Dziś tę pracę wykonują rezydenci...
...i tak nie powinno być. Rezydent powinien się kształcić, by być dobrym lekarzem, by stawiać dobre diagnozy i podejmować właściwe decyzje terapeutyczne, a nie zajmować się papierami.
Młodzi lekarze często skarżą się na feudalne stosunki, które panują w polskiej opiece zdrowotnej. Bez doświadczonych lekarzy czy profesorów system nie może funkcjonować, ale równocześnie ten, kto zaczyna karierę, często czuje się na samym dole tej struktury. Pan sam zresztą jest profesorem...
Mam nadzieję, że nikt nie nazwałby feudalnymi stosunków, które panowały u mnie w klinice. Zawód lekarza jest obarczony wysokim ryzykiem podejmowanych decyzji, błąd może być groźny dla pacjenta, dlatego doświadczony kolega ma do powiedzenia więcej niż początkujący. Ale jeśli młodzi lekarze będą odciążeni od tych prac, których nie powinni wykonywać, jeśli system kariery zawodowej będzie prostszy i bardziej transparentny, to stosunki w szpitalach będą bardziej partnerskie. Dlatego trzeba uprościć system dojścia do samodzielności zawodowej, czyli specjalizacji.
A pielęgniarki? Jak dowartościować ich pracę? Przecież one kończą studia, są świetnie wykwalifikowane, a mają w Polsce status prestiżowy i finansowy nieporównanie niższy niż lekarz. Dlatego też często wyjeżdżają na zachód.
To bolączka naszego systemu. Pielęgniarki wykonują czynności od prostych pielęgnacyjnych po skomplikowane administrowanie lekami, są też członkami zespołów operacyjnych. Częściej powinno się korzystać z pomocy pomocnika medycznego, który mógłby odciążać pielęgniarki i wykonywać prostsze czynności. Chciałbym też, by pielęgniarki korzystały z tych uprawnień, które już teraz mają, jak choćby wypisywania recept pacjentom przewlekle chorym. Taki pacjent nie powinien zapisywać się na wizytę u specjalisty tylko po to, by uzyskać receptę lub skierowanie.
Z punktu widzenia pacjenta największą patologią są absurdalne terminy oczekiwania do lekarzy i na zabiegi.
Jeśli przyjrzeć się kolejkom do endoprotez biodrowych czy leczenia zaćmy, to dzięki zeszłorocznemu finansowaniu tych dziedzin, gdzie były największe kolejki, zwiększono liczbę wykonywanych zabiegów i czeka się krócej. Zmniejszają się też kolejki do niektórych zabiegów kardiologicznych. Musimy reagować punktowo i przeznaczać środki na grupy, które oczekują najdłużej. Ale też system wymaga spojrzenia szerszego i należy wprowadzać skoordynowane programy. Dzięki olbrzymim nakładom na leczenie zawału serca przeżywalność wczesna jest bardzo wysoka na tle innych krajów Europy. Niestety, po kilku latach jako kraj wracamy do średniej. Bo zbyt rzadko pacjent potem trafia pod opiekę kardiologa.
Trzeba też pamiętać o tym, że nie powinno się iść do specjalisty tak na wszelki wypadek, po wizycie u lekarza rodzinnego. Jeśli opieka lekarzy rodzinnych będzie na tyle wysokiej jakości, że większość chorób będzie mogła być przez nich leczona, to kolejki do specjalistów będą krótsze. Obecnie jednak trzeba poprawić dostępność do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej.
Minister zdrowia, mając nawet najlepszy program, musi mieć silną pozycję polityczną, by nie przegrać w Sejmie. Jak jest z panem? Był pan zastępcą wicepremiera Jarosława Gowina w resorcie nauki. Ma pan jego parasol nad sobą?
Nie mam żadnego parasola nad sobą, choć mam nadzieję, że dzięki rocznej współpracy zyskałem życzliwość wicepremiera Gowina. Przyznam, że poznałem go dopiero, gdy trafiłem do pracy w jego resorcie. Od zawsze miałem poglądy prawicowe, głosowałem na PiS i ideowo ta formacja polityczna jest mi bliska. Od jakiegoś czasu przedstawiałem swoje propozycje i wizję zmian w systemie ochrony zdrowia i dlatego zostałem zaproszony i powołany do rządu Mateusza Morawieckiego.
Jedną z pierwszych informacji, które media podały po pana nominacji, było przypomnienie, że przed kilkoma laty podpisał pan tzw. deklarację wiary przygotowaną przez dr Wandę Półtawską.
Podpisałem deklarację sumienia, jak to wtedy nazywaliśmy, w trakcie debaty nad prawem do klauzuli sumienia. Decyzje etyczne są wpisane w zawód lekarza od czasu Hipokratesa. Dlatego podpisanie deklaracji było wyrazem poparcia dla klauzuli, która wówczas była bardzo atakowana. Na szczęście Trybunał Konstytucyjny w 2014 roku przeciął tę dyskusję, uznając w pełnym składzie prawo lekarza do klauzuli sumienia.
Ja zresztą lubię szczerość i jasne sytuacje. Jestem katolikiem, dokument napisany przez dr Półtawską być może jest napisany nieco już dzisiaj archaicznym językiem, ale wyraża treści, które wynikają z nauczania Kościoła.
Dla lewicy to jednak jest problem, bo twierdzi, że lekarz powinien zajmować się leczeniem, nie zaś narzucaniem swego światopoglądu.
Nie narzucam nikomu mojego światopoglądu, a jedynie go uczciwie i otwarcie wyrażam. Czy katolicy, których jest w Polsce 90 proc., powinni być pozbawieni możliwości sprawowania funkcji publicznych?
Pański poprzednik był krytykowany przez opozycję, za decyzje, które miały według niej charakter światopoglądowy, takie jak cofnięcie finansowania in vitro z budżetu, czy dostępność pigułek „dzień po" tylko na receptę. Jakie jest pana stanowisko?
Dwa lata temu obywatele powierzyli władzę w Polsce Prawu i Sprawiedliwości. Ta formacja polityczna od zawsze reprezentuje moralne wartości wypływające z kultury chrześcijańskiej.
Jakie ma pan stanowisko w sprawie ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne?
Sprawa aborcji od wielu lat budzi ogromne emocje. W demokracji tego typu spory rozstrzygane są przez parlament. Choć uważam, że dzieci z zespołem Downa są takimi samymi ludźmi jak pan czy ja.