Z wiarą, nadzieją i entuzjazmem

Reportaże pisał 56-letni wówczas Stefan Żeromski. „Rzeczpospolita” wychodziła w Warszawie w dwóch wydaniach – o 7. rano i 7. wieczorem oraz w południe – w czterech filiach: w Poznaniu, Wilnie, Lwowie i Krakowie. Początkowo jej nakład wynosił 120 tys. Egzemplarzy – opowiada prof. dr hab. Maciej Kledzik, historyk, autor monografii Rzecz o „Rzeczpospolitej”.

Publikacja: 13.06.2017 21:00

Z wiarą, nadzieją i entuzjazmem

Foto: Archiwum własne

„Rzeczpospolita” zaczęła się ukazywać w połowie czerwca 1920 r. To początek historii gazety. Czy takiego tytułu nie było wcześniej na rynku prasowym?

Przed I wojną ukazywał się we Lwowie dwutygodnik „Rzeczpospolita”. Miał niewielki zasięg, koncentrował się na narastających konfliktach polsko-ukraińskich we wschodniej Galicji. Część zespołu warszawskiej gazety była z nim związana. Nie przypadkiem więc oba pisma miały prawie identyczną winietę tytułową. Formuła ogólnopolskiego dziennika była znacznie szersza, założenia o wiele ambitniejsze. Jej autorem był Stanisław Stroński, profesor romanistyki, publicysta i polityk.. Ostatni redaktor naczelny lwowskiej „Rzeczpospolitej”.

Jak się udało Strońskiemu przekonać Ignacego Paderewskiego do swojej wizji gazety i do sfinansowania pisma?

Stroński zorientował się, że Paderewski marzy o prezydenturze, a do tego potrzebne jest zaplecze polityczne, doradcy i sprzyjająca gazeta. Wybitny pianista zrozumiał, że bez takiego wsparcia trudno uczestniczyć w grze politycznej. Mocno przeżył niepowodzenie, jakim była dymisja jego rządu w listopadzie 1919 r. Stroński przedstawił Paderewskiemu strukturę organizacyjną i budżet prawicowo-konserwatywnej gazety 20 kwietnia 1920 r. A dwa miesiące później „Rzeczpospolita” była już w sprzedaży!

Niewiarygodne tempo. Czy Stroński wzorował się na jakimś tytule?

Mierzył wysoko. Chciał wydawać gazetę na wzór angielskiego „The Timesa”. Zorganizował wspaniały zespół.. Powołał na kierowników 28 działów tematycznych wybitnych fachowców, profesorów wyższych uczelni.. Ściągnął znakomitych publicystów, m.in. Adolfa Nowaczyńskiego najlepszego w owym czasie krytyka teatralnego, Kornela Makuszyńskiego. Reportaże pisał 56-letni wówczas Stefan Żeromski. „Rzeczpospolita” wychodziła w Warszawie w dwóch wydaniach – o 7. rano i 7. wieczorem oraz w południe – w czterech filiach: w Poznaniu, Wilnie, Lwowie i Krakowie. Początkowo jej nakład wynosił 120 tys. egzemplarzy.

Ostre pióra, krytycyzm i żywiołowy temperament naczelnego, chętnie wchodzącego w spór – to mogło ściągać na redakcję kłopoty. Zwłaszcza w kryzysowej sytuacji politycznej młodego państwa.

„Rzeczpospolita” miała problemy z cenzurą, i to od początku. Pierwsza ingerencja nastąpiła już 19 lipca 1920 r. O 3..55 do drukarni weszła policja i zarekwirowała nakład. Zastrzeżenia wzbudziła krótka informacja o tym, że księża posłowie zostali skierowani na front jako lotni kapelani. Stroński miał doskonałych prawników, natychmiast podsunęli mu pomysł wynikający z luki w przepisach prawnych. Przez kilka dni wydawał gazetę jako jednodniówki z innymi tytułami, „Res Publica”, potem „Rzecz Powszechna”, „Rzecz Ogólna”, „Rzecz Społeczna”, „Rzecz Spólna” itp. Redaktorzy naczelni największych stołecznych dzienników solidarnie zaprotestowali przeciwko zapisowi cenzorskiemu. Gazeta nie uniknęła jednak kolejnych ingerencji.

Dlaczego Stroński atakował Piłsudskiego z taką zajadłością?

Jego poglądy polityczne ukształtowały się podczas studiów we Lwowie. Należał wówczas do Związku Młodzieży Polskiej Zet, zapatrzony w Romana Dmowskiego. I tak jak Dmowski przez cale życie pozostał przeciwnikiem politycznym Piłsudskiego.. „Rzeczpospolita” ostentacyjnie pomijała rolę Naczelnika Państwa w zwycięskiej bitwie warszawskiej. Kiedy Piłsudski nie chciał zaakceptować składu rządu przedstawionego przez powołanego przez Sejm premiera Wojciecha Korfantego w lipcu 1922 roku, Stroński nawoływał w tytule wstępniaka: „Niech podpisze!”. I dodawał „albo niech odejdzie”. Piłsudski publicznie nazwał go na przyjęciu w Sali Malinowej hotelu „Bristol” zaplutym karłem na krótkich nóżkach.

„Rzeczpospolita” przeszła do historii prasy w związku z niechlubną kampanią przeciwko wyborowi Gabriela Narutowicza na prezydenta.

To prawda. Prawica miała nadzieję, że zwycięży jej kandydat, Maurycy Zamoyski. Mimo że prowadził w pierwszej i następnych turach głosowań, ostatecznie przegrał z Narutowiczem niewielką ilością głosów. Stroński napisał wówczas komentarz pod znamiennym tytułem „Ich prezydent”. Miał na myśli mniejszości narodowe głosujące na Narutowicza. 

Przekonywał, że wybór ten „wytwarza stan rzeczy, z którym większość polska musi walczyć”. A w dzień po zamordowaniu Narutowicza w artykule „Ciszej nad tą trumną” wyraził oburzenie, że środowiskom prawicowym zarzuca się przygotowanie gruntu do tej zbrodni.

Stroński żałował tego, co wówczas napisał. W 1939 roku przyznał, że udział w tej nagonce był największym błędem w jego życiu.

Mimo wielkich starań „Rzeczpospolita” nie stała się pismem dochodowym. Czy źródło niepowodzenia nie tkwiło już w założeniach dziennika?

Paderewski zaakceptował nie tylko tytuł, skład redakcji, ale i jej budżet. A ten nie był oparty nie tylko na badaniach rynku czytelniczego, ale rzetelnej ocenie. Stroński liczył na wpływy ze sprzedaży na poziomie 120 tys. egzemplarzy. Nakład jednak szybko spadał. Trzeba było zlikwidować mutacje wychodzące w południe - nie wytrzymały konkurencji z informacjami porannej prasy lokalnej.. Postępowało zubożenie społeczeństwa, lata 1923–24 były kryzysowe dla gospodarki. Podwyższenie ceny dziennika o 100 proc. – z 5 do 10 marek – okazało się błędem. Gazeta kurczyła się, a na pierwszej stronie, zaraz pod winietą, zaczęły ukazywać się – zamiast tekstów – reklamy. Czytelnicy odchodzili. Jesienią 1924 r. dziennik rozchodził się w nakładzie zaledwie 20 tys. egzemplarzy.

Stroński przeszacował liczbę czytelników. A może jego gazeta była zbyt radykalna?

Nie cała prawica zgadzała się z tym, co pisała prawicowa gazeta Strońskiego, z jego poglądami. Komentarze naczelnego, nadające pismu ton, promowały jego, a nie Paderewskiego. Fundator i główny udziałowiec czuł się zawiedziony, prawie nie istniał na łamach. Zresztą żal był obustronny. Stroński źle odebrał pojawienie się w redakcji trzech plenipotentów Paderewskiego, którzy mieli uzdrowić sytuację pisma. Chciał sam przejąć gazetę i poinformował o tym Paderewskiego. Ten jednak bez porozumienia z nim sprzedał tytuł razem z drukarnią za 100 tys. dolarów Wojciechowi Korfantemu.. Na znak protestu odeszło z redakcji razem z naczelnym 24 pracowników. Syndykat Dziennikarzy Warszawskich potępił sposób sprzedaży gazety. Stroński nie przyjął propozycji nowego właściciela, aby pozostał na stanowisku. Zażądał odsprzedania mu gazety. Korfanty odmówił. Dwa dni później Stroński został naczelnym dziennika „Warszawianka”, co świadczy o tym, że był przygotowany wcześniej do odejścia. Nowy dziennik szybko jednak upadł. Stroński w 1927 r. przeniósł się na KUL, gdzie wykładał do wybuchu wojny.. Ostatni numer „Rzeczpospolitej” ukazał się 31 grudnia 1931 roku.

Maciej Kledzik jest autorem monografii „Rzecz o Rzeczpospolitej”, Presspublica, Warszawa 2016 r.

Pierwsze wydanie dziennika Rzeczpospolita

Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii