Japoński blitzkrieg

Podczas walk na Malajach i w Singapurze Brytyjczycy dowiedli, że ich imperium było wówczas tylko wydmuszką.

Aktualizacja: 17.09.2017 22:46 Publikacja: 15.09.2017 00:29

Japońscy żołnierze podczas desantu w Kota Bharu (Malezja, 8–9 grudnia 1941 r.).

Japońscy żołnierze podczas desantu w Kota Bharu (Malezja, 8–9 grudnia 1941 r.).

Foto: Leemage/AFP

To największa wojskowa klęska w dziejach imperium brytyjskiego – tak o kampanii malajskiej z lat 1941–1942 wypowiadał się premier Winston Churchill. Wiedział, co mówił. Wszak sam się do tej klęski bardzo przyczynił. Japoński blitzkrieg na Malajach pokazał całemu światu, że potęga imperium jest tylko wydmuszką. Brytyjczycy nie potrafili obronić bogatej w surowce kolonii oraz wielkiego portu będącego perłą w ich koronie. Dali się pobić w 70 dni dwukrotnie słabszym liczebnie siłom lekceważonego azjatyckiego państwa. Narody żyjące pod władzą Londynu w koloniach dostały w ten sposób sygnał, że siła białych kolonizatorów jest iluzoryczna. „Okazało się, że biali Europejczycy organizujący życie w mieście od czasów jego założyciela sir Stamforda Rafflesa w chwili kryzysu byli podobnie zagubieni jak przedstawiciele innych ras" – napisał później Lee Kuan Yew, wieloletni premier Singapuru.

Profesjonaliści kontra amatorzy

Japońskim władzom naprawdę zależało na zdobyciu kontroli nad Malajami. Kiedy USA, Wielka Brytania i Holandia nałożyły embargo na eksport strategicznych surowców do Japonii, Tokio miało do wyboru: albo przerwać wojnę w Chinach i pogodzić się z zachodnimi demokracjami, albo odebrać im złoża surowców siłą. Przejęcie kontroli nad Malajami dałoby Japonii tamtejsze pola naftowe, kopalnie rud metali kolorowych oraz plantacje drzew kauczukowych. Zdobycie Singapuru zaś to dla Cesarskiej Marynarki Wojennej wielka baza wojenna położona na strategicznym szlaku handlowym. Bez opanowania Singapuru trudno byłoby też zdobyć Holenderskie Indie Wschodnie (dzisiejszą Indonezję) z ich wielkimi złożami ropy. Przygotowania do zdobycia Malajów i Singapuru musiały więc zostać przeprowadzone perfekcyjnie.

Japońska 25. Armia, wyznaczona do tego celu, składała się z trzech doświadczonych i dobrze wyposażonych dywizji (5., 18. i Dywizji Gwardii Cesarskiej), które dysponowały ponad 200 czołgami, co jak na ówczesne japońskie standardy było niebywale dużą siłą pancerną; wspierało je 568 samolotów z lotnictwa armii oraz floty. Całość sił japońskich zaangażowanych w kampanię liczyła około 70 tys. ludzi. Dowodził nimi gen. Tomoyuki Yamashita. Nie miał on co prawda wcześniej doświadczenia w kierowaniu większym związkiem taktycznym niż dywizja, ale tokijscy sztabowcy uznali na podstawie jego dokonań na froncie chińskim, że jest idealną osobą do tego zadania. Mieli rację. Yamashita był błyskotliwym generałem stawiającym przede wszystkim na szybkość ataku i wielokrotnie wykazującym się dużą inicjatywą. W pełni zasłużył sobie na przydomek Tygrysa Malajów. Poważnym obciążeniem był jednak jego charakter. Podczas całej kampanii malajskiej dawał się ponosić paranoi. Myślał, że zazdrośni o jego sławę generałowie z Tokio szykują na niego zamach. Obawiał się, że premier Hideki Tojo może go uznać za swojego politycznego rywala. „Dziś przysłali mi do sztabu dwóch nowych oficerów. Już ich nienawidzę" – pisał w swoim dzienniku w trakcie kampanii.

