Twórca Cepelii Tadeusz Więckowski, czyli zapomniany wizjoner

Na Zachodzie pisano by o nim bestsellerowe monografie. W kraju jego nazwisko popadło w zapomnienie, podobnie jak dwie marki, które zawdzięczały mu oszałamiającą popularność – Ład i Cepelia.

Aktualizacja: 23.10.2016 18:47 Publikacja: 20.10.2016 19:16

Tadeusz Więckowski uczynił z Cepelii nowoczesną firmę, która stała się wizytówką Polski

Tadeusz Więckowski uczynił z Cepelii nowoczesną firmę, która stała się wizytówką Polski

Foto: archiwum Cepelii

Tadeusz Więckowski – to nazwisko niewiele dziś mówi. Nosił je kapitan AK, bohater wojenny, na którego władza ludowa wydała wyrok śmierci. Cudem go uniknął.

W czasie okupacji działał w konspiracji, organizował akcje dywersyjne i sabotażowe, za co odznaczono go Krzyżem Walecznych, Krzyżem Virtuti Militari V klasy i Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Jako szef Wydziału I podokręgu AK Białowieża ps. Jarosław brał udział w akcji „Burza". Nowa władza uwięziła go na Majdanku. Uciekł.

Jego śladem ruszył wsławiony oprawca Józef Światło. Więckowski zmieniał tożsamość, kwatery, korzystając z siatki AK, ale Światło był coraz bliżej. Pewnego ranka wojsko otoczyło leśniczówkę, w której nocował. Ktoś zdradził. Na szczęście gospodarze mieli na strychu kryjówkę – dach z podwójną ścianką. Rewizja. „Uciekł, swołocz!" – zaklął Światło, opierając się o ściankę, za którą stał Więckowski. Tym razem się udało. Ale kilka tygodni później w domu nauczyciela już nie. Aresztowano go. Przesłuchanie nie było długie, ale widowiskowe. Wprowadzili go do salonu. Okno zakrywała gruba zasłona, choć był środek dnia. Józef Światło zapytał o tożsamość, Więckowski zaprzeczył. Światło się zawahał. Podszedł do zasłony, uchylił rąbek, z kimś szeptał, po czym pokiwał głową. Odwrócił się wyraźnie zadowolony. „Mam cię, „Jarosław!" – wykrzyknął i z rozbiegu wymierzył aresztowanemu potężny cios. „Umiał bić, od razy wybił mi dwa zęby" – wspominał żartobliwie Więckowski.

Od wyroku do orderu

Stanął przed sądem, prokurator zażądał wyroku śmierci, a obrońca nie wypowiedział nawet słowa. Więckowski bronił się sam. Ocaliły go fakty: jego oddział walczył ramię w ramię z Rosjanami przeciw Niemcom. Dostał dziesięć lat. Przewieziono go do okrytego złą sławą więzienia we Wronkach. „Karcer, bicie, wrzaski i zniewagi" – tak scharakteryzował to miejsce. Jednak dopisało mu szczęście. Wkrótce powstał rząd z udziałem emigracyjnego ministra Stanisława Mikołajczyka. Ogłoszono amnestię dla więźniów politycznych. Pieniądze zgromadzone przez rodzinę zapewniły, że amnestia objęła i Więckowskiego. Wyszedł na wolność pod koniec 1945 r.

Pierwszą pracę znalazł dzięki kontaktom z AK w Rejonowej Centrali Aprowizacji. Pojechał ciężarówką wyładowaną słoniną do Jeleniej Góry, gdzie miał ją wymienić na tekstylia. Pod Chęcinami ciężarówkę zatrzymał patrol wojska i kazał jechać za sobą na kontrolę. Jednak zamiast na kontrolę wjechali na leśną polanę otoczoną przez uzbrojoną kompanię NSZ. Tam zaprowadzono go do dowódcy. „Zdrajców, którzy przeszli na służbę bolszewików, rozstrzeliwuje się" – usłyszał. Podeszło dwóch żołnierzy z karabinami. „Zabrać go i załatwić sprawę!". W jednej chwili przemknęła mu przed oczami walka zbrojna, Majdanek i ubeckie tortury. Poczuł gniew. „Panie komendancie! – krzyknął po oficersku. – Jak możecie skazywać na śmierć bez sądu oficera AK walczącego z Niemcami, a potem więzionego przez UB?". Zapanowała cisza. Dowódca przywołał go, wypytywał, sprawdzał kontakty. Na koniec zasalutował: „Szerokiej drogi, kapitanie Więckowski!". Naturalnie słoninę zarekwirowano.

Więckowski wyróżniał się jako organizator, dlatego minister aprowizacji Włodzimierz Lechowicz podpisał wniosek o odznaczenie go Złotym Krzyżem Zasługi. Niestety, wkrótce potem ministra aresztowano, a wniosek został anulowany. W 1949 r. powstała Cepelia. Więckowski się zgłosił. Powierzono mu organizowanie jej struktur w terenie.

Z Cepelii do Ładu

Cepelia to dziecko Zofii Szydłowskiej, która przed wojną ukończyła słynne liceum „Platerówka" i historię sztuki. W 1945 r. została dyrektorem fabryki sukna Rakszawa, niedaleko Rzeszowa. Tam wpadła na osobliwy pomysł walki z nędzą i bezrobociem na wsi – przez powołanie ogólnopolskiej organizacji, która zajmie się skupem ludowego rękodzieła i jego sprzedażą. Opisała swoje przemyślenia w memoriale do Ministerstwa Przemysłu. Pomysł się spodobał i tak właśnie powstała Cepelia. Szydłowska została jej pierwszym prezesem.

Niestety, był to czas rosnących represji. Pewnego dnia Szydłowska zagadnęła Więckowskiego: „Interesuje się panem UB". „Swoje odsiedziałem, nic na mnie nie mają" – odpowiedział. „Na wszelki wypadek, niech się pan rozezna, którą ze spółdzielni chciałby pan pokierować, gdyby musiał pan odejść z centrali". Przeglądając listę przedsiębiorstw z wakatami na stanowisku dyrektora, od razu zwrócił uwagę na Ład. Znał tę spółdzielnię sprzed wojny, podziwiał elegancki sklep Ładu w budynku Hotelu Europejskiego. Nie zastanawiał się ani chwili. Niedługo potem aresztowano Szydłowską. Przesiedziała w więzieniu dwa lata.

Ład powstał w 1926 r. i starał się stworzyć polski styl we wzornictwie, czerpiąc z tradycji, często ludowej. To, co udało się Zofii Stryjeńskiej w malarstwie, artyści Ładu pragnęli osiągnąć w sztuce użytkowej. Jednak Ład był znany tylko w wąskim kręgu elit kulturalnych, przede wszystkim warszawskich. Nie ulega wątpliwości, że bez Więckowskiego przestałby istnieć. W 1950 r. ówczesny dyrektor Olgierd Szlekys zrezygnował ze stanowiska i złożył wniosek o likwidację spółdzielni. Nie widział dla niej szans. Do przyjścia Więckowskiego firma wegetowała, artystom nie płacono za wzory, niesprzedane towary zalegały w magazynach. Panował marazm.

Więckowski tchnął w Ład ducha działania. Wymienił administrację i finanse, ściągnął z Cepelii sprawnych menedżerów. Artystom wypłacił kilkuletnie zaległości za wzory, mimo że według obowiązującego prawa płatności te się przedawniły. Ryzykował więc karierę. Zachowując istotę tego, czym był przedwojenny Ład, całkowicie zmienił jego rynkową orientację. Z elitarnych warsztatów produkujących drogie meble dla wyrobionej estetycznie elity stworzył zupełnie nową jakość – ogólnie dostępne, funkcjonalne meble o nowoczesnym wzornictwie i na wskroś polskim charakterze. Artystyczna spółdzielnia zmieniła się w centrum architektury wnętrz o nowatorskim przesłaniu: funkcjonalność, styl i jakość za przystępną cenę. W czasach gdy Ikea szukała dopiero swojej drogi, mieliśmy już w Polsce własną markę Ład, oferującą spójne wzornictwo na każdą kieszeń. Kiedy w 1968 r. Więckowski po 17 latach zarządzania odchodził, by pokierować Cepelią, Ład był u szczytu świetności.

Cepelia znajdowała się w zastoju. Tysiące rękodzielników zalewało jej sklepy wyrobami o nierównym poziomie artystycznym. Produkowane były pojedynczo lub w krótkich seriach, co skutkowało wysokimi kosztami. Cepelia miała więc poważne problemy z rentownością. Na domiar złego wieś, matecznik kultury ludowej, nie kupowała już rękodzieła, lecz meble na wysoki połysk i kiczowate figurki z porcelany. „Los sztuki ludowej nie zależy dzisiaj od wsi, ale od zapotrzebowania na nią w mieście" – zauważył Więckowski i konkludował: „Skoro nie można zmienić tej rzeczywistości, trzeba się do niej przystosować, by ocalić to, co ważne z dorobku przeszłości". Postanowił wykreować modę na ludowy styl w miastach. Ale do tego potrzebował innej Cepelii, z nową wizją rozwoju, którą ujął jednym zdaniem: „Przemysłowy sojusz plastyków, etnografów i wytwórców".

Jego koncepcją zainteresował się rząd. „Pracę ręczną zastąpimy pracą maszyn i wydajność Cepelii gwałtownie wzrośnie" – przedstawił swój pomysł na rozwiązanie problemu rentowności. Ówczesny wicepremier Kazimierz Olszewski miał wątpliwości: „Ale uzyskacie produkcję sztampową". „Tak, najlepsze wyroby sztuki i rękodzieła zmienią się w powtarzalną produkcję przemysłową" – wyjaśnił Więckowski. Kochał sztukę ludową i nie pozwoliłby jej zginąć, ale też zdawał sobie sprawę, że nie wszystko w Cepelii było sztuką. „Nie każdy rękodzielnik jest twórcą, nie każdy rzemieślnik jest artystą" – powtarzał. Chciał rozpropagować przemysłową modę na ludowość, by dzięki niej ocalić prawdziwe rękodzieło, które nazywał „ginącym pięknem". „To ginące piękno niekoniecznie musi zginąć" – przekonywał.

Cepelia miała teraz działać w trzech obszarach: przemysł, rękodzieło, sztuka. Przemysłowy sukces Cepelii zależał według niego od wzornictwa, innowacyjności i promocji. Więckowski polecił więc, by w zarządach wszystkich spółdzielni tworzących Cepelię znaleźli się plastycy, etnografowie i historycy sztuki. Zawodowi plastycy, którzy projektują pod kierunkiem etnografów i historyków sztuki – to nowatorskie podejście miało zapewnić, że Cepelia będzie promować sztukę ludową z prawdziwego zdarzenia. Aby wymóc innowacyjność i zmienność wzorów, wprowadził nowy sposób premiowania. Połowę premii wypłacano za wykonanie planu produkcji, a drugą połowę za wykonanie planu artystycznego. Było to absolutne novum w warunkach socjalistycznej gospodarki. Wprowadził ostrą selekcję wzorów, tylko najlepsze miały szansę na sprzedaż w ogólnopolskiej sieci sklepów. I rozpoczął promocję na niespotykaną dotąd skalę, której ustępował nawet LOT.

Złote lata Cepelii

Sklepy Cepelii zmieniły się w nowoczesne „concept stores" i urządzane były przez najlepszych projektantów. Wizyta w salonie Cepelii była czymś, co dziś nazywa się modnie „marketingiem doświadczenia". Klient przenosił się w zupełnie inny wymiar, w świat kultury ludowej o modnej estetyce. Mógł się przyjrzeć pracy twórców, bo często organizowano tam pokazy artystyczne. Te sklepy żyły, zmieniały się wraz z sezonami – w okresie Świąt Wielkanocnych pełno było pisanek, palemek, a w czasie Bożego Narodzenia przepięknych ozdób świątecznych. Cepelia wychodziła też poza sklep. Najbarwniejszą formą promocji stała się Cepeliada zainaugurowana w 1971 r. – kolorowy festyn na placu Defilad w Warszawie. Było to wydarzenie o wielkim rozmachu, a że w jego organizację włączyła się największa polska popołudniówka – „Exprers Wieczorny", popularność była niebotyczna. Więckowski działał z fantazją i rozmachem. Bywał za to krytykowany, nasyłano na niego kontrole. Na jednej z Cepeliad wskutek donosów ważny oficjel zagadnął na uboczu dyrektora sieci detalicznej Cepelii: „A co panu dała ubiegłoroczna Cepeliada?". „10 procent wzrostu obrotów w sklepach" – odparł bez namysłu. Kontrolę umorzono, bo okazało się, że koszt organizacji Cepeliady był zawstydzająco niski w porównaniu z kosztami innych imprez tego rodzaju.

Szydłowska powołała Cepelię do życia, Więckowski uczynił z niej kwitnący biznes, który ukształtował pokoleniowe gusta. Czas prezesury Więckowskiego to złote lata Cepelii. Wartość produkcji wzrosła w tym okresie czterokrotnie. Cepelia stworzyła własny, atrakcyjny styl i zyskała status narodowej marki – wizytówki Polski. Była firmą unikatową w skali europejskiej, miała 316 sklepów, wśród których znajdowały się świetnie prosperujące salony przy Piątej Alei w Nowym Jorku, w San Francisco i Brukseli. Zatrudniała ponad 30 tys. osób w 102 spółdzielniach.

Więckowski odszedł z Cepelii z końcem 1979 r. Z tą chwilą zaczął się powolny regres – powielano dawne wzory, spadała jakość wykonania. Na początku lat 90. upadła żelazna kurtyna. Cepelia była już jednak tylko cieniem dawnej świetności, jej styl sprzed dekady nie miał szans w potopie zachodnich trendów. Więckowski zmarł w 1993 r. Ład upadł w 1996 r., a Cepelia istnieje dzisiaj jedynie w szczątkowej postaci.

Tadeusz Więckowski – to nazwisko niewiele dziś mówi. Nosił je kapitan AK, bohater wojenny, na którego władza ludowa wydała wyrok śmierci. Cudem go uniknął.

W czasie okupacji działał w konspiracji, organizował akcje dywersyjne i sabotażowe, za co odznaczono go Krzyżem Walecznych, Krzyżem Virtuti Militari V klasy i Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Jako szef Wydziału I podokręgu AK Białowieża ps. Jarosław brał udział w akcji „Burza". Nowa władza uwięziła go na Majdanku. Uciekł.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar