Sędzia Tomasz Ignaczak skazuje literackim językiem

Tomasz Ignaczak, sędzia IV Wydziału Karnego Odwoławczego Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim zadziwia środowisko prawnicze uzasadnieniami swoich wyroków. – Dla takich orzeczeń warto pracować – chwalą adwokaci.

Aktualizacja: 11.01.2018 10:58 Publikacja: 11.01.2018 10:20

Sędzia Tomasz Ignaczak skazuje literackim językiem

Foto: Adobe Stock

Swoistą twórczość sędziego z Piotrkowa opisał ostatnio „Dziennik Łódzki". Fragmenty orzeczeń można znaleźć na blogu „Palestra Polska", gdzie zostały zebrane we wpisie „Kwiat polskiego sądownictwa, czyli jak łączyć prozę życia z poezją słowa".

Autorzy strony podkreślają, że sędzia Ignaczak ma wśród adwokatów duży fan club, a jego orzeczenia są pisane językiem prostym i zrozumiałym. – Dla takich orzeczeń warto pracować. Czekamy na więcej – czytamy na blogu.

Dlaczego prawnicy tak cenią uzasadnienia sędziego z Piotrkowa? Oto kilka przykładów. Uznając za bezzasadną apelację kobiety, która potrąciła rowerzystę i nie udzieliła mu pomocy, sędzia Ignaczak pisze tak (sygn. akt IV Ka 542/13): „Cóż bowiem można zrobić przez 6 sekund? – wymienić z kimś krótki męski uścisk dłoni (czego zresztą obwiniona nie zrobiła), klepnąć kogoś po ramieniu (co zresztą nie miało miejsca), zaciągnąć się papierosem (co nie miało miejsca i akurat dobrze, wszak palenie szkodzi, a potrącony rowerzysta był niepełnoletni) – jednak takie zachowania i tak nie byłyby udzielaniem niezwłocznej pomocy ofierze wypadku".

Z kolei oddalając apelację w sprawie nieprzestrzegania zasad BHP (sygn. akt IV Ka, 486/13): „Wreszcie, wskazują na to zasady logiki i doświadczenia życiowego – pracownicy sami z siebie nie wchodziliby na śliski dach w zimny, ponury poranek, skoro mogli „bezkarnie" pozostać na dole i spędzać czas na słodkim nieróbstwie (bezkarnie, gdyż polecenie pozostania na dole wydał im z uwagi na złe warunki atmosferyczne brygadzista zanim na telefoniczne wezwanie oskarżonego nie udał się na inny plac budowy)" .

W uzasadnieniu orzeczenia uchylającego wyrok w sprawie kradzieży złotej biżuterii możemy przeczytać (sygn. akt IV Ka 525/13): „Przyjęcie zeznań pokrzywdzonej za wiarygodne ( a Sąd Okręgowy nie widzi podstaw, aby odmawiać jej wiary) prowadzi do wniosku ( przy przedstawionej powyżej analizie dowodów), że ów hipotetyczny złodziej musiałby wejść do mieszkania pokrzywdzonej w sobotę w czasie tych kilkunastu sekund, podczas których oskarżona nabierała w łazience wody do wiadra – i to tylko przy założeniu, że pokrzywdzona nie przebywała wtedy w przedpokoju ani w pokoju tylko w kuchni lub w łazience razem z oskarżoną. Czy jest to teoretycznie możliwe ? – zapewne tak. Ale oznaczałoby to zaistnienie tak piramidalnie nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności, że zawstydziłby się go autor nawet najbardziej tandetnych kryminałów. W realnym życiu tego typu fantasmagorie należy odrzucić jako wręcz niedorzeczne."

Sędzia Ignaczak nie unika też mocnych porównań, np. do czasów głębokiego stalinizmu. Oto fragment wyrok z 14 lutego 2014 r. (sygn. akt IV Ka 64/14): „Miałoby to miejsce w sytuacji, gdy jakiś pracodawca – psychopata, dążący do maksymalizacji zysku, umyślnie naraża pracownika na niebezpieczeństwo określone w art. 220 § 1 kk i jednocześnie jest mu całkowicie obojętne, czy niebezpieczeństwo to ( w postaci śmierci pracownika lub jego kalectwa ) się zrealizuje. Co prawda nie chce śmierci lub kalectwa pracownika, ale się na to godzi. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia np. w czasach głębokiego stalinizmu, kiedy organizowano obozy pracy przymusowej (gułag). Takiemu >>pracodawcy<< wysyłającemu grupę więźniów do tajgi celem wyrębu drzewa albo do kamieniołomu czy też kopalni uranu było zapewne wszystko jedno, czy wszyscy z nich wrócą żywi i zdrowi. Jednak we współczesnym świecie ( a w każdym razie we współczesnej Polsce) tego typu konstrukcja myślowa wydaje się abstrakcyjna."

W swoich uzasadnieniach sędzia Ignaczak potrafi też zganić występujących przed nim prawników. Robi to jednak w sposób dość finezyjny, porównując zachowanie mecenasa do klakiera (sygn. akt IV Ka 290/14): „Rola obrońcy z urzędu nie polega na bezkrytycznym powielaniu absurdalnej niekiedy linii obrony oskarżonego – wszak w takim przypadku oskarżony nie uzyskiwałby profesjonalnej fachowej obrony, tylko klakiera przyklaskującego jego słowom. Obrońca z urzędu ma świadczyć jak najlepszą obronę dla swojego klienta".

Swoistą twórczość sędziego z Piotrkowa opisał ostatnio „Dziennik Łódzki". Fragmenty orzeczeń można znaleźć na blogu „Palestra Polska", gdzie zostały zebrane we wpisie „Kwiat polskiego sądownictwa, czyli jak łączyć prozę życia z poezją słowa".

Autorzy strony podkreślają, że sędzia Ignaczak ma wśród adwokatów duży fan club, a jego orzeczenia są pisane językiem prostym i zrozumiałym. – Dla takich orzeczeń warto pracować. Czekamy na więcej – czytamy na blogu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Droga konieczna dla wygody sąsiada? Ważny wyrok SN ws. służebności
Sądy i trybunały
Emilia Szmydt: Czuję się trochę sparaliżowana i przerażona
Zawody prawnicze
Szef palestry pisze do Bodnara o poważnym problemie dla adwokatów i obywateli
Sądy i trybunały
Jest opinia Komisji Weneckiej ws. jednego z kluczowych projektów resortu Bodnara
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Prawo dla Ciebie
Jest wniosek o Trybunał Stanu dla szefa KRRiT Macieja Świrskiego