Przeciwnikami Yamashity po stronie alianckiej byli dowódcy, dla których skierowanie na Malaje oznaczało boczny tor kariery. Szefem Malaya Command, czyli dowódcą oddziałów imperium brytyjskiego na Malajach i w Singapurze, był gen. Arthur Percival, w opinii części historyków wojskowości człowiek stworzony do bycia wykładowcą na wojskowej uczelni, ale nieposiadający wystarczającej siły charakteru i zdecydowania, by dowodzić w polu. Trudno też znaleźć wybitnych wojskowych wśród podległych mu dowódców. Malaje wszak były przed wojną uznawane za miejsce do zsyłania wojskowych nieudaczników. Podlegało tym oficerom początkowo 88 tys. ludzi, w trakcie kampanii ich liczba wzrosła jednak do 140 tys. Te siły składały się głównie z III Korpusu Indyjskiego, 8. Dywizji Australijskiej i brytyjskiej 53. Brygady Piechoty. Wspierane były przez zlepek oddziałów składających się zarówno z samych Malajów i Singapuru, jak i z bardziej odległych części Commonwealthu. Wyszkolenie tych żołnierzy zazwyczaj było kiepskie. Najlepsze spośród indyjskich oddziałów szkoliły się do walki na afrykańskich pustyniach i nie uczyły się prowadzenia wojny w warunkach panujących na Malajach. Wśród pochodzących z Indii rekrutów było wielu żołnierzy z ostatniego masowego poboru, mających za sobą jedynie bardzo podstawowe przeszkolenie. Nie uczono ich jak walczyć przeciwko czołgom. Wśród Australijczyków zdarzali się poborowi, którzy ledwo co ukończyli dwutygodniowy wstępny kurs. Wojska te nie posiadały czołgów, gdyż brytyjscy sztabowcy uznali, że na Malajach nie ma mostów, które byłyby przystosowane do przejazdu tych maszyn. Dział przeciwpancernych i przeciwlotniczych było około 250. Wojsk tych strzegło z powietrza ponad 250 samolotów, choć gen. Percival monitował Londyn w sprawie dodatkowych maszyn – potrzebował co najmniej 600, by skutecznie bronić Malajów. Niestety, Malaya Command nie dysponowało bezpiecznymi wojskowymi liniami połączeń: aby skontaktować się dowództwem III Korpusu Indyjskiego w Kuala Lumpur, korzystano z cywilnej łączności.

Premier Churchill uważał, że Malaje nie są zagrożone. Choć docierały do niego informacje radiowywiadu mówiące o japońskich zamiarach, to do jesieni 1941 r. nie spodziewał się, by Japończycy zaatakowali. Siłom stacjonującym na Dalekim Wschodzie dawano więc niski priorytet. Poza tym Churchill założył, że skoro Singapur jest twierdzą, to powinien się skutecznie obronić. Miasto nie posiadało jednak stałych fortyfikacji od strony północnej, czyli od Półwyspu Malajskiego. Broniące portu potężne działa Fortu Silosu, co prawda, mogły razić cele na północy, ale dysponowały jedynie amunicją przeciwpancerną, przeznaczoną do walki przeciwko okrętom. W samym porcie wojennym nie było okrętów mogących poważnie zagrozić japońskiej flocie. Trzeba je było sprowadzić z innych teatrów działań wojennych. Na tym, że do Singapuru przybędzie z odsieczą potężna brytyjska flota, opierał się cały plan obrony. Zasoby Royal Navy były jednak mocno rozciągnięte – do Singapuru wysłano więc stosunkowo słabe oddziały, tzw. Siły Z, których trzonem był pancernik „Prince of Wales" oraz krążownik liniowy „Repulse". W sprzyjających okolicznościach mogły one zadać poważne straty japońskim siłom inwazyjnym. To wymagało jednak osłony lotniczej. Gros samolotów mających bronić Singapuru rozlokowano więc na lotniskach w północnych Malajach, położonych blisko miejsc późniejszych japońskich desantów. Aby je chronić, rozproszono oddziały z III Korpusu. Niektórzy brytyjscy oficerowie zdawali sobie sprawę z tego, że plan obrony jest mocno dziurawy, a ich wojska słabe, ale mimo to lekceważono Japończyków. Prości wojskowi mówili, że japońscy żołnierze są niscy, krótkowzroczni, słabo wyszkoleni i dysponują działami z czasów wojny z Rosją oraz karabinami, „jakich Indianie używają na westernach". Wkrótce przyszło bolesne otrzeźwienie.

Zatopiona duma

Pierwsze strzały w wojnie Japonii przeciwko aliantom zachodnim zostały oddane 6 grudnia 1941 r. o 8.20 nad Morzem Południowo-Chińskim w pobliżu malezyjskiej miejscowości Kota Bahru. Morski samolot rozpoznawczy Aichi E13A pilotowany przez chor. Eichiego Ogatę ostrzelał i uszkodził brytyjski samolot rozpoznawczy Consolidated PBY Catalina pilotowany przez chor. Willama E. Webba. Po 25 minutach Webb został zestrzelony przez myśliwce Nakajim Ki-27 Nate. Po przeciwległej stronie linii zmiany daty, na Hawajach, wciąż był 6 grudnia, a japońskie bomby miały spaść na Pearl Harbor dopiero następnego dnia. 7 grudnia o 23.00 japoński ambasador przedstawił rządowi Tajlandii ultimatum – żądanie przepuszczenia przez terytorium kraju wojsk japońskich mających zaatakować brytyjskie posiadłości w Birmie i na Malajach. Nie czekając na odpowiedź, tuż po północy wojskowi rozpoczęli inwazję. 15. Armia atakowała z terenu Kambodży, szybko dochodząc do przedmieść Bangkoku, dokonała też kilku desantów morskich w południowej Tajlandii. Zbombardowano lotnisko wojskowe Don Muang pod Bangkokiem, niszcząc sześć tajlandzkich samolotów i zrzucono jedną bombę w centrum stolicy – na gmach Poczty Głównej. Opór tajlandzkich wojsk był symboliczny (straciły one jednak 180 zabitych), a rząd po kilku godzinach zgodził się na rozejm z Japonią pozwalający jej na wojskowe wykorzystanie terytorium Tajlandii. 14 grudnia zawarto tajne porozumienie o udziale tajlandzkiej armii w walce przeciwko Wielkiej Brytanii, 21 grudnia przekształciło się ono w oficjalny sojusz, a 25 stycznia 1942 r., gdy zwycięstwo Japonii na Malajach i w Birmie było już pewne, Tajlandia wypowiedziała wojnę Wielkiej Brytanii oraz USA. W zamian miała otrzymać część Birmy i korzystać z innych zdobyczy zwycięstwa.

25. Armia gen. Yamashity lądowała przed świtem 8 grudnia w pobliżu miejscowości Pattani oraz Singora położonych blisko granicy z Malajami oraz pod malajskim miastem Kota Bahru. Pierwsze dwa desanty napotkały jedynie znikomy opór, pod Kota Bahru twardo broniły się oddziały indyjskie, ale do wieczora kosztem 320 zabitych ich obrona została przełamana. Brytyjczycy brali pod uwagę, że Japończycy dokonają desantu w Tajlandii i stamtąd zaatakują Malaje od północy. Zapobiec temu miała operacja „Matador", czyli planowana brytyjska inwazja na południową Tajlandię. Gdyby została zrealizowana, wojska alianckie mogłyby zadać poważne straty siłom lądującym pod Pattani i Singora, a przy odpowiednim dowodzeniu zablokować je na przyczółkach. Planu „Matador" nie zdołano jednak zrealizować ze względów politycznych – pozwolenie na prewencyjne zaatakowanie neutralnej Tajlandii trzeba było mozolnie zdobywać w Londynie, a proces jego uzyskania trwał długo. W końcu 8 grudnia wdrożono ograniczoną wersję operacji „Matador", czyli plan „Krohcol". Słabe oddziały, które wkroczyły do Tajlandii, zostały jednak łatwo pokonane przez Japończyków oraz wspierające ich... wojska tajlandzkie.

Do akcji ruszyły Siły Z. „Prince of Wales" i „Repulse" skierowały się na północ w stronę japońskiej floty inwazyjnej. Szły bez osłony lotniczej, którą im zresztą trudno byłoby zapewnić (biorąc pod uwagę, że brytyjskie lotnictwo przegrywało wówczas walkę o dominację nad północnymi Malajami). Dowódca Siły Z admirał Tom Phillips swego czasu mówił, że „nowoczesny pancernik potrafi sobie poradzić z zagrożeniem z powietrza". Uważnie analizując ostatnie doświadczenia z walk na Morzu Śródziemnym i na Atlantyku, doszedł do słusznego wniosku, że tradycyjne, horyzontalne bombardowanie lotnicze daje małą szansę zatopienia manewrującego okrętu bojowego. Wiedział, co prawda, że samoloty dalekiego zasięgu wyposażone w torpedy są śmiertelnym zagrożeniem dla floty, ale nie spodziewał się, by Japończycy dysponowali takimi maszynami. (Jeden z korespondentów wojennych obecny na „Prince of Wales" zauważył nawet, iż marynarze z tego pancernika nie wierzyli, że Japończycy posiadają dobrych pilotów. Uważali np., że japońskie samoloty nie mogą latać w nocy.) Phillips postanowił wysłać Siły Z na północ, wychodząc z założenia, że lepiej atakować, niż dać się zbombardować w porcie w Singapurze. Kontaktu z japońską flotą inwazyjną nie udało się nawiązać, ale Siły Z zostały szybko namierzone. Gdy wracały do Singapuru, dotarła do nich fałszywa informacja o japońskim desancie na południu Półwyspu Malajskiego. Zmieniły kurs na Kuantan i 10 grudnia po godz. 11 zostały zaatakowane przez fale bombowców dalekiego zasięgu Mitsubishi G4M Betty i Mitsubishi G3M Nel startujące z bazy w Delcie Mekongu. Po dwóch godzinach ataków, podczas których wystrzelono w brytyjskie okręty 49 torped, „Prince of Wales" i „Repulse" tonęły. Pociągnęły za sobą 840 marynarzy i oficerów, w tym admirała Phillipsa. Japończycy stracili cztery bombowce. Cały strategiczny plan obrony Malajów i Singapuru załamał się.

Czołgi w dżungli

Główna pozycja obronna w północnych Malajach została przełamana przez Japończyków 11 grudnia w bitwie pod Jitra. Jeden batalion z japońskiej 5. Dywizji, wspierany przez kompanię czołgów, rozbił 11. Dywizję Indyjską. Rozpoczął się wyścig na południe. Gen. Yamashita, planując kampanię, spodziewał się, że duch bojowy i wyszkolenie sił alianckich będą słabe, należy więc prowadzić błyskawiczne natarcia i nie przejmować się zbytnio zajmowaniem terenu. Wojska alianckie próbowały się bronić za pomocą blokad i zasadzek na głównych drogach. Niewiele zważały na to, co się dzieje poza tą siecią. Japończycy przeciwstawili im prostą taktykę: słabemu frontalnemu natarciu na brytyjską blokadę towarzyszyło jej obejście bezdrożami przez główne siły i atak z flanki. (Wbrew legendzie Japończycy nie byli wówczas specjalistami od walk w dżungli. Japońscy żołnierze nie mieli przecież okazji jej zobaczyć ani u siebie, ani w Chinach. Dopiero od 1940 r. mała grupa studyjna japońskich wojskowych badała na Tajwanie problematykę walk w terenie tropikalnym. Jednakże malajska „dżungla", w którą zapuszczały się oddziały japońskie, była z reguły lasem stosunkowo łatwym do przebycia, częściowo wyciętym, lub plantacjami palm.) Duże znaczenie w tych walkach miały czołgi. Japońskie wozy (Typ 95 i Typ 97) okazały się wystarczająco lekkie, by ich przejazd wytrzymywały mosty nad malajskimi rzekami, a przy tym wystarczająco zabójcze, by siać chaos w alianckiej obronie. 5 stycznia 1942 r. w bitwie nad rzeką Slim stosunkowo mała grupa japońskich czołgów zdołała w ciągu sześciu godzin zniszczyć dwie brygady z 11. Dywizji Indyjskiej – i to pomimo że wojska te były chronione przez wystarczającą ilość dział przeciwpancernych oraz przez pola minowe. Japończycy wzięli tam do niewoli 3 tys. ludzi, sami stracili 150. Przełamali ostatnią linię obrony przed Kuala Lumpur, do którego wkroczyli 11 stycznia.

W połowie stycznia australijska 8. Dywizja próbowała powstrzymać Japończyków w bitwie nad rzeką Maur. Kosztem 3 tys. ludzi, w tym jednego poległego generała, Australijