Nerki nie na sprzedaż

W sieci pojawiają się oferty sprzedaży narządów. Policja ostrzega, że takie anonse są karalne.

Aktualizacja: 12.08.2015 17:48 Publikacja: 11.08.2015 21:08

W Polsce na razie nie zanotowano przypadku skojarzenia dawcy i biorcy przez ogłoszenie sprzedaży org

W Polsce na razie nie zanotowano przypadku skojarzenia dawcy i biorcy przez ogłoszenie sprzedaży organu

Foto: AFP

Desperat budzi się na lotnisku z krwawiącą raną po wyciętej nerce i kilkuset dolarami w kieszeni. Wskutek nielegalnego zabiegu nieodwracalnie stracił zdrowie – to realny scenariusz, chociaż z odległych krajów. Ale prowokują go osoby, które w sieci deklarują chęć sprzedaży organów. Policja przestrzega, że takie anonse są karalne, a ich autorzy mogą paść ofiarą międzynarodowych gangów, które czerpią zyski z handlu narządami.

– Narażają się też na odpowiedzialność karną, bo nawet zamieszczanie ogłoszeń o sprzedaży, np. nerki, narusza ustawę transplantacyjną – mówi Krzysztof Hajdas, rzecznik Komendy Głównej Policji.

57 tysięcy za nerkę

Policja prowadzi rocznie od kilku do kilkunastu spraw przeciwko osobom, które w przypływie rozpaczy czy dla żartu zamieściły w sieci taki anons. Wychwytują je głównie policjanci z wydziałów do walki z cyberprzestępczością, którzy monitorują sieć, wyłapując takie przestępstwa.

W maju mundurowi z Olsztyna wypatrzyli anons kobiety z Opolszczyzny. – Podała, że szuka biorcy, deklarując, że jeśli od strony medycznej nie będzie przeciwwskazań, jest gotowa oddać nerkę za ok. 57 tys. zł – mówi Jarosław Waligóra, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Krapkowicach (woj. opolskie).

Zatrzymana wyznała, że propozycja była na serio, a do zamieszczenia ogłoszenia zmusił ją brak środków do życia.

W kwietniu podobne ogłoszenie dała Karolina A., pomoc kuchenna z Krakowa. – Przyznała się, ale przekonywała, że nie miała zamiaru poddać się zabiegowi usunięcia nerki – mówi Bogusława Marcinkowska z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Nerkę i szpik był gotów sprzedać także 31-latek z Lubuskiego. On z kolei twierdził, że wpadł na ten pomysł, bo zobaczył w sieci podobne oferty. Uznał, że tak może się wydobyć z finansowego dołka.

Ogłaszający najczęściej chcą sprzedać nerkę, rzadziej szpik lub fragment wątroby. Policjanci zauważają, że takie pomysły częściej przychodzą do głowy ludziom młodym.

Jak się tłumaczą? – Jedni obracają to w żart, inni mówią, że to był nieprzemyślany odruch wynikający z problemów finansowych. Pamiętam kobietę, która twierdziła, że tak chciała zwrócić uwagę otoczenia na jej problemy – mówi Krzysztof Hajdas.

Niezależnie od motywu za to przestępstwo grozi do roku więzienia. Ogłoszeniodawcy z reguły dobrowolnie poddają się karze.

Gangi polują

Do finalizacji niecodziennych transakcji nie dochodzi, ale na ogłaszających czyhają realne zagrożenia.

– W Polsce dzięki etyce zawodowej lekarzy i innych profesjonalistów, którzy uczestniczą w przeszczepianiu narządów, szczelności systemu oraz aktywności policji, która wychwytuje takie ogłoszenia, handel narządami nie ma miejsca – zapewnia prof. Roman Danielewicz, dyrektor Poltransplantu. Dodaje, że nie zna przypadków, żeby w wyniku tego typu ogłoszeń doszło do skojarzenia dawcy i biorcy narządu i realizacji transakcji.

– Nasz system organizacyjny i prawny jest szczelny, a Pol- transplant i ośrodki transplantacyjne mają pełną kontrolę dotyczącą miejsca pobierania narządów, dawców narządów i wykonywania przeszczepu oraz wyboru biorców z listy oczekujących – tłumaczy prof. Danielewicz.

Barierą do wykonania przeszczepu nie muszą być dziś warunki techniczne szpitala. Chodzi o coś innego.

– Nawet przeszczep nerki wymaga zaangażowania wielospecjalistycznych zespołów złożonych z lekarzy, pielęgniarek, diagnostów laboratoryjnych, immunologów i nefrologów. Nie wyobrażam sobie, by te wszystkie osoby dobrowolnie zgodziły się na udział w procederze przestępczym – mówi prof. Danielewicz.

Jednak przyznaje, że np. w Indiach, Chinach czy Pakistanie handel narządami czy turystyka transplantacyjna, a więc wyjazdy ludzi do innego kraju po to, by wrócić z przeszczepionym narządem, mają miejsce. To jeden z ważnych tematów poruszanych przez środowisko transplantologów podczas spotkań międzynarodowych. Prof. Danielewicz przyznaje, że przestępcy mogą wykorzystać osoby oferujące w sieci sprzedaż organów.

– Mogą się narazić na to, że jakieś grupy przestępcze spoza Polski będą próbować po nie sięgać. Warto przed tym przestrzegać – mówi prof. Danielewicz.

Desperat budzi się na lotnisku z krwawiącą raną po wyciętej nerce i kilkuset dolarami w kieszeni. Wskutek nielegalnego zabiegu nieodwracalnie stracił zdrowie – to realny scenariusz, chociaż z odległych krajów. Ale prowokują go osoby, które w sieci deklarują chęć sprzedaży organów. Policja przestrzega, że takie anonse są karalne, a ich autorzy mogą paść ofiarą międzynarodowych gangów, które czerpią zyski z handlu narządami.

– Narażają się też na odpowiedzialność karną, bo nawet zamieszczanie ogłoszeń o sprzedaży, np. nerki, narusza ustawę transplantacyjną – mówi Krzysztof Hajdas, rzecznik Komendy Głównej Policji.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany