Czas leciał, a właściciel samochodu się nie zgłaszał. Za to przeraźliwe piski i skomlenia wydobywające się z auta, narastały z każdą minutą.
Mundurowy zdecydował się na wybicie szyby, aby jak najszybciej udzielić pomocy uwięzionym zwierzętom. Kiedy funkcjonariusz dostał się do środka samochodu, na jego ręce zaczęły gramolić się małe pieski. W bagażniku było uwięzionych osiem ok. dwumiesięcznych szczeniaków. Leżały na brudnej szmacie, bez żadnego zabezpieczenia.
- Psy leżały we własnych odchodach, wyglądały na osłabione i wycieńczone – opowiada policjant. Na miejsce wezwano lekarza weterynarii, który zabrał szczeniaki do lecznicy, by tam udzielić im pomocy.
- Według weterynarza pieski zostały uratowane przez nas dosłownie w ostatnim momencie – opowiada Paweł Petrykowski. Dodaje, że funkcjonariusz, który wyciągnął szczeniaki z rozgrzanego samochodu, a który od wielu lat na co dzień pracuje z policyjnymi psami, stwierdził, że nigdy nie słyszał tak przeraźliwego pisku i skomlenia zwierzęcia.
Jak ustalili policjanci pieski przewoził 29-latek, który chciał je sprzedać w Niemczech. Zostawił je na parkingu, bo sam poszedł na zakupy. Nie słyszał komunikatu o poszukiwaniach.
Mężczyzna został zatrzymany. W chwili obecnej przebywa w policyjnym areszcie. Policjanci chcą mu postawić zarzut znęcania się nad zwierzętami, za co grozi do dwóch lat więzienia.