Platforma Obywatelska łapie drugi oddech

Po ponad roku dojrzewania w opozycji partia okrzepła i złapała drugi oddech.

Aktualizacja: 01.02.2017 16:41 Publikacja: 31.01.2017 17:29

Grzegorz Urbanek

Grzegorz Urbanek

Kryzys parlamentarny stał się punktem zwrotnym dla ugrupowania Grzegorza Schetyny. Wcześniej partia zwarła szeregi i wyciągnęła wnioski z błędów popełnionych w pierwszych miesiącach po przegranych wyborach. Twarda postawa podczas protestu sejmowego w połączeniu z ewolucją taktyki i narzędzi walki politycznej zaowocowała zdystansowaniem Nowoczesnej w sondażach. Dziś PO patrzy do przodu i koncentruje siły na froncie samorządowym. Czy to oznacza, że Prawu i Sprawiedliwości wyrósł godny przeciwnik?

Słaba jesień

Początek opozycyjnej drogi Platformy Obywatelskiej po przegranych jesiennych wyborach w 2015 r. to przede wszystkim czas wewnętrznych układanek i budowania pozycji Grzegorza Schetyny. Rok temu stanął na czele partii. Miał przed sobą nie tylko perspektywę okiełznania własnego politycznego podwórka, ale przede wszystkim zderzenie z aspirującym do miana lidera opozycji Ryszardem Petru.

Procesowi krzepnięcia w nowej roli nie pomagała dynamika wydarzeń w Polsce. Wybuchła batalia o Trybunał Konstytucyjny, z której wyrósł Komitet Obrony Demokracji. W opozycyjnym kotle buzowały emocje, partyjne interesy mieszały się ze świadomością potrzeby szukania wspólnego języka. Do zawiązanej koalicji Wolność Równość Demokracja przystępowały kolejne większe i mniejsze ugrupowania. Platforma Obywatelska, najliczniejszy klub opozycyjny w Sejmie, usytuowała się na poboczach tworu, kojarzonego głównie z postacią Mateusza Kijowskiego. Wstrzemięźliwość Grzegorza Schetyny oceniana w kontekście ostatnich kłopotów lidera KOD, dziś wydaje się strzałem w dziesiątkę. Nie każde posunięcie PO z ostatnich kilkunastu miesięcy zasługuje jednak na tak wysoką notę.

Jesień ubiegłego roku ugrupowaniu Grzegorza Schetyny trudno zaliczyć do udanych. Polityczne paliwo związane z Trybunałem Konstytucyjnym wyczerpywało się. Opozycja po miesiącach starć, wraz z końcem kadencji Andrzeja Rzeplińskiego wywiesiła białą flagę. Platforma zaczęła rozglądać się za nowymi obszarami rywalizacji z PiS.

Pod koniec października powstał zespół parlamentarny PO, ukierunkowany na polemikę ze smoleńską narracją narzucaną przez otoczenie Antoniego Macierewicza. Na czele inicjatywy stanął Marcin Kierwiński, wspierany przez Macieja Laska i grupę posłów. Projekt może i słuszny i potrzebny z punktu widzenia jakości debaty o przyczynach katastrofy smoleńskiej, okazał się jednak polityczną porażką.

Po pierwsze, był odpowiedzią na bliźniaczą inicjatywę zawiązaną chwilę wcześniej w łonie PiS. Po drugie, powstał zbyt późno. Garstka ekspertów i parlamentarzystów zespołu PO na starcie misji była skazana na porażkę. Zderzyła się ze stertą teorii i ustaleń smoleńskich, które w środowisku PiS narastały od kilku lat. Iście syzyfowa praca. Po trzecie, forma i styl przekazu. Z jednostronnym komunikowaniem, bazującym na fachowej terminologii trudno zainteresować samych dziennikarzy, nie mówiąc o przebiciu się do wyobraźni widzów i słuchaczy. Troska o rzetelną debatę na temat katastrofy smoleńskiej to rzecz święta. Czym innym jest natomiast wpisywanie jej w nieudolny scenariusz politycznej gry.

Fiasko gabinetu cieni

Po zespole smoleńskim PO postawiła na gabinet cieni. Grzegorz Schetyna chciał przedstawić Polakom alternatywę dla rządu PiS. Zamysł w pełni zrozumiały z punktu widzenia ugrupowania, które publicznie deklaruje chęć powrotu do władzy.

Gorzej było z wykonaniem. Gabinet cieni obnażył braki kadrowe w PO. Obsadzenie wirtualnych resortów w głównej mierze szeregowymi działaczami PO nie powala na kolana. Nawet dla żelaznego elektoratu, przywiązanego do mniej lub bardziej wybitnych, aczkolwiek rozpoznawalnych ministrów z gabinetów Donalda Tuska i Ewy Kopacz, zderzenie z ich ministerialnymi dublerami mogło wywołać zakłopotanie.

A może wystarczyło odkurzyć kilka zapomnianych, ale powszechnie szanowanych, nazwisk lub zaangażować trzech, czterech ekspertów, kojarzonych z występów w telewizyjnych studiach? Może zabrakło chętnych? Ponadto dotychczasowe posiedzenia gabinetu cieni ograniczały się do krytyki bieżących posunięć rządu Beaty Szydło. Gdzie zapowiadana oferta programowa? Gdzie alternatywa dla programu Rodzina 500+ czy planu rozwoju skrojonego przez Mateusza Morawieckiego? Czy gabinet, który nie ma wyborcom nic do zaoferowania, posiada jakiekolwiek argumenty w walce o przejęcie władzy?

Kryzys parlamentarny zapoczątkowany 16 grudnia wystawił na próbę wszystkie strony politycznego sporu. Dla środowiska władzy był testem z odpowiedzialnego rządzenia, dla pozostałych ugrupowań – sztuki dialogu i konstruktywnej krytyki.

Walka o miano lidera

Uruchomił nieodkryty do tej pory potencjał narzędzi politycznego komunikowania i uśpione ambicje młodszego pokolenia polityków. W ruch poszły smartfony. Media społecznościowe zdominowały relacje prowadzone z miejsc o ograniczonym dostępie dla dziennikarzy. Politycy dzielili się z internautami wrażeniami z kolejnych dni protestu w Sejmie poprzez regularne audycje. Wyszli poza szablon sztampowych briefingów i zaczęli komunikować w nowoczesny sposób, angażując się zarazem w dyskusję w sieci. Rozgorzała debata publiczna. Protestujący politycy zyskali zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Zdobyli uwagę stałych obserwatorów, wywoływali salwy szyderczego śmiechu hejterów i krytyków. Bez wątpienia wzbudzili jednak emocje i uruchomili machinę debaty w nowym, szerszym wymiarze.

Kryzys parlamentarny zaostrzył rywalizację o miano lidera opozycji. Ta walka rozgrywała się zarówno na okupowanej przez polityków sali posiedzeń, w studiach telewizyjnych, jak również wokół stołu negocjacyjnego.

W pojedynku Schetyny z Petru dojrzałość, polityczny instynkt i konsekwencja były po stronie tego pierwszego. Wpadka lidera Nowoczesnej związana ze słynnym wyjazdem zagranicznym i miotanie się w czasie rozmów z Jarosławem Kaczyńskim zaszkodziły wizerunkowi całej jego formacji.

Grzegorz Schetyna natomiast zaprezentował się antypisowskiemu elektoratowi w roli jedynego autentycznego przeciwnika „dobrej zmiany". Z uporem bronił stanowiska swojej partii i jak ognia unikał rozmów z Jarosławem Kaczyńskim. Zaryzykował i poszedł „na kontrę", wbrew krytycznym podszeptom ze swojego obozu politycznego.

Skutecznie i z dyskrecją ostudził też bojowe ambicje we własnym ugrupowaniu, przekonał niepokornych kolegów do zawieszenia broni i ogłosił polityczny pokój. Zdał test z przywództwa we własnej partii i zapunktował w pojedynku liderów opozycji. Przerwanie protestu, część komentatorów, a nawet jego politycznych partnerów, oceniła jako wyraz słabości. W ostatecznym rozrachunku to jednak Grzegorz Schetyna, a nie Ryszard Petru, wrócił z bitwy z tarczą. Sondaże, którymi żywią się politycy, wskazują zwycięzcę tej potyczki.

W Polskę idziemy

Po zawieszeniu sejmowego protestu i obiciu politycznego rywala z Nowoczesnej Platforma Obywatelska zintensyfikowała swoje działania w terenie. Grzegorz Schetyna zainicjował wstępny etap kampanii samorządowej. Liderzy partii uczestniczą w serii bezpośrednich spotkań z wyborcami w ramach projektu Polska Obywatelska 2.0 i mobilizują lokalnych działaczy.

Znamienne jest to, że w Polskę ruszyli starzy partyjni wyjadacze, a nie dublerzy ministrów poprzednich rządów. PO chce zawalczyć o głosy mieszkańców małych i średnich miast. Wskazanie adresatów przekazu to dowód na istnienie politycznego planu. Chcąc nie chcąc, czołowi działacze PO rozmawiają o bieżącej polityce, muszą odpierać zarzuty ze strony zawiedzionych i często rozgoryczonych wyborców.

Będą musieli zaoferować im coś więcej niż tylko krytykę rządu PiS czy obalanie smoleńskich rewelacji otoczenia Antoniego Macierewicza. Otwarcie się na wyborców, jeśli okaże się autentyczne i będzie oparte na pogłębionym dialogu, może zaowocować stworzeniem programowej alternatywy dla „dobrej zmiany". Przed Grzegorzem Schetyną długa i wyboista droga.

Kryzys parlamentarny stał się punktem zwrotnym dla ugrupowania Grzegorza Schetyny. Wcześniej partia zwarła szeregi i wyciągnęła wnioski z błędów popełnionych w pierwszych miesiącach po przegranych wyborach. Twarda postawa podczas protestu sejmowego w połączeniu z ewolucją taktyki i narzędzi walki politycznej zaowocowała zdystansowaniem Nowoczesnej w sondażach. Dziś PO patrzy do przodu i koncentruje siły na froncie samorządowym. Czy to oznacza, że Prawu i Sprawiedliwości wyrósł godny przeciwnik?

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej