Chiny nie zastąpią Polsce Zachodu

Atlantyzm nie jest trendy, ale nadal się opłaca

Aktualizacja: 29.11.2016 20:56 Publikacja: 29.11.2016 18:19

Chiny chcą robić interesy w Polsce, ale nie należy przeceniać znaczenia ich kapitału dla rozwoju pol

Chiny chcą robić interesy w Polsce, ale nie należy przeceniać znaczenia ich kapitału dla rozwoju polskiej gospodarki. Na zdj. prezydent Chin Xi Jinping z ministrem rolnictwa Krzysztofem Jurgielem oraz prezydentem Andrzejem Dudą podczas czerwcowej wizyty nad Wisłą.

Foto: AFP, Janek Skarzyński

Cywilizacja Zachodu hołubi indywidualizm i woluntaryzm. W polskiej tradycji wolność jest jedną z nadrzędnych wartości. To rzutuje na sferę gospodarczą. Po upadku Związku Sowieckiego wolna przedsiębiorczość zaczęła wracać do naszego kraju, a on sam wrócił do zachodniej rodziny, wstępując do NATO i Unii Europejskiej.

Na tych podstawach powinniśmy nadal budować. A jeśli się chwieją, dążyć do ich ponownego wzmocnienia. Narzędziem mogą być inicjatywy w Europie Środkowo-Wschodniej.

Ze względu na historię Polska to kraj zachodni, jednakże wzbogacony doświadczeniami typowymi dla tych państw, które zostały wielokrotnie doświadczone konfliktami zbrojnymi, okupacją oraz brakiem ciągłości instytucjonalnej. Część problemów naszego społeczeństwa wynika z serii czystek etnicznych i klasowych dokonanych na naszej ludności. Mimo to wychodzimy z tej traumy w toku trwającego już 26 lat komfortowego stanu, w którym nasz kraj może się rozwijać bez stałego zagrożenia dla swojej egzystencji.

Kryzys tożsamościowy

Obraz ten nie byłby jednak pełny bez opisu zachmurzonego horyzontu, który coraz lepiej widać w XXI w. W 2001 r. doszło do zamachu terrorystycznego w sercu ostatniego supermocarstwa. W latach 2008 i 2014 Rosja dokonała nielegalnych zaborów terytorium najpierw Gruzji, a potem Ukrainy. Aby odwołać się do przemówienia prezydenta Polski Andrzeja Dudy w siedzibie ONZ, na nowo rozgorzała walka prawa siły z siłą prawa. Okazuje się, że stan komfortowy dla Polski może się niebawem skończyć.

Obawy wzbudza także kryzys tożsamościowy NATO i Unii Europejskiej. Sojusz północnoatlantycki miał problem z tożsamością ze względu na zniknięcie głównego adwersarza, jakim był Związek Sowiecki; punktu odniesienia, który stale przypominał krajom sojuszniczym o potrzebie podtrzymania paktu. Paradoksalnie wzrost poczucia zagrożenia w Europie spowodowany przez Rosję może zadziałać na sojusz dobroczynnie, bo przypomni jego członkom o jego podstawowym zadaniu, czyli obronie przed agresją. Widać to w dokumentach ze szczytu NATO w Warszawie z 2016 r., w których szczególnie wybija się ten akcent.

Unia dotknięta kryzysem gospodarczym i migracyjnym jest zagrożona falą populizmu. Możliwe, że Europą będzie rządzić coraz więcej ekip nacjonalistów lub komunistów, którzy z dwóch krańców spektrum myśli politycznej będą destabilizować kontynent. Przyszłość UE jest kwestionowana, czego koronnym przykładem jest Brexit. Aby odwrócić tendencje dezintegracyjne, należy przywrócić Wspólnocie pierwotny sens, a integracja gospodarcza – niczym w Europejskiej Wspólnocie Węgla i Stali – wydaje się tu najlepszym argumentem.

Koło ratunkowe?

Problemy rodzą pokusę szukania łatwych rozwiązań. Jednym z nich jest postulat szukania koła ratunkowego w Państwie Środka. Juany mają być panaceum na problemy Europy Środkowo-Wschodniej. Na wszelki wypadek, gdyby NATO i UE miały się rozpaść, powinniśmy już sondować możliwość złożenia hołdu lennego Chinom w imieniu swoim oraz całego regionu.

Poszukiwanie alternatywy dla integracji z Zachodem może być samospełniającą się przepowiednią. Osłabianie wysiłków na rzecz wzmocnienia dwóch tarcz chroniących Polskę przed wojną od ponad 20 lat przez jałowe starania o przyciągnięcie uwagi Państwa Środka może wzmocnić procesy dezintegracyjne na Zachodzie. Polska nie powinna do nich przykładać ręki, bo w jej interesie jest ponowne wzmocnienie NATO i Unii.

Eksperymenty geopolityczne nie mogą zastąpić sprawdzonych narzędzi multilateralnych, które są pasami transmisyjnymi polskich interesów. Kwestionowanie użyteczności tych instrumentów powinno zostać zastąpione zabiegami o poszerzenie ich gamy i w ten sposób należy rozumieć np. starania Polski o wejście do G20. Być może nasz kraj nie jest w stanie powstrzymać pewnych tendencji, ale na pewno nie powinien uznawać ich za sprawy przesądzone i oddawać pola walkowerem.

Determiniści promujący pomysł zwrotu do Azji pod płaszczykiem realizmu politycznego odmawiają Polsce mocy sprawczej w ratowaniu jedności Zachodu, ale bez mrugnięcia okiem przekonują, że możemy zaangażować cywilizację chińską do rozwiązywania problemów naszej części Europy. Integracja gospodarcza z Chińczykami prezentuje się jednak na razie blado. Jak wskazują przedstawiciele instytucji rządowych zainteresowanych ożywieniem współpracy ekonomicznej z firmami chińskimi, Pekin interesuje się Europą Środkowo-Wschodnią jak Afryką i zamierza tutaj w podobny sposób zarabiać pieniądze.

Z doświadczeń polskiego rządu wynika, że chce angażować się głównie finansowo. Warunki tego zaangażowania są bardziej wyśrubowane niż w przypadku partnerów zachodnich, bo konsekwencje błędu chińskiego urzędnika są istotnie poważniejsze niż pracownika Europejskiego Banku Inwestycyjnego czy amerykańskiej agencji.

Eurokraci są w stanie się ugiąć i podpisać mniej korzystną umowę na dofinansowanie projektu ważnego z punktu widzenia Wspólnoty, np. na Ukrainie. Urzędnicy Państwa Środka dostają za błędy kary śmierci. Z tego względu elastyczność strony chińskiej jest ograniczona i nie należy przeceniać znaczenia tamtejszego kapitału dla rozwoju polskiej gospodarki. Dopiero po owocach je poznamy.

Za integracją z Zachodem przemawiają także prawo i standardy podnoszące jakość działalności gospodarczej w naszej części świata w porównaniu z państwami aspirującymi do niego, takimi jak Ukraina, czy odrzucającymi go – takimi jak Rosja czy Chiny. Nie można odmówić umiejętności naukowcom tych państw niedemokratycznych. Szczególnie Państwo Środka promuje odgórnie innowacyjność i nowe technologie. Wymiana wiedzy to ciekawa perspektywa dla Polski, jednak nie bez zastrzeżeń.

Banany w grze

Problem polega na tym, że z powodu przewagi orientalnego kolektywizmu nad okcydentalnym indywidualizmem w chińskim kapitalizmie państwowym ginie szacunek dla jednostki. Przykładem mogą być kolejne informacje o dziesiątkach zmarłych górników. Standardy wydobycia w Chinach są na najniższym poziomie na świecie. Podobnie jest w przypadku strajków pracowników tamtejszych korporacji w Afryce, którzy skarżą się na nieprzestrzeganie ich praw.

Społeczeństwo chińskie nie protestuje przeciwko prześladowaniom religii i mniejszości narodowych w Państwie Środka. Istnieje przepaść między mentalnością cywilizacji chińskiej i zachodniej, a dla Polaków, którzy zmierzą się z tym faktem, wybór będzie prosty.

Mimo to korzyści reintegracji transatlantyckiej są obecnie kwestionowane. Politycy z różnych stron spektrum politycznego zaskakująco zgodnie atakują umowy handlowe CETA i TTIP, szukając coraz dalej argumentów za izolacją ekonomiczną. Jednocześnie chwalą chiński model kapitalizmu państwowego, twierdząc, że to ciekawa alternatywa dla Europy.

Mało popularne są faktyczne argumenty za wzmocnieniem integracji gospodarczej w zachodniej rodzinie, czyli perspektywa uniezależnienia się od surowców z Rosji dzięki alternatywie zza oceanu oraz większa konkurencyjność zjednoczonych gospodarek Ameryki i Europy w rywalizacji z Państwem Środka.

To także wyższe, „zachodnie" standardy, o których marzyli nasi rodzice w Polsce Ludowej. To również lepsza pozycja przedsiębiorców w relacjach z państwem. Standardów bronią nie tylko umowy z USA i Kanadą, ale także acquis communautaire – dorobek prawny Unii Europejskiej.

Warto się rozprawić przy tej okazji z argumentem ad bananum, czyli znanym przykładem regulacji na temat krzywizny banana wprowadzonej przez eurokratów. Przepis w rzeczywistości doprowadził do promocji rodzimych bananów przez zablokowanie bardziej skrzywionych owoców z Afryki. Było to wsparcie Brukseli dla europejskich przedsiębiorców. Te przykłady można mnożyć, a regulacje chroniące przed monopolem Gazpromu być może przemówią wystarczająco mocno. Nie wszystkie mecze udaje się na brukselskim boisku wygrywać, ale wciąż warto grać.

Sztandarowym przykładem polskiej mocy sprawczej w budowie integracji gospodarczej może być projekt Bramy Północnej, czyli wzbogacenia istniejącej infrastruktury terminalu LNG o Korytarz Norweski, którym miałby popłynąć tani gaz z szelfu Morza Północnego. Integracja gospodarcza ze Skandynawami, z których część to nasi sojusznicy w NATO, jest również ciekawym, niewystarczająco wykorzystanym dotąd kierunkiem. To tam powinniśmy szukać nowych technologii i rozwiązań, a nie za murem chińskim.

Gazoport i Korytarz będą się uzupełniać. Podobny model funkcjonuje w Belgii i zapewnia temu krajowi oraz sąsiadom w Europie Zachodniej bezpieczeństwo dostaw oraz konkurencję na rynku. Do Świnoujścia mógłby docierać także gaz skroplony ze Stanów Zjednoczonych. Przez nasz kraj gaz może docierać do całej Europy Środkowo-Wschodniej infrastrukturą wspieranego funduszami europejskimi Korytarza Północ–Południe łączącego nasz terminal z planowanym obiektem w Chorwacji. Polacy prowadzą już rozmowy na ten temat, także z Ukrainą.

Integracja militarna z Chinami lub wschodnim blokiem wojskowym, taka jak Szanghajska Organizacja Współpracy, to fantastyka, choć nie dla każdego. Jasne jednak jest, że pokój w Europie jest możliwy dzięki sile NATO i Unii Europejskiej. Pierwszy odstrasza potencjalnego przeciwnika, a drugi godzi historycznie zwaśnione narody Starego Kontynentu.

O pewnej mocy sprawczej w zakresie bezpieczeństwa niech świadczy sukces w postaci ściągnięcia na wschodnią flankę sił paktu przez koalicję krajów obawiających się Rosji, a także posłany dalej polski przykład wysokich wydatków na zbrojenia powyżej 2 proc. PKB wyznaczonych przez sojusz. Jeśli chodzi o Unię, to tylko za pośrednictwem Brukseli przykładowe spory Warszawy i Berlina mogą być prowadzone fair. Choć czasem mechanizmy europejskie nas zawodzą, to jednak udaje się wygrywać, czego przykładem niech będą inicjatywy na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa energetycznego w ramach Unii Energetycznej.

Polski Prometeusz

Rola Europy Środkowo-Wschodniej w reintegracji Zachodu może być znacząca. Współpraca regionu w opozycji do Brukseli i Waszyngtonu musiałaby się skończyć wzmocnieniem ruchów odśrodkowych, co w rzeczywistości obniża szanse realizacji takiego scenariusza, bo żaden kraj dawnej sowieckiej strefy wpływów nie chce rezygnować z Zachodu. Tymczasem współpraca naszej części Europy za wsparciem Unii i Stanów może przynosić owoce, pomimo różnic dzielących Warszawę i pozostałe stolice między Bałtykiem, Morzem Czarnym i Adriatykiem.

Przykładem niech będą wymienione wyżej wschodnia flanka i Korytarz Północ–Południe. Polska i jej sojusznicy w regionie mogą za pomocą tych narzędzi krzewić bezpieczeństwo (a w rzeczywistości wolność) w ramach zachodniej rodziny, ale także poza jej obecne granice, dalej na wschód lub na Kaukaz. Jeśli Polsce po raz kolejny w historii ma przypaść los Prometeusza, to niech tym razem będzie on bardziej interesowny i uratuje więcej niż własną ciągłość państwową. Polski Prometeusz może się dziś przyczynić do rewitalizacji Zachodu.

Eurazjatyzm próbuje rywalizować z atlantyzmem i pomaga mu moda na oryginalność. W okresie przewartościowania, z którym mamy obecnie do czynienia, popularne stają się wszelkie nowości, których symbolem niech będzie hasło z pierwszej kampanii prezydenckiej Baracka Obamy, czyli trudna do zdefiniowania „zmiana", której najbardziej prominentnymi przejawami były stan pochodzenia i kolor skóry kandydata.

Dla Polski nic się nie zmieniło. Stan błogosławiony pozwalający jej rozwijać się gospodarczo powinien trwać jak najdłużej. Dlatego trzeba doprowadzić do renowacji jego dwóch tarcz – Unii Europejskiej i NATO. Warszawa ma tu swoje zadania do wypełnienia.

Cywilizacja Zachodu hołubi indywidualizm i woluntaryzm. W polskiej tradycji wolność jest jedną z nadrzędnych wartości. To rzutuje na sferę gospodarczą. Po upadku Związku Sowieckiego wolna przedsiębiorczość zaczęła wracać do naszego kraju, a on sam wrócił do zachodniej rodziny, wstępując do NATO i Unii Europejskiej.

Na tych podstawach powinniśmy nadal budować. A jeśli się chwieją, dążyć do ich ponownego wzmocnienia. Narzędziem mogą być inicjatywy w Europie Środkowo-Wschodniej.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej