Rząd, minister sprawiedliwości, pracują nad kilkoma ustawami, w szczególności dużą nowelą procedury cywilnej (kodeks postępowania cywilnego) stosowanej w czterech piątych spraw sądowych. Już jednak w trakcie konsultacji społecznych projektu ujawniły się poważne różnice zdań, czy usprawniać poprzez zwiększenie rygorów dla podsądnych i sądów, w szczególności przywrócenie specprocedury gospodarczej dla przedsiębiorców, aby w ciągu pół roku mogli kończyć spór, czyli dwa razy szybciej niż (średnio) obecnie. Szkopuł w tym, że arkana spraw np. między frankowiczem a bankiem czy o odszkodowanie za powypadkową szkodę, są zbyt trudne do opanowania j przez nieprawnika, choćby wykształconego. Jest gorzej: mało kto potrafi i ma siłę sprzeciwiać się działaniom komornika egzekwującego nakaz zapłaty sprzed kilkunastu lat, w którym koszty znacznie przekraczają sam dług. A egzekucja jest przedłużeniem procesu.

Zanim zniesiono postępowanie gospodarcze w 2012 r., planowano likwidację większości z kilkunastu odrębnych procedur sądowych, które przecież postępowanie sądowe komplikują. Niewiele jednak z tego wyszło. Zresztą takich reform, a może lepiej powiedzieć: liftingów procedury, było w ostatnim ćwierćwieczu więcej.

Może zatem warto nie myśleć o kolejnym liftingu, ale przystąpić do głębszych reform. Jeśli nie ma pomysłu na sądy w ogóle, to przynajmniej na gruntowną reformę poszczególnych segmentów.

Ile mieliśmy np. zmian dotyczących doręczeń sądowych, a jak szwankowały, tak szwankują. Należy pilnie zreformować opłaty sądowe i egzekucyjne, aby nie generowały drobnych, zbędnych procesów, do których państwo – podatnicy, dopłacają, a które stały się żyłą złota dla części prawników. A co z tym Noblem, nie ma go przecież w dziedzinie prawa? Owszem, ale jest w dziedzinie ekonomii, a prosty, zrozumiały model procesu sądowego to czysty zysk. W sam raz na Nobla.