Jakub M. Iwaniec o aktywności rzecznika KRS: Żurek fiction

Nie sposób nie zauważyć aktywności rzecznika KRS - pisze sędzia delegowany czasowo do Ministerstwa Sprawiedliwości.

Aktualizacja: 22.10.2017 08:03 Publikacja: 22.10.2017 08:00

Jakub M. Iwaniec o aktywności rzecznika KRS: Żurek fiction

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa tym razem odniósł się do kampanii takjakbylo.pl, dotyczącej kondycji sądownictwa. Część spostrzeżeń jest trafna, część zaś to slogany, które można śmiało zaliczyć do gatunku Żurek fiction. To rodzaj publicystycznej interakcji między pejzażem i malarzem w czasie jego kontemplacji, w której przemieszane są elementy rzeczywiste (zasadnie piętnujące to, co należy) ze składnikami wyobrażonymi w głowie autora, których celowo w obrazie nie umieścił, oraz z elementami fobicznymi, które nosi w sobie. Wyszedł dość zgrabny piarowo tekst, którego wymowa nie napawa jednak optymizmem.

Modne słowo „niekonstytucyjne"

Rzecznik KRS, odwołując się do orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego (K 11/93, K 12/03), pisze o wzmocnieniu pozycji ministra sprawiedliwości, który „teraz będzie dowolnie powoływał prezesów sądów". Twierdzi, że nowa ustawa daje możliwości przeprowadzenia czystki wśród sędziów funkcyjnych. Gani też (i słusznie) sugestię, że zwierzchnicy sędziów są skorumpowani. Z każdym przekłamaniem należy walczyć, nie godząc się na bezpodstawne szkalowanie sędziów. W powyższych argumentach jest jednak trochę nieporozumienia, bo warto zapytać, dlaczego KRS, mając stosowne instrumenty, nie wniosła dotychczas o zbadanie zgodności tzw. nowelizacji prezesowskiej usp z konstytucją? Odnosi się wrażenie, że KRS (niestety na przemian z Iustitią i opozycją parlamentarną) prześcigają się w ilości użytych w mediach sformułowań „niekonstytucyjne". Przypomina to trochę hipochondryka, który narzeka, że jest chory, a gdy przyjdzie mu iść do lekarza, zamyka się w domu.

Faktem jest też, że ministerstwo nie było w stanie w ciągu dwóch lat opracować programu komputerowego ani przepisów określających przebieg losowania. Teza jest słuszna, ale nie do końca. Po pierwsze, nie było w stanie od 27 lat. Nieuprawnione jest głoszenie, że „rzeczywistym celem proponowanych zmian jest wymiana kadr, a nie usprawnienie pracy sądów". System losowego przydziału spraw jest opracowywany kompleksowo i miejmy nadzieję, już w przyszłym roku zostanie wdrożony. Nie sposób go wprowadzać z dnia na dzień, i to pod koniec roku kalendarzowego z uwagi na problemy natury organizacyjno-statystycznej, o czym rzecznik doskonale wie. Po drugie, wymiana kadry kierowniczej jest niczym szczególnym, również w wymiarze sprawiedliwości.

Rzecznik KRS krytykuje rozwiązanie usp zakładające, że sędziowie rejonowi będą mogli po dziesięciu latach służby przeskoczyć do sądów apelacyjnych. Niepojęte jest dla sędziego Żurka, że będą w stanie oceniać „legalność wyroków w skomplikowanych sprawach, których to rozpoznawanie parlament powierzył sądom okręgowym". Nic bardziej mylącego. Taki system obowiązuje w innych cywilizowanych krajach, np. w niektórych landach Niemiec. Nie zmienia to oczywiście mojego prywatnego zdania, że kariera sędziowska powinna być długa i wyboista oraz przebiegać przez każdy szczebel sądownictwa.

„Równie niezrozumiałe jest, że nowym wiceprezesem Sądu Okręgowego w Warszawie mianowano sędziego sądu rejonowego - przełożonym sędziów kontrolujących zgodność z prawem orzeczeń sądu rejonowego została osoba, która wydaje takie orzeczenia" – zauważa autor.

Czy naprawdę KRS nie rozumie różnic między nadzorem orzeczniczym a administracyjnym? To jedno. Drugie to kwestia niedostrzeżenia „zagrożeń" już istniejących, jak instancja pozioma czy rozpoznawanie przez prezesów w sądzie odwoławczym apelacji od orzeczeń wydanych przez sędziów „własnego" sądu. Czy rzeczywiście o zagrożenia tutaj chodzi? Dotychczas szeregowi sędziowie nie widzieli w tym problemu. Kolejne już odwoływanie się do warszawskiej zmiany władz sądu staje się groteskowe. Tym bardziej że sędziowie warszawscy do dziś pamiętają wystąpienie ówczesnej prezes Sądu Okręgowego oraz stanowisko samej KRS z 27 września 2012 r. w kwestii wykładni przepisów przejściowych zawartych w ustawie z 18 sierpnia 2011 r. o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych, dzięki któremu utrącono legalnie wybrane organy samorządu sędziowskiego.

Sędzia nieudacznik

„Czy opinia publiczna wie, że obowiązki urzędnicze w Ministerstwie Sprawiedliwości wykonują m.in. sędziowie, którzy zwyczajnie nie radzili sobie w codziennych sędziowskich obowiązkach?" – czytamy w grzmocie z Rakowieckiej. Odpowiem tak: pewnie i tacy też są, szkoda tylko, że to właśnie nie kto inny jak KRS tych nieradzących sobie często awansowała na wyższe stanowiska sędziowskie (wbrew opinii zgromadzeń) albo pozytywnie opiniowała na stanowiska prezesowskie (wbrew opinii zgromadzeń). Pan rzecznik – jako były sędzia delegowany do Ministerstwa Sprawiedliwości – zdaje się również nie dostrzegać pułapki logicznej, w którą wpadł, bo skoro porównuje część sędziów z ministerstwa do „miernot orzeczniczych", to nie wyklucza, że takowe też pozostały w sądach, zwłaszcza na stanowiskach funkcyjnych. Nie jest tajemnicą, że fotele prezesowskie i mniejszy wpływ sprzyjały hodowli specjalistów od spraw prostych i lekkich. Zaradzić ma temu właśnie system losowego przydziału spraw wraz z ich kategoryzacją.

„Ministerstwo i politycznie kierowana prokuratura udowodniły, o co tak naprawdę chodzi: jeśli sędzia wyda orzeczenie nie po myśli władzy, musi się liczyć z tym, że następnego dnia zajmie się nim prokurator" – twierdzi dalej rzecznik, podając przykłady (policki, krakowski-lekarski, krakowski-rolniczy i gdańsko-białostocki). Rzeczywiście, znane są różne przejawy nadgorliwości prokuratury. Sędziowie są wrażliwi na takie niewybredne ataki, zwłaszcza w mediach. Nie przypominam sobie jednak, by sędziemu w tych sprawach, oprócz jednej, o czym za chwilę, postawiono zarzut karny. Trzeba mieć w sobie naprawdę dużo etosu, by tak autorytatywnie wypowiadać się o sprawach, nie znając akt! Co do wątku krakowsko-rolniczego z elementem tragicznym (tymczasowy areszt), warto zadać sobie pytanie o reakcję KRS oraz wypowiedzi jej rzecznika bezpośrednio po ujawnieniu sprawy w grudniu 2016 r. Zainteresowanych uprzejmie odsyłam do internetu, w którym nic nie ginie.

Przejdźmy na koniec do nowelizacji ustawy o KRS. Czytamy ustami sędziego Żurka: „Minister proponuje, żeby posłowie i senatorowie mogli blokować nominacje sędziowskie w KRS – od kiedy parlamentarzyści nie są politykami? To będzie ciekawa sytuacja, gdy np. posłanka Krystyna Pawłowicz będzie nadal członkiem Rady wybranym przez Sejm i jednocześnie, jako poseł, będzie wybierała sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa".

Dla porządku: wyrwana z kontekstu i powołana przez rzecznika kwestia dotyczy nominacji na stanowisko sędziego, a nie na stanowisko członka KRS. Nieładna manipulacja z niemiłym wtrętem na temat koleżanki z Rady. Rzecznik ubolewa też, że większość parlamentarna wyrzuciła do kosza projekt ustawy o KRS autorstwa Iustitii, choć Ministerstwo zgłaszało podobny w 2016 r. Podnosi, że „stowarzyszenia sędziowskie nigdy nie proponowały, żeby sędziowie byli wybierani przez polityków. Rada poparła ten projekt, a większość parlamentarna go odrzuciła. Zakładał on, że kandydatów będą mogli zgłaszać obywatele, a członków KRS będą wybierali wszyscy sędziowie z całego kraju". Wypada zauważyć, że wspomniany „projekt-ad kosz" był faktycznie autorstwa Iustitii, niemniej został przez nią udostępniony jednej z partii opozycyjnych, która wniosła go jako własny. Taktyczne harakiri. Warto przypomnieć, że zgłoszony w 2016 r. projekt MS został skrytykowany w węzłowych założeniach właśnie przez Iustitię. Dalszy komentarz jest zbędny.

Autor jest sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie delegowanym czasowo do Ministerstwa Sprawiedliwości.

Rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa tym razem odniósł się do kampanii takjakbylo.pl, dotyczącej kondycji sądownictwa. Część spostrzeżeń jest trafna, część zaś to slogany, które można śmiało zaliczyć do gatunku Żurek fiction. To rodzaj publicystycznej interakcji między pejzażem i malarzem w czasie jego kontemplacji, w której przemieszane są elementy rzeczywiste (zasadnie piętnujące to, co należy) ze składnikami wyobrażonymi w głowie autora, których celowo w obrazie nie umieścił, oraz z elementami fobicznymi, które nosi w sobie. Wyszedł dość zgrabny piarowo tekst, którego wymowa nie napawa jednak optymizmem.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Artur Nowak-Far: Crowdfunding. Zmagania Dawidów i Goliatów
Opinie Prawne
Prof. Marlena Pecyna: O powadze prawa czyli komisja śledcza czy „śmieszna”
Opinie Prawne
Marek Isański: Dla NSA Trybunał Konstytucyjny zawsze był zbędny
Opinie Prawne
Stanisław Biernat: Czy uchwała Sejmu wpływa na status sędziów-dublerów
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Konfiskata auta. Rząd wchodzi w buty PiS