25 lat w służbie TOPR

Dokładnie ćwierć wieku temu, w marcu 1993 r. pierwszy ratowniczy śmigłowiec W-3A Sokół rozpoczął służbę w Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Do TOPR maszyna wyprodukowana w „Świdniku” trafiła jako dar Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy.

Publikacja: 23.02.2018 10:39

Foto: materiały prasowe

Ratownicze świdnickie śmigła dostępne na wezwanie w górach na zawsze zmieniły standardy niesienia pomocy poszkodowanym. W drugiej połowie lat 90-tych, po wypadku sokoła podczas ratowniczej akcji, w której zginęło dwóch pilotów: Janusz Rybicki i Bogusław Arendarczyk oraz dwóch „toprowców": Janusz Kubica i Stanisław Mateja, górscy ratownicy długo byli wspierani przez śmigłowce Wojska Polskiego, Policji oraz Straży Granicznej.

Powietrzna karetka

Po wymuszonej przerwie sokół ze znakami ratownictwa na kadłubie w Tatry jednak powrócił. Używany do dziś przez TOPR jest specjalistycznym powietrznym ambulansem i karetką wyposażoną w niezbędny sprzęt medyczny: defibrylatory, respirator, pompę infuzyjną, czy przydatną w specyficznym terenie nowoczesną wciągarkę.

Odpowiednie wyposażenie górskiego sokoła umożliwia podjęcie przez załogę bezpośrednich działań ratowniczych ze śmigłowca pozostającego w zawisie w najtrudniej dostępnych ścianach tatrzańskich. Specjalistyczny sprzęt ułatwia ewakuację zagrożonych turystów, ma przy tym zapewnić udzielenie pomocy oraz ochronę życia i zdrowia do czasu, aż poszkodowany znajdzie się w szpitalu. Ratownicy TOPR przekonują, że śmigłom ze Świdnika często udaje się przetransportować rannych z najdalszych partii Tatr do szpitala w czasie poniżej 30 minut.

Na pomoc sąsiadom

– W ciągu ostatnich trzech lat śmigłowiec był podrywany do akcji ratowniczej z naszej zakopiańskiej bazy blisko 600 razy. Biorąc pod uwagę, że w tym samym czasie ratownicy TOPR przeprowadzili ponad 1900 akcji, łatwo można obliczyć, że sokół towarzyszył nam w niemal co trzeciej interwencji – mówi Jan Krzysztof, Naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Ze statystyk prowadzonych przez TOPR wynika też, że tylko w ostatnich trzech latach uratowano dzięki powietrznym misjom helikoptera ponad 700 poszkodowanych turystów, podejmowanych głównie ze szlaków pieszych, ale także narciarzy, taterników i grotołazów oraz rowerzystów.

- Warto dodać, że polski sokół pomaga też naszym południowym sąsiadom. W ciągu ostatnich trzech lat nasz śmigłowiec interweniował aż 14 razy za granicą, ratując życie 18 osobom – wylicza naczelnik TOPR.

Opiekuńcze maszyny Świdnika

Pierwszy śmigłowiec W-3A Sokół dla TOPR zszedł z taśm produkcyjnych w Świdniku dokładnie 12 lutego 1993 r., a jego tatrzański „chrzest" odbył się kilka dni później, tj. 18 lutego 1993 r. W marcu 1993 r. pierwszy TOPR-owski Sokół rozpoczął dyżury ratownicze.

Jednak historia eksploatacji śmigłowców przez górskie ratownictwo sięga jeszcze lat 60-tych. W archiwum TOPR znajdziemy bowiem wzmiankę, że po raz pierwszy ratownicy użyli śmigłowca już w 1963 r. Był to również wytwarzany w PZL-Świdnik śmigłowiec SM-1. W późniejszych latach – aż do 1993 r. - ratownicy TOPR (wtedy jako Grupa Tatrzańska GOPR) korzystali ze śmigłowców Mi-2 działających w ramach Lotnictwa Sanitarnego z Krakowa dzięki ogromnemu zaangażowaniu pilota Tadeusza Augustyniaka.

Lubelskie śmigła dla świata

Mijają dekady a sokoły ze Świdnika nie obniżają lotów, nie tylko zresztą w służbie TOPR. W armii służy nadal prawie 70 śmigłowców W-3, latają też w policji i straży granicznej, są powietrznymi limuzynami państwowych VIP. Wykonują też misje komercyjne - przeciwpożarowe i transportowe w Polsce i kilkunastu krajach na świecie.

Nawet w czasach słabszej koniunktury sokoły nie dawały się kryzysowi. W ostatnich latach wielozadaniowe maszyny z PZL Świdnik miały swoje żniwa. Do klientów trafiło blisko 20 nowych W-3: oprócz 5 VIP-owskich helikopterów dla Sił Powietrznych RP, pozostałe, zmilitaryzowane wersje śmigłowca kupiły armie i inne formacje mundurowe Filipin , Algierii, Ugandy. Trwają negocjacje z kolejnymi potencjalnymi klientami, zainteresowanymi silnymi, dostępnymi cenowo i sprawdzonymi w trudnych warunkach, konstrukcjami z podlubelskiej fabryki.

Z myślą o służbach porządku publicznego i cywilnych klientach wciąż użytkujących ok. 100 sokołów w kraju i za granicą (m.in. w Czechach, Związku Myanmaru /Birmie, Hiszpanii, Korei Południowej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Niemczech, Wietnamie i Rosji), świdnicki zakład nie przestaje unowocześniać swojej maszyny. Nowej mocy W-3 doda już wkrótce m.in. modernizacja głównego wirnika.

Solidna, odporna konstrukcja

– Poprzez AgustaWestland /Leonardo Helicopters jesteśmy ważnym uczestnikiem unijnych programów badawczo rozwojowych, na czele z kolejnymi edycjami CleanSky, które do lotnictwa UE mają wprowadzić proekologiczne, oszczędzające energię i ograniczające hałas technologie i innowacje. Poczciwy sokół też na tym skorzysta – mówi Mieczysław Majewski prezes PZL Świdnik, firmy która jest dziś elementem włoskiej grupy Leonardo.

Majewski wspomina, że konstrukcja oblatana w drugiej połowie lat 80- tych zeszłego wieku była już na starcie wyjątkowo nowoczesna - jako jedna z pierwszych w Europie miała np. w pełni kompozytowe łopaty. Pod wieloma względami, przede wszystkim osiągów polski W-3 bił na głowę wiropłaty powstające na Wschodzie: latał szybciej i łatwiej osiągał rekordowe w tym czasie pułapy przelotów. Inne zalety maszyny do dziś doceniają zwyczajni użytkownicy: sokół to wyjątkowo solidna , odporna konstrukcja, wszechstronnie przetestowana w swoim czasie w ekstremalnych, nawet w syberyjskich warunkach.

Helikopter zmilitaryzowany

Przy masie własnej śmigłowca - 3900 kg i startowej 6400 kg, sokoły są wyjątkowo uniwersalne. W polskiej armii już niemal trzecią dekadę śmigłowiec używany jest do zadań transportowo-łącznikowych, poszukiwawczo-ratowniczych (także na morzu), rozpoznania oraz walki radio-elektronicznej. W-3 może zabrać na pokład 10 w pełni wyposażonych żołnierzy desantu. Do wojska trafiło także 8 sokołów zmodernizowanych do bojowej wersji Głuszec. To rasowe maszyny wsparcia wyposażone w cyfrową awionikę, umożliwiającą loty w trudnych warunkach i zautomatyzowaną broń pokładową. Według planów MON śmigłowce W-3 mają pozostać na uzbrojeniu do 2026 r.

- Jesteśmy szczególnie dumni z faktu, że w tym roku mija 25 lat od kiedy nasz sokół strzeże tatrzańskich szlaków i codziennie wspiera ratowników górskich w ich trudnej pracy. Ten jubileusz potwierdza jak dobrym, niezawodnym i efektywnym kosztowo śmigłowcem ratowniczym może być ten śmigłowiec, występujący przecież też w wersji ratownictwa morskiego Anakonda i bojowej Głuszec, który może być wykorzystywany w misjach poszukiwawczych i ratownictwa (Combat SAR) na polu walki - mówi Krzysztof Krystowski, wiceprezes Leonardo Helicopters.

-  Tekst powstał we współpracy z PZL-Świdnik - partnerem serwisu Rzecz o polskich śmigłowcach.

Ratownicze świdnickie śmigła dostępne na wezwanie w górach na zawsze zmieniły standardy niesienia pomocy poszkodowanym. W drugiej połowie lat 90-tych, po wypadku sokoła podczas ratowniczej akcji, w której zginęło dwóch pilotów: Janusz Rybicki i Bogusław Arendarczyk oraz dwóch „toprowców": Janusz Kubica i Stanisław Mateja, górscy ratownicy długo byli wspierani przez śmigłowce Wojska Polskiego, Policji oraz Straży Granicznej.

Powietrzna karetka

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej