Polityk PiS: Posłowie mówią do pustej sali

Wyznaczanie nowych celów PiS odbędzie się w otoczeniu prezesa Kaczyńskiego - mówi Waldemar Paruch, członek Rady Programowej Prawa i Sprawiedliwości.

Aktualizacja: 22.11.2017 16:49 Publikacja: 21.11.2017 18:17

Polityk PiS: Posłowie mówią do pustej sali

Foto: Reporter, Jacek Domiński

Rzeczpospolita: Jak scharakteryzowałby pan dwa lata Sejmu? Wiele rzeczy się wydarzyło...

Prof. Waldemar Paruch, doradca marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, członek Rady Programowej PiS: Sejm skutecznie uczestniczył w dobrej zmianie. Sprawnie udało się przeprowadzić proces legislacyjny najważniejszych projektów z programu Zjednoczonej Prawicy. To oczywiście wywołało rozliczne napięcia. Mamy tego świadomość. Kłopotem tego Sejmu nie jest polaryzacja, stan normalny w demokracji, tylko model opozycji.

Nie ma pan wrażenia, że ta polaryzacja jest silniejsza niż wcześniej?

Nie wiem, czy silniejsza. Jest za to spór o kwestie zasadnicze. Proszę sobie przypomnieć, jak funkcjonował parlament, gdy była w nim Samoobrona. Teraz jednak między tzw. opozycją totalną a rządzącymi nie ma zgody w sprawach fundamentalnych. I to powoduje inny poziom sporu. Na to przełożyły się inne rodzaje zachowań, nie mówiąc już o języku.

Tyle że język jest ostry z obydwu stron.

Tak, ale jest to pytanie, na ile ten język oddaje uczciwie sposób myślenia. Nawiązuję do debaty, która miała miejsce w Sejmie, kiedy politycy PO zaczęli się powoływać na słowa śp. Lecha Kaczyńskiego. To już było kompletnie nieuczciwe.

Czy to nie wynika z tego, że nie wszedł w życie tzw. pakiet demokratyczny poszerzający możliwości opozycji?

Przypomnę, że prezes PiS Jarosław Kaczyński proponował swoistą instytucjonalizację funkcji lidera opozycji. Po pierwsze, opozycja odrzuciła ten pomysł, po drugie, były problemy z dogadaniem się między jej przedstawicielami. To była kompleksowa oferta. Opozycja nie przedstawiła własnej kontrpropozycji, rozmowy się nie rozpoczęły.

Na łamach „Rzeczpospolitej" pisaliśmy o planowanych zmianach w trybie pracy Sejmu. To byłaby rewolucja.

Nie nazwałbym tego rewolucją. To racjonalizacja prac Sejmu. Pytanie, na ile wszystkie stronnictwa porozumieją się w tej kwestii. To jest pytanie zadawane przez widzów oglądających transmisje obrad Sejmu – dlaczego posłowie mówią do pustej sali. Posłowie tłumaczą się, że równolegle toczą się prace komisji. Porównywałem ostatnie trzy kadencje Sejmu. Ten Sejm w zakresie liczb oddających jego aktywność nie różni się tak bardzo od poprzednich. Ale ma znacznie lepsze notowania niż w poprzednich kadencjach. Projekt zmian leży na stole. To jest oferta.

Na ile na obecną sytuację wpłynęło duże tempo prac nad najważniejszymi ustawami przez ostatnie dwa lata?

Są okoliczności, które na to tempo wpływały. Strategia „ulica i zagranica" przyjęta przez opozycję. To wymagało zmiany strategii politycznej obozu rządzącego. Pewnie niektóre ustawy mogłyby być bardziej dopracowane. Ale chodziło o szybkość realizacji fundamentalnych obietnic. Te kluczowe nie mogły utknąć. Zwłaszcza że opozycja posługuje się – jak to w demokracji – różnymi środkami parlamentarnymi, w tym obstrukcją. PiS zależało, aby jak najszybciej wprowadzić w życie kluczowe obietnice. Jest dwa lata na reformowanie państwa, później dwa lata na stabilizację.

Czy pana zdaniem teraz potrzebny jest nowy impuls programowy w ramach Zjednoczonej Prawicy?

Zdecydowanie tak. Nie mam żadnych wątpliwości, że wyznaczenie nowych celów politycznych, które będą podstawą tworzenia nowego programu politycznego (i w efekcie kampanii wyborczej w 2019 roku), musi się dokonać wokół prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Wyborcy, jak i politycy w Polsce wiedzą, kto podejmuje strategiczne decyzje.

Pytanie o kierunek. Czy np. powinien to być kolejny program na skalę 500+?

Uważam, że najbliższe dwa lata powinny być podporządkowane uporządkowaniu sytuacji po wprowadzeniu głównych zmian. Pozostały dwie – reforma wymiaru sprawiedliwości oraz dekoncentracja mediów. Nie ma też wątpliwości, że w ramach prac nad ordynacją wyborczą trzeba uniemożliwić powtórzenie się sytuacji z 2014 roku.

A nowe projekty socjalne?

Aby sformułować szeroką ofertę socjalną, potrzebne są kolejne impulsy gospodarcze. Czyli realizacja na wyższym poziomie planu Morawieckiego. Posunięcie się dalej, chodzi o zakończenie procesu porządkowania systemu podatkowego, o konstytucję dla biznesu. Bez uporządkowania tej sfery trudno wyobrazić sobie rozbudowę sfery socjalnej – potrzebne są pieniądze. Moje zdanie jest takie, że prace tego drugiego dwulecia muszą być podporządkowane przygotowaniu oferty programowej na 2019 rok.

Czyli rzeczy bardziej fundamentalne na nową kadencję?

Tak. To jest moja opinia. Ta oferta powinna iść w kierunku rozwiązywania problemów dotyczących jakości życia. Teraz rozwiązano problemy ilościowe – bieda, nędza. 500+ ma niesamowity wpływ na życie ludzi. Potwierdzają to badania sondażowe. Natomiast jakość życia wiąże się przede wszystkim z przestrzenią publiczną. Tu mamy wielkie problemy. Jest potrzebna modernizacja miast i wsi. Chociażby po Polsce bardzo trudno się poruszać, będąc niepełnosprawnym ruchowo. Mamy też starzejące się społeczeństwo. Jest kwestia służby zdrowia i dokończenia reformy oświatowej. Tu są problemy do rozwiązywania. Czas na program Dostępność+. To są cele na następną kadencję.

Jest pytanie o danie państwu narzędzi do realizacji różnych projektów. Bo PiS wprowadzało w życie projekt 500+ bez systemowej, strategicznej zmiany na zapleczu.

Trzeba podjąć dyskusję przede wszystkim nad kształtem jednego z „narzędzi". Nad konstytucją. Ale nie w tej kadencji, tylko po 2019 r. Konstytucja w 1997 została napisana dla słabego państwa. Jest tyle płaszczyzn konfliktu wmontowanych w konstytucję. Dążąc do bycia silnym państwem na arenie międzynarodowej, na pewno musimy dokonać zmiany wielu rozstrzygnięć ustrojowych.

Pytanie też o przełamywanie tzw. resortowości na poziomie rządowym.

Nie tylko na rządowym. Proszę zwrócić uwagę na pozycję wojewodów. Oni są odpowiedzialni za bardzo wiele dziedzin życia. Ale nie mają instrumentów, aby je realizować. Wojewoda jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo, ale mamy administrację specjalną, która tylko teoretycznie podlega wojewodzie. Warto zastanowić się nad przebudową i tu. Tak samo potrzebna jest dyskusja o uporządkowaniu samorządów.

Jest też kwestia likwidacji niektórych ministerstw.

Pytanie, czy niektóre nie zostały sztucznie stworzone, jak ministerstwo cyfryzacji, które powstało w okresie PO–PSL. Czy są tu spektakularne sukcesy, jeśli tak, to jakie. Na ile dziś mają być odrębne resorty środowiska i energii. To jest pytanie o cele polityczne. Głębokość rekonstrukcji będzie definiowana przez te cele.

Toczy się dyskusja o tym, czy Jarosław Kaczyński zostanie ponownie premierem. Jest też teza, że taka zmiana wywoła spadki sondażowe, bo prezes nie ma takiego wizerunku jak premier Szydło.

Jeśli to się wydarzy, to nie będzie żadnych automatycznych spadków sondażowych. To tak nie działa. Badania pokazują, że Polacy doskonale wiedzą, kto podejmuje decyzje i kto jest liderem tzw. obozu dobrej zmiany. Tu nie ma żadnych wątpliwości społecznych. Moim zdaniem należy patrzeć na to tak – dobiera się polityków do celów politycznych. Zjednoczona Prawica potrzebuje jedności na innym poziomie niż dotychczas, a to gwarantuje jedynie Jarosław Kaczyński. Taki jest stan rzeczywistości.

Czyli co byłoby celem?

Po pierwsze, aby odejść od Polski resortowej, potrzebny jest silny urząd premiera. Tylko silny urząd premiera uznany przez wszystkich ministrów przełamie w praktyce resortowość. Po drugie, porównując prezesa PiS do premier Szydło – pani premier jest politykiem, możemy dyskutować nad oceną jej dokonań. Są znaczne. Ale Jarosław Kaczyński to inna półka – historycy używają takiego określenia – mąż stanu. To inna kategoria polityczna. Jarosław Kaczyński wielokrotnie udowodnił, że interesuje go realizacja celów politycznych, a nie sprawowanie jakiegokolwiek urzędu.

Na ile impulsem do zmian może być obecna postawa Pałacu Prezydenckiego?

Na pewno sytuacja po 24 lipca wymaga nowego uporządkowania w relacjach w czworokącie prezydent – premier – lider partii – klub parlamentarny. Jeśli chce się realizować nowe cele polityczne, uporządkowanie musi nastąpić. Bez tego obóz Zjednoczonej Prawicy może mieć problemy. Przy ustawach, które szybko trzeba było realizować, nastąpiła pewna instrumentalizacja klubu parlamentarnego. Tu była niesamowita dyscyplina, jeśli chodzi o obecność, przy około 50 posłach, którzy są ministrami. Teraz ustawy nie powinny już wymagać takiego szybkiego procedowania.

Jak pan ocenia obecne sondaże?

Rząd premier Beaty Szydło nie dostał na początku swoich rządów premii, bo szybko zaczął się konflikt. Dopiero teraz jest ta premia. PiS zyskuje nowych wyborców. Ma żelaznych wyborców, ok. 25 proc. I jest elektorat dodany. Nie ma też społecznej akceptacji w Polsce dla strategii opozycji „ulica i zagranica". To są przyczyny zwyżek. Jako politolog jestem zdumiony tym, że opozycja nie zmieniła po dwóch latach swojej nieefektywnej strategii.

 

Rzeczpospolita: Jak scharakteryzowałby pan dwa lata Sejmu? Wiele rzeczy się wydarzyło...

Prof. Waldemar Paruch, doradca marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, członek Rady Programowej PiS: Sejm skutecznie uczestniczył w dobrej zmianie. Sprawnie udało się przeprowadzić proces legislacyjny najważniejszych projektów z programu Zjednoczonej Prawicy. To oczywiście wywołało rozliczne napięcia. Mamy tego świadomość. Kłopotem tego Sejmu nie jest polaryzacja, stan normalny w demokracji, tylko model opozycji.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej