatki na informatyzację resortu zwrócą się kilkakrotnie i musimy tu zdecydowanie przyśpieszyć.

Gdy premier Morawiecki zapraszał pana do rządu, postawił przed panem jakieś cele?

Obaj się zgadzamy, że bardzo ważny jest dialog. Jedną z najważniejszych spraw będzie dla mnie rozmowa i konsultacje z wszystkimi grupami zawodowymi w służbie zdrowia. Uważam, że bardzo ważny jest dialog z pacjentami i całym środowiskiem dotyczący tego, w którym kierunku powinien zmierzać system ochrony zdrowia w Polsce. To wielki sukces, że parlament przyjął ustawę zabezpieczającą wzrost nakładów na zdrowie docelowo do 6 proc. PKB. Powinniśmy jednak się zastanowić, jak racjonalnie te pieniądze wydać. Szkoda, że nasi poprzednicy nie mieli odwagi, by wcześniej taką decyzję podjąć.

Premier Morawiecki zwraca też uwagę na to, że jeśli naleje się młode wino do starych bukłaków, to ono wycieknie. Jest wiele miejsc, gdzie pieniądze wyciekają z systemu. To nie jest celowe marnotrawstwo...

Ktoś okrada system ochrony zdrowia?

Nie, właśnie nie o to chodzi. Chodzi o pewne luki systemowe, np. brak dobrych rozwiązań przetargowych. W Polsce w 70 proc. przetargów składana jest jedna oferta, w UE jest tak w 4 proc. przetargów. W dodatku każdy szpital sam negocjuje z wielkimi korporacjami. Informatyzacja pomogłaby nam również ocenić zależność między ilością wydawanych środków a jakością usług medycznych. Bardzo nam brakuje systemu analitycznego w NFZ, który by w czasie rzeczywistym pokazywał, gdzie środki są marnotrawione, a gdzie jest ich za mało. Jestem przekonany, że to pozwoliłoby zaoszczędzić wielkie pieniądze w systemie i przeznaczyć je dla pielęgniarek, lekarzy i pozostałych grup zawodów medycznych – dla dobra pacjentów.

Brak dialogu, nieszczelny system, ślimacząca się cyfryzacja – to brzmi jak lista zaniechań pańskich poprzedników. To akt oskarżenia dla ministra Radziwiłła?

To nie są zarzuty wobec ministra Radziwiłła. On zrobił przez te dwa lata bardzo dużo, by ten system uporządkować. Taką rolę pełni np. ustawa o sieci szpitali. Przecież cykliczne konkursy dla najważniejszych szpitali czy klinik były fikcją, z którą trzeba było skończyć. Ja chciałbym się skupić na tych, które wymieniłem. To m.in. uproszczenie biurokracji, optymalizacja wydatków na ochronę zdrowia czy kontrola jakości leczenia.

Jak pan sobie wyobraża ten dialog? Konflikt ministra zdrowia z lekarzami i pielęgniarkami jest niejako wpisany w nasz system. Rozmową i dobrym piarem sytuacji w ochronie zdrowia się nie rozwiąże.

Zgoda, ale równocześnie uważam, że jeśli dobra wola jest po obu stronach, negocjacje toczą się zupełnie inaczej.

Będę rozmawiał ze wszystkimi grupami i związkami zawodowymi. Chciałbym też zaproponować dialog wspólny. System ochrony dotyczy przede wszystkim pacjentów, ale i zawodów medycznych. Uważam, że wspólna rozmowa jest tu bardzo potrzebna.

Ale to oznacza, że pan chce przekonsultować cały system ochrony zdrowia, który ma być wstępem do zupełnej rewolucji. Przed chwilą zaś pan mówił, że w dwa lata nie da się zrobić dużej reformy, raczej uporządkować sytuację.

Ja nie chcę robić rewolucji, chcę przygotować grunt do tego, byśmy mogli w przyszłej kadencji zaproponować zmiany, które będą przedyskutowane z pacjentami, ze środowiskiem wszystkich zawodów medycznych, ze związkami zawodowymi pielęgniarek, lekarzy i innych profesji medycznych. Nie przeprowadzimy głębokich, kierunkowych zmian bez prawdziwego konsensusu. Jednocześnie jestem przekonany, że przez te dwa lata można naprawdę dużo zrobić. Ciężko wskazać jedno konkretne rewolucyjne działanie, które doprowadziło do uszczelnienia systemu podatkowego. Myślę, że podobnie jest w systemie opieki zdrowotnej. Na końcowy sukces złoży się właśnie wiele elementów, np. poprawa sprawności administracji czy nowe narzędzia analityczne.

Jak zamknąć konflikt z rezydentami?

Mam na to swój pomysł. Ale chcę go najpierw przedstawić rezydentom.

Nowoczesna ostatnio zaproponowała wprowadzenie opłat za wizyty u lekarza.

Taki pomysł wywróciłby obecny system. Nad niczym takim nie pracujemy.

A czy składka zdrowotna, którą płacimy na NFZ, będzie podniesiona?

Nie ma żadnych takich planów. Mamy w ustawie zapisany wzrost nakładów budżetowych na służbę zdrowia, ale nie poprzez podnoszenie składek.

Planuje pan jakieś zmiany w koszyku świadczeń? Albo ich wycenę?

Na pewno koszyk wymaga ewaluacji i ten proces rozpoczynamy. Chciałbym, żeby w realny sposób oceniał on zarówno potrzeby, jak i wycenę świadczeń.

A co z opieką okołoporodową, o której premier mówił w swym exposé?

Jako ojciec czwórki dzieci doskonale wiem, jak ważny jest to moment dla kobiety. Chcę, żeby każda rodząca mama czuła się bezpiecznie i była otoczona troskliwą opieką profesjonalistów. Dzięki wieloletniemu wysiłkowi społeczników wiele udało się już osiągnąć i bardzo doceniam ich rolę. W Ministerstwie Zdrowia pracuje już zespół, w pracach którego biorą udział przedstawiciele pacjentek oraz eksperci. Zespół ten do końca pierwszego kwartału tego roku przedstawi propozycje standardów organizacyjnych opieki okołoporodowej, w tym na pewno kwestie dotyczące znieczulenia podczas porodu.

Chciałbym dodać, że leczenie bólu będzie przez te dwa lata priorytetem. Dzięki rozwojowi medycyny mamy coraz więcej możliwości zapobieganiu odczuwaniu bólu i polscy pacjenci powinni z nich jak w najszerszym stopniu korzystać. Priorytetem będą najmłodsi pacjenci, bo dla nich choroba, leczenie i pobyt w szpitalu wiążą się ze szczególną traumą, co chcielibyśmy zmienić.

Podstawowym problemem jest brak lekarzy, jak to zmienić?

To poważny problem i dotyczy też pielęgniarek. Chciałbym, by było ich więcej, a więc też by było więcej studentów medycyny i pielęgniarstwa. Jak zatrzymać lekarzy w Polsce? Oczywiście, że ważne są kwestie finansowe, ale wierzę też, że jeśli proces uzyskania specjalizacji będzie prostszy, a praca mniej obciążona niepotrzebną biurokracją, przez co młodzi lekarze będą mogli skupić się na pacjencie i nauce, praca w Polsce będzie bardziej atrakcyjna. Obowiązki administracyjne przerzucone na barki lekarzy budzą zniechęcenie i frustrację. Trzeba uprościć funkcjonowanie jednostek organizacyjnych służby zdrowia. Pamiętajmy, że decyzja o emigracji zwykle jest decyzją rozpaczy, nie jest łatwo opuścić swoją rodzinę, środowisko i wyjechać.

W ośrodkach zachodnich pielęgniarkę i lekarza wspierają sekretarki medyczne. Poprawa warunków pracy jest możliwa i trzeba ją wdrożyć.

Dziś tę pracę wykonują rezydenci...

...i tak nie powinno być. Rezydent powinien się kształcić, by być dobrym lekarzem, by stawiać dobre diagnozy i podejmować właściwe decyzje terapeutyczne, a nie zajmować się papierami.

Młodzi lekarze często skarżą się na feudalne stosunki, które panują w polskiej opiece zdrowotnej. Bez doświadczonych lekarzy czy profesorów system nie może funkcjonować, ale równocześnie ten, kto zaczyna karierę, często czuje się na samym dole tej struktury. Pan sam zresztą jest profesorem...

Mam nadzieję, że nikt nie nazwałby feudalnymi stosunków, które panowały u mnie w klinice. Zawód lekarza jest obarczony wysokim ryzykiem podejmowanych decyzji, błąd może być groźny dla pacjenta, dlatego doświadczony kolega ma do powiedzenia więcej niż początkujący. Ale jeśli młodzi lekarze będą odciążeni od tych prac, których nie powinni wykonywać, jeśli system kariery zawodowej będzie prostszy i bardziej transparentny, to stosunki w szpitalach będą bardziej partnerskie. Dlatego trzeba uprościć system dojścia do samodzielności zawodowej, czyli specjalizacji.

A pielęgniarki? Jak dowartościować ich pracę? Przecież one kończą studia, są świetnie wykwalifikowane, a mają w Polsce status prestiżowy i finansowy nieporównanie niższy niż lekarz. Dlatego też często wyjeżdżają na zachód.

To bolączka naszego systemu. Pielęgniarki wykonują czynności od prostych pielęgnacyjnych po skomplikowane administrowanie lekami, są też członkami zespołów operacyjnych. Częściej powinno się korzystać z pomocy pomocnika medycznego, który mógłby odciążać pielęgniarki i wykonywać prostsze czynności. Chciałbym też, by pielęgniarki korzystały z tych uprawnień, które już teraz mają, jak choćby wypisywania recept pacjentom przewlekle chorym. Taki pacjent nie powinien zapisywać się na wizytę u specjalisty tylko po to, by uzyskać receptę lub skierowanie.

Z punktu widzenia pacjenta największą patologią są absurdalne terminy oczekiwania do lekarzy i na zabiegi.

Jeśli przyjrzeć się kolejkom do endoprotez biodrowych czy leczenia zaćmy, to dzięki zeszłorocznemu finansowaniu tych dziedzin, gdzie były największe kolejki, zwiększono liczbę wykonywanych zabiegów i czeka się krócej. Zmniejszają się też kolejki do niektórych zabiegów kardiologicznych. Musimy reagować punktowo i przeznaczać środki na grupy, które oczekują najdłużej. Ale też system wymaga spojrzenia szerszego i należy wprowadzać skoordynowane programy. Dzięki olbrzymim nakładom na leczenie zawału serca przeżywalność wczesna jest bardzo wysoka na tle innych krajów Europy. Niestety, po kilku latach jako kraj wracamy do średniej. Bo zbyt rzadko pacjent potem trafia pod opiekę kardiologa.

Trzeba też pamiętać o tym, że nie powinno się iść do specjalisty tak na wszelki wypadek, po wizycie u lekarza rodzinnego. Jeśli opieka lekarzy rodzinnych będzie na tyle wysokiej jakości, że większość chorób będzie mogła być przez nich leczona, to kolejki do specjalistów będą krótsze. Obecnie jednak trzeba poprawić dostępność do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej.

Minister zdrowia, mając nawet najlepszy program, musi mieć silną pozycję polityczną, by nie przegrać w Sejmie. Jak jest z panem? Był pan zastępcą wicepremiera Jarosława Gowina w resorcie nauki. Ma pan jego parasol nad sobą?

Nie mam żadnego parasola nad sobą, choć mam nadzieję, że dzięki rocznej współpracy zyskałem życzliwość wicepremiera Gowina. Przyznam, że poznałem go dopiero, gdy trafiłem do pracy w jego resorcie. Od zawsze miałem poglądy prawicowe, głosowałem na PiS i ideowo ta formacja polityczna jest mi bliska. Od jakiegoś czasu przedstawiałem swoje propozycje i wizję zmian w systemie ochrony zdrowia i dlatego zostałem zaproszony i powołany do rządu Mateusza Morawieckiego.

Jedną z pierwszych informacji, które media podały po pana nominacji, było przypomnienie, że przed kilkoma laty podpisał pan tzw. deklarację wiary przygotowaną przez dr Wandę Półtawską.

Podpisałem deklarację sumienia, jak to wtedy nazywaliśmy, w trakcie debaty nad prawem do klauzuli sumienia. Decyzje etyczne są wpisane w zawód lekarza od czasu Hipokratesa. Dlatego podpisanie deklaracji było wyrazem poparcia dla klauzuli, która wówczas była bardzo atakowana. Na szczęście Trybunał Konstytucyjny w 2014 roku przeciął tę dyskusję, uznając w pełnym składzie prawo lekarza do klauzuli sumienia.

Ja zresztą lubię szczerość i jasne sytuacje. Jestem katolikiem, dokument napisany przez dr Półtawską być może jest napisany nieco już dzisiaj archaicznym językiem, ale wyraża treści, które wynikają z nauczania Kościoła.

Dla lewicy to jednak jest problem, bo twierdzi, że lekarz powinien zajmować się leczeniem, nie zaś narzucaniem swego światopoglądu.

Nie narzucam nikomu mojego światopoglądu, a jedynie go uczciwie i otwarcie wyrażam. Czy katolicy, których jest w Polsce 90 proc., powinni być pozbawieni możliwości sprawowania funkcji publicznych?

Pański poprzednik był krytykowany przez opozycję, za decyzje, które miały według niej charakter światopoglądowy, takie jak cofnięcie finansowania in vitro z budżetu, czy dostępność pigułek „dzień po" tylko na receptę. Jakie jest pana stanowisko?

Dwa lata temu obywatele powierzyli władzę w Polsce Prawu i Sprawiedliwości. Ta formacja polityczna od zawsze reprezentuje moralne wartości wypływające z kultury chrześcijańskiej.

Jakie ma pan stanowisko w sprawie ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne?

Sprawa aborcji od wielu lat budzi ogromne emocje. W demokracji tego typu spory rozstrzygane są przez parlament. Choć uważam, że dzieci z zespołem Downa są takimi samymi ludźmi jak pan czy ja.

Rz: Przed rekonstrukcją rządu żartowano, że jeśli pana poprzednik przetrwa przetasowania w resortach, to tylko dlatego, że nikt inny nie podejmie się tej straceńczej roli. Pan się jednak zdecydował. Dlaczego?

Prof. Łukasz Szumowski, minister zdrowia: Dlatego że mam głębokie przekonanie, że do końca kadencji można kilka rzeczy w systemie zdrowia poprawić i usprawnić. To sprawy ważne dla pacjenta, dla którego ten system funkcjonuje.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ochrona zdrowia
Obturacyjny bezdech senny – choroba niedoceniana
Ochrona zdrowia
Ćwiek-Świdecka: Kobiety kupują pigułki „dzień po” jak wtedy, gdy nie było recept
Ochrona zdrowia
Gdańskie centrum sportu zamknięte do odwołania. Znaleziono groźną bakterię
Ochrona zdrowia
Rewolucja w kodeksie etyki lekarskiej? Wykreślone ma być jedno ważne zdanie
Ochrona zdrowia
Izabela Leszczyna: WOŚP nie ma nic wspólnego z wydolnością systemu ochrony zdrowia