Ostatnie wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy to próba ponownego zdystansowania się do Prawa i Sprawiedliwości i umocnienia się na pozycji recenzenta działań rządu i lidera bardziej umiarkowanego skrzydła na prawicy. Może się to wydawać paradoksalne, bo to przecież Mateusz Morawiecki obejmował trzy miesiące temu stanowisko szefa rządu, by ocieplać wizerunek dobrej zmiany w kraju i za granicą – o czym zresztą oficjalnie mówili przedstawiciele PiS. W obozie władzy coraz powszechniejsza jest opinia, że zamiast przynieść nową jakość, premier pogubił się w próbach gaszenia kolejnych wizerunkowych pożarów. A niekiedy sam podlewał je benzyną – jak w przypadku jego wypowiedzi w Monachium, gdy mówił o żydowskich sprawcach Holokaustu.