Talaga: Dyplomacja: Z kolan do wielkiej piątki

Odpowiedzialność nie jest oznaką uległości wobec innych krajów.

Aktualizacja: 21.03.2018 19:00 Publikacja: 20.03.2018 18:00

Talaga: Dyplomacja: Z kolan do wielkiej piątki

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Wstawanie z kolan straciło urok, o ile kiedykolwiek go miało, czas na ambicje stosowne do pozycji Polski. Kraj o takim położeniu geopolitycznym oraz potencjale gospodarczym i militarnym nie może być ignorowany w realnej polityce, chyba że sam się o to stara. Dostaliśmy sygnały, że jest dla nas miejsce w koncercie wielkiej piątki kontynentalnej Europy wraz z Niemcami, Francją, Włochami i Hiszpanią. Odpowiedzmy na nie.

Ta gra warta jest kompromisów w sprawie reformy sądownictwa czy nowelizacji ustawy o IPN. Przecież nikt poważny nie oczekuje od nas rezygnacji z nich, zostaliśmy poproszeni o gesty, a te niewiele kosztują. Tym bardziej że jest sporo do osiągnięcia. Drogowskazem naszej europejskiej gry powinny być trzy cele: 1. wejście do klubu państw współdecydujących o kształcie Unii, 2. stanie się głównym głosem krajów UE spoza strefy euro, 3. zdobycie pozycji rzecznika państw nowej Unii na wschodzie i południu Wspólnoty. Nic od razu, ale w perspektywie długoterminowej nie są to mrzonki.

Los daje nam szansę zejścia z linii strzału światowej krytyki. Użycie przez Rosję gazu bojowego w Wielkiej Brytanii i start nowego gabinetu kanclerz Merkel to żagle, na których możemy popłynąć na spokojniejsze wody.

Kto rozumny – przeciw Moskwie

Rosja użyła w Wielkiej Brytanii broni chemicznej, raniąc obywateli tego kraju. W takich okolicznościach rzeczą oczywistą jest solidarna reakcja Unii, a nawet w ogóle wspólnot euro-atlantyckich.

UE, w tym Polska, właśnie nad nią pracuje. Powinniśmy być w awangardzie stanowczości wobec Kremla – ramię w ramię z Brytyjczykami. Jeśli UE jako całość nie zdecyduje się na twardą ripostę, Polska musi okazać Wielkiej Brytanii solidarność i zastosować własne retorsje.

Nie pogorszy to i tak fatalnych relacji z Moskwą, umocni zaś relacje polsko-brytyjskie. Cena niewielka, a okażemy silną więź wspólnotową w czasie próby. To także dobra okazja, by wyjść z inicjatywą. Nie bronić się przed krytyką, jak do tej pory, ale kroczyć na unijnym czele.

Słyszalny głos Warszawy

Brutalność Moskwy jest także kolejnym argumentem przeciwko wiązaniu się z nią dodatkowymi sieciami przesyłowymi gazu, czyli Nord Stream 2. Polska powinna to maksymalnie wykorzystywać do lobbowania w UE przeciwko tej inwestycji. Nie wbrew Niemcom, co bardzo ważne, ale w imię bezpieczeństwa energetycznego i politycznego UE. Taki głos Warszawy będzie zrozumiany, bowiem nie ma nic wspólnego z awanturnictwem, jak pokazują nagie fakty.

Jeszcze lepsza okazja do nowego rozdania w polskiej polityce zagranicznej to utworzenie kolejnego rządu Angeli Merkel. Kanclerz przyjechała do Warszawy zaraz po Paryżu. Pokazała, że – zgodnie z zapisem umowy koalicyjnej pomiędzy chadecją a socjaldemokracją – Polska jest dla Niemiec numerem dwa w Europie.

To co łączy, nie to, co dzieli

Dobrze, że premier Morawiecki podczas jej wizyty skoncentrował się na tym, co oba kraje łączy, a nie dzieli, nie odchodząc przy tym od twardych polskich interesów narodowych. Dotyczyło to także zapowiedzi protekcjonistycznych ceł nakładanych przez USA na towary europejskie, głównie niemieckie samochody. Są one czułym punktem Niemców i warto ich wspierać w tym zakresie, tym bardziej że każdy cios w gospodarkę niemiecką dotyczy też Polski – jedna czwarta naszego eksportu idzie wszak nad Sprewę i Ren. Merkel z kolei wypowiedziała się w Warszawie przeciwko unii dwóch prędkości, co jest zgodne z polską racją stanu. Nie ma też żadnych przeszkód, by Polska w pełnym wymiarze angażowała się w projekty reformujące UE bliskie Niemcom, w tym dokończenie unii bankowej czy zwiększenie dopłat członkowskich do unijnego budżetu po brexicie. Żaden z nich nie szkodzi naszym interesom, a wręcz im sprzyjają.

Odpowiedzialność i wstrzemięźliwość nie są oznaką uległości wobec obcych, ale ścieżką prowadzącą do zajęcia należnego Polsce miejsca w wielkiej piątce Europy. Wystarczy na nią wejść.

Autor jest dyrektorem ds. strategii Warsaw Enterprise Institute. Artykuł oddaje jego prywatne poglądy

Wstawanie z kolan straciło urok, o ile kiedykolwiek go miało, czas na ambicje stosowne do pozycji Polski. Kraj o takim położeniu geopolitycznym oraz potencjale gospodarczym i militarnym nie może być ignorowany w realnej polityce, chyba że sam się o to stara. Dostaliśmy sygnały, że jest dla nas miejsce w koncercie wielkiej piątki kontynentalnej Europy wraz z Niemcami, Francją, Włochami i Hiszpanią. Odpowiedzmy na nie.

Ta gra warta jest kompromisów w sprawie reformy sądownictwa czy nowelizacji ustawy o IPN. Przecież nikt poważny nie oczekuje od nas rezygnacji z nich, zostaliśmy poproszeni o gesty, a te niewiele kosztują. Tym bardziej że jest sporo do osiągnięcia. Drogowskazem naszej europejskiej gry powinny być trzy cele: 1. wejście do klubu państw współdecydujących o kształcie Unii, 2. stanie się głównym głosem krajów UE spoza strefy euro, 3. zdobycie pozycji rzecznika państw nowej Unii na wschodzie i południu Wspólnoty. Nic od razu, ale w perspektywie długoterminowej nie są to mrzonki.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej