Czy Polska maszeruje w kierunku V RP?

Trzeba zastanowić się nad tym, co warto zostawić z III RP.

Aktualizacja: 26.07.2017 08:21 Publikacja: 25.07.2017 19:25

Czy Polska maszeruje w kierunku V RP?

Foto: AFP

Od dwóch lat ustawa zasadnicza de facto traciła na znaczeniu. Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości zwykle nic dobrego na jej temat do powiedzenia nie mieli. Obrót spraw w konflikcie o KRS i Sąd Najwyższy zmienił reguły konstytucyjnej gry.

Prezydent Andrzej Duda podwójnym wetem przywrócił powagę Konstytucji z 1997 r. Co ciekawe, jednocześnie pogłębił podziały zarysowujące się po stronie zwolenników PiS, jak i manifestujących przeciwko „reformie" wymiaru sprawiedliwości.

Dwie prędkości

Niektórzy komentatorzy snuli dywagacje o makiawelicznych „ustawkach". Rywalizacja pomiędzy premierem a prezydentem na orędzia, oświadczenie rzecznika rządu, że „trudno zrozumieć decyzję pana prezydenta o zawetowaniu ustaw o SN i KRS", i inne komentarze z wnętrza PiS pokazują, że na prawicy istnieje pęknięcie, które radykalizm proponowanych zmian w sądownictwie wydobył na światło dzienne – a weto pogłębiło. Podział na umiarkowanych i rewolucjonistów w parlamencie został spacyfikowany (słynny gest Jarosława Gowina). Jednak rezonuje w publicystyce. Tygodniki prawicowe rozłupał spór o „reformę". Idea faktycznego zniesienia trójpodziału władzy, niechlujstwo legislacyjne, niezrozumiały pośpiech budziły opór.

Podwójne weto ujawniło prawicę „dwóch prędkości". Uosobieniem obozu umiarkowanego stała się Zofia Romaszewska, której autorytetu, nie tylko na prawicy, niepodobna kwestionować. Z Polski Razem wyciekają informacje o planach poparcia prezydenckiego weta.

Nie zmienia to faktu, że rewolucjoniści z PiS ex definitione nie zwracają uwagi na opory umiarkowanych. Podczas prac legislacyjnych nie cenili zbytnio dyskusji merytorycznej ani procedur sejmowych. Nawet własne błędy w sztuce stanowienia prawa tłumaczą walką z postkomunizmem czy imposybilizmem. A w sytuacji podziału „my" kontra „oni" pod ręką znajduje się słowo „zdrajca".

Sprawa sprowadza się zatem do żądania bezwzględnego posłuszeństwa. Na takie łamanie kręgosłupów jednak umiarkowani nie są gotowi przystać. Dla osób o pozycji Romaszewskiej to obraźliwe. W odniesieniu do prezydenta RP oznaczałoby to żądanie rezygnacji z realnej władzy.

Dwa pokolenia protestujących

Jednak ostatnie dni ujawniły także inne podziały. Po stronie manifestujących młodszych osób wyraźnie wyrażano chęć zdystansowania się wobec opozycji parlamentarnej. Z uporem organizowano manifestacje apolityczne i bezpartyjne, co politycy zjednoczonej opozycji witali nieszczerymi uśmiechami.

Ktokolwiek przyglądał się tym demonstracjom, natychmiast zdawał sobie sprawę, że podziały międzypokoleniowe to coś więcej niż metryka. Młodych irytował sposób działania starszych polityków choćby w kwestii wyłaniania kolejnych liderów czy zajmowania miejsc na scenie.

W bezpartyjnych manifestacjach zaskakiwał pozytywny przekaz, instynktowna niechęć do konfliktu międzypartyjnego oraz język – wolny od agresji.

Wreszcie nie było tam ani wyjaśniania obecnego konfliktu słownikiem rodem z PRL, ani wzajemnej walki dawnych dysydentów. Znamienne, że np. Stefan Niesiołowski, zapewne nie mogąc odnaleźć się wśród młodych protestujących, opuścił demonstrację.

Co dalej?

Wybory jednak wygrywają partie polityczne, a nie manifestacje. Rodzi się zatem pytanie o strategie wobec PiS.

Z sondażu „Kantar Public" wynika, że protesty przeciwko reformie sądownictwa nie wpłynęły na poparcie dla partii rządzącej. Zjednoczona opozycja (PO wraz z Nowoczesną) jest w stanie pokonać partię Kaczyńskiego, ale już nie koalicję PiS z Kukiz'15.

Pierwsza strategia to zjednoczona opozycja. Rozwiązanie nie jest wolne od wad, które pokazała kariera KOD-u. Nie chodzi o tarcia o przywództwo, ale i o to, że Nowoczesna, która powstała ze sprzeciwu wobec PO, ostatecznie bierze na siebie ciężar ośmiolecia partii Schetyny.

Druga to oddzielne atakowanie PiS. To rozwiązanie ma zalety: jest wiarygodne ideologicznie w oczach wyborców, zaś poszczególne partie polityczne odpowiadają za siebie. To nie wyklucza koalicji po wyborach, ale pozwala demonstrować ideę pluralizmu.

V RP

Jednocześnie, przyglądając się nurtom opozycyjnym wobec prawicy rewolucyjnej, widać, że brakuje projektu symbolicznego.

Opozycja buksuje z braku wizji na przyszłość. Szukanie odpowiedzi na pytanie „wracać do stanu sprzed 2015 czy nie", rozważone na chłodno, wydaje się jałowe i dzielące.

I tu lekcja dla obozu prodemokratycznego. Prawica swoje marzenia o Polsce ubrała w sieć postulatów pod nazwą IV RP. W istocie każdy wpisywał tam swoje marzenia. Podziały po stronie opozycji może zasypać równie symboliczny projekt V RP, czyli spisywanie postulatów na czas po PiS-ie. Można byłoby wówczas wreszcie wyjść z reaktywności wobec prawicy rewolucyjnej i zaproponować agendę na przyszłość.

Dla jasności: to nie dzielenie skóry na niedźwiedziu ani wezwanie do zmiany konstytucji. Hasło V RP to strategiczna próba wyjścia z pata programowego. Istotne byłoby tu spokojne rozważenie, co chcielibyśmy pozostawić z III RP, a co dodać nowego. Do debaty mogliby się włączyć państwowcy, konserwatyści i legaliści, także z prawicy umiarkowanej, co doskonale widać na przykładzie „reformy" sądownictwa. Z dyskusji ostatnich tygodni wynikało, iż zmian pragną... wszyscy.

Pozwala także wyjść poza anachroniczny język „dekomunizacji" w 2017 r. To wymysł, który tworzy sztuczne podziały. Ostatnio w Senacie panowała niemal jednomyślność co do dekomunizacji. PO głosowała tak jak PiS.

Po protestach i wecie na gwałt potrzebny jest projekt V RP lub jego odpowiednik. Metaforyczny czy nie, ale taki, który będzie symbolizować namysł nad przyszłością po dzisiejszym zamęcie. Tym ważniejszy, że – co widać było podczas demonstracji – gros aktywnych w polityce młodych Polaków nie myśli wcale o Polsce tak jak poprzednie pokolenia.

I kto wie, może „ruch do przodu" pozwoliłby opozycji na przezwyciężenie dwóch lat złej passy w sondażach.

Autor jest redaktorem naczelnym „Kultury Liberalnej", adiunktem na Wydziale Prawa i Administracji UW, współkierownikiem projektu polskiego w St. Antony's College, University of Oxford.

Od dwóch lat ustawa zasadnicza de facto traciła na znaczeniu. Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości zwykle nic dobrego na jej temat do powiedzenia nie mieli. Obrót spraw w konflikcie o KRS i Sąd Najwyższy zmienił reguły konstytucyjnej gry.

Prezydent Andrzej Duda podwójnym wetem przywrócił powagę Konstytucji z 1997 r. Co ciekawe, jednocześnie pogłębił podziały zarysowujące się po stronie zwolenników PiS, jak i manifestujących przeciwko „reformie" wymiaru sprawiedliwości.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego