Szef MSZ Witold Waszczykowski z dumą opublikował notatkę z czasów Radosława Sikorskiego z 2008 r. dotyczącą strategii polskich relacji z Moskwą. Wydaje się, że chciał w ten sposób dowieść, iż w budynku przy alei Szucha rząd PO po cichu szykował sojusz z Rosją. Choć nie mówi tego wprost, to oczywiście ukryta aluzja do wydarzeń późniejszych – notatka MSZ ma być kolejną poszlaką wskazującą na niecne intencje rządu Donalda Tuska w sprawie katastrofy smoleńskiej. Warto jednak kilka spraw tu oddzielić.
Rząd Donalda Tuska rzeczywiście na początku próbował resetu z Rosją. Tak mocno chciał się odróżnić od PiS, że można było odnieść wrażenie, iż właśnie to Moskwa miała się stać nowym sojusznikiem. Temu celowi była podporządkowana wizyta Tuska w Moskwie w lutym 2008 roku, a więc tuż przed powstaniem owej notatki.
Trzeba przyznać, że o resecie z Moskwą myśleli wówczas wszyscy, łącznie z Barackiem Obamą. Niemniej fakt, że nie tylko Polska popełniła błąd, oceniając intencje władców Kremla, wcale nie jest pocieszeniem. Zła diagnoza jest bowiem źródłem złej polityki, zła diagnoza międzynarodowa zaś źródłem złej dyplomacji.
Autor notatki MSZ z faktu, iż w Rosji brak mocarstwowej ideologii panslawistycznej czy prawosławnej, oraz ze słabej sytuacji gospodarczej, wyciągał bowiem wniosek, że Moskwa nie planuje w najbliższym czasie żadnej agresji. Kilka miesięcy później jej czołgi wjechały do Gruzji. Brak idei mocarstwowej nie powstrzymał Rosji przed tym, by po kilku latach zaanektować Krym i rozpocząć wojnę w Donbasie.
W notatce pojawia się też postulat – ewidentnie realizowany później – aby podejmować walkę z rozpowszechnioną opinią o „polskiej rusofobii".