Pozycję strategiczną państwa wyznaczają warunki zewnętrzne oraz to, jak ono sobie z nimi radzi. W najgłośniejszych sprawach dotyczących geopolityki i bezpieczeństwa (co się z sobą ściśle wiąże), a więc stosunku do uchodźców i narzucania kwot przez UE, wzmocnienia wschodniej flanki NATO, zacieśnienia współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej, blokowania na forum Unii budowy gazociągu Nord Stream 2, relacji z Rosją oraz utrzymania sankcji wobec Moskwy – rząd PiS wszedł w buty poprzedniej koalicji i jej działania kontynuuje.
Także w sprawach obronności, pomimo fruwających w przestrzeni publicznej obustronnych kalumni, listów potępiających, odsądzania się od czci i wiary, pikantnych wpisów na Twitterze, PiS chce de facto kontynuować oraz rozwijać dokonania poprzedników. Nie zamierza wszak zlikwidować armii zawodowej i przywrócić poboru, ale co najwyżej zwiększyć liczebność wojska o 50 proc., co i tak nie jest wystarczającą liczbą do obrony terytorium państwa.
Rząd buduje Obronę Terytorialną, co zapowiadała koalicja PO-PSL, ale – tak jak w założeniu poprzedników – w rozmiarach niewystarczających do pokrycia potrzeb obronnych Polski. Zamierza kontynuować program modernizacji sił zbrojnych, także w ramach planu zarysowanego przez poprzedników, ale inaczej rozłoży akcenty i koszty. Trwa wciąż rewizja tego planu, na konkluzje musimy jeszcze poczekać.
MON chce odbudować rezerwy mobilizacyjne Wojska Polskiego, co jest krokiem niezbędnym, lecz zaczął to już robić poprzedni gabinet. Można tak ciągnąć dalej.
Kiedy przejdziemy do spraw najbardziej kontrowersyjnych, również nie widać rewolucji. To nie PiS zwrócił się przeciwko instytucjom UE, ale one, a ściślej Komisja Europejska i europarlament, zaczęły naciskać na Polskę w sprawie Trybunału Konstytucyjnego i nowych regulacji dotyczących mediów publicznych.