Opublikowany 6 października przez „Rzeczpospolitą" mój artykuł „Dekret Bieruta już nie obowiązuje" doczekał się polemiki Juliusza Bennicha-Zalewskiego zamieszczonej 13 października 2017 r.: „Dekret Bieruta jednak nadal obowiązuje". Pan Juliusz Bennich-Zalewski we wstępie zauważa: „(...) teza autora jest szokująca –[chodzi o twierdzenie o nieobowiązywaniu dekretu Rady Ministrów i Prezydium Krajowej Rady Narodowej z 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy zwanego popularnie dekretem Bieruta – uwaga moja]. Niestety jednak na jej poparcie autor wskazuje kilka, trzeba przyznać, mocnych argumentów prawnych". W dalszej części mój polemista nie dostarcza jednak mocnych argumentów za koniecznością stosowania A.D. 2017 r. przepisów „dekretu Bieruta" jako ciągle obowiązujących.
To żaden argument
Tym, którzy nie czytali mojego artykułu, wyjaśnię tylko, że wskazywałem w nim na wątpliwość, czy ów akt prawny nie utracił mocy już w 1964 r. na mocy ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Przepisy wprowadzające kodeks cywilny, co jednak nie ma większego praktycznego znaczenia, bo PRL, delikatnie mówiąc, nie respektował ani nie tolerował roszczeń reprywatyzacyjnych, a zatem nie wydawano między 1964 a 1990 rokiem decyzji „zwrotowych".
Główny jednak argument za utratą mocy dekretu Bieruta wywiodłem z Konstytucji RP z 1997 r. i uchwalonej w związku z jej wejściem w życie ustawy z 22 grudnia 2000 r. o zmianie niektórych upoważnień ustawowych do wydawania aktów normatywnych oraz o zmianie niektórych ustaw – dalej jako ustawa z 22 grudnia 2000 r. (DzU z 2000 r. nr 120, poz. 1268), z której to wynikało, że po wejściu w życie Konstytucji RP źródłami prawa powszechnie obowiązującego nie mogą być już m.in. żadne dekrety ani inne akty prawa niemieszczące się w zamkniętym katalogu źródeł prawa określonym w art. 87 ust. 1 konstytucji. Przyjęcie tego poglądu faktycznie musi skutkować, co słusznie podniósł J. Bennich-Zalewski, „zablokowaniem" reprywatyzacji gruntów warszawskich w dotychczasowej formie, tj. jako przyznawanie prawa użytkowania wieczystego byłym właścicielom lub ich spadkobiercom na podstawie art. 7 dekretu Bieruta. Z argumentem o utracie jego mocy na podstawie art. 87 ust. 1 konstytucji J. Bennich-Zalewski właściwie merytorycznie nie polemizuje (na co liczyłem), podnosząc jedynie, że przecież „jednolite orzecznictwo sądów (...) w sprawach dekretowych (tysiące prawomocnych wyroków wydanych począwszy od lat 90.) nie kwestionuje obowiązywania dekretu". Taki argument to żaden argument. Chyba nieświadomie J. Bennich-Zalewski, formułując go, nawiązał do myśli niejakiego J. Goebbelsa (skądinąd sprawnego urzędnika), który twierdził, że „kłamstwo [w przypadku »wyroków dekretowych« należałoby mówić raczej o błędzie] tysiąc razy powtarzane staje się prawdą". Na szczęście tak nie jest. Błąd tysięcy ludzi (nawet sędziów lub prokuratorów) nie przestaje być błędem.
Wszystkie, Bieruta też
Nie sposób też zaakceptować poglądu autora, że akt prawny może utracić moc tylko poprzez jego „wyraźne uchylenie na mocy innego aktu prawnego", z którego to poglądu J. Bennich-Zalewski wywodzi, iż dekret Bieruta jako wyraźnie nieuchylony przez ustawę dalej obowiązuje. Powszechnie znana jest dyrektywa derogacyjna lex posteriori derogat legi priori (ustawa późniejsza uchyla moc obowiązującą ustawy wcześniejszej). O jej wadze świadczy choćby umieszczenie jej na kolumnie budynku Sądu Najwyższego w Warszawie. Jej odrzucenie doprowadziłoby nas do takich prawniczo, politycznie i życiowo absurdalnych wniosków jak ten, że w Polsce obowiązuje ciągle np. Konstytucja 3 maja, bo nie została „wyraźnie uchylona" (chyba że za wiążące uznać postanowienia konfederacji targowickiej!) przez żadną z uchwalonych w Polsce porozbiorowej lub w II RP konstytucji.
Czy autor polemiki uważa, że skoro takiej derogacji nie było, to pozostajemy królestwem z monarchią dziedziczną?! Co z Konstytucją Księstwa Warszawskiego z 22 lipca 1807 r.? Jej także nigdy oficjalnie nie uchylono. Co począć ze Statutem Organicznym Królestwa Polskiego nadanym przez cara po upadku powstania listopadowego w 1832 r. – nigdy formalnie nieuchylonej konstytucji Królestwa Polskiego – który to akt w art. 1 stanowił: „Królestwo Polskie przyłączone na zawsze do państwa rosyjskiego stanowi nierozdzielną część tego państwa". Żadna też ustawa wyraźnie nie uchyliła dekretu prezydenta RP z 22 listopada 1938 r. o rozwiązaniu zrzeszeń wolnomularskich (DzU z 1938 r. nr 91, poz. 624). Czy musimy uznać, że działalność zrzeszeń wolnomularskich jest dziś w Polsce zakazana? To pytania retoryczne, bo zasada lex posteriori derogat legi priori obowiązuje już ponad 2 tys. lat i dzięki niej opisane dylematy są łatwe do rozstrzygnięcia. Odwołując się do tej zasady, przyjąć trzeba, że skoro Konstytucja z 1997 r. wykluczyła możliwość traktowania wszelkich dekretów jako źródeł prawa, to uchyliła moc obowiązującą funkcjonujących uprzednio w polskim porządku, w tym dekretu Bieruta. Uwagi mojego polemisty uszło i to, że Sejm (choć nie musiał, „zrobiła" to już Konstytucja RP z 1997 r.) wspomnianą już ustawą z 22 grudnia 2000 r. w art. 75 ust. 2 uchylił (mało wyraźnie i nie do końca zgodnie zasadami techniki prawodawczej z 5 lipca 1991 r., MP 1991.44.310), m.in. wszystkie akty normatywne Rady Ministrów lub innych organów podjęte przed jej wejściem w życie, jeżeli zawierały normy powszechnie obowiązujące „za wyjątkiem rozporządzeń".