Co profesor nauk humanistycznych robi w brutalnej polityce? – pytali się siebie nawzajem koledzy profesorowie Piotra Glińskiego, kiedy ten w 2012 r. postanowił zaangażować się w działania PiS. – Teraz już wiemy, co... – odpowiadają dziś, siedząc nad pierogami w profesorskim bufecie PAN. – Okropnie się denerwuje...
Te nerwy można obserwować przy różnych okazjach. Przeważnie wtedy, kiedy profesor czuje się zaatakowany osobiście. – Ma za cienką skórę jak na polityka – mówi jeden z byłych kolegów z Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, którego Gliński był przewodniczącym do 2011 r. – Nie znosi krytyki pod własnym adresem, ale jednocześnie potrafi stanąć w czyjejś obronie i jest wrażliwy na niesprawiedliwość.
Odsłonięte kulisy
Tak też było podczas ostatniej rozmowy w „Wiadomościach" TVP. Po kolejnym napastliwym materiale o organizacjach pozarządowych, który wicepremier oglądał już w studio, dał się wyprowadzić z równowagi. Po raz pierwszy zaatakowano w TVP z nazwiska jego żonę, ujawniając w tonie śledczym, że rządzone przez Glińskiego Ministerstwo Kultury przekazało dotację w wysokości 50 tys. zł dla fundacji Stocznia. Jej dyrektorką jest Zofia Komorowska, a członkiem Rady Renata Koźlicka-Glińska.
Wicepremierowi łamał się głos, tłumaczył, że nie ma wpływu na przydzielanie pieniędzy, a żona reprezentuje w Radzie Stoczni jedynie sponsora, czyli polsko-amerykańską Fundację Wolności, w której jest dyrektorem programowym.
Prowadzący rozmowę Michał Adamczyk nazwał krucjatę „Wiadomości" „dziennikarską dociekliwością". – Nie mamy prawa do krytyki? – dopytywał. – Nie, bo robicie to w sposób skrajnie nieprofesjonalny – odpowiadał wicepremier. I dodał niezbyt fortunnie: – Dzwoniłem nawet do kierownictwa TVP w tej sprawie i proponowałem, że przyjdę do państwa programu i wyjaśnię, jak wygląda ta sytuacja. A przychodzę do programu i jestem atakowany. To jest kompromitacja telewizji publicznej – łajał dziennikarza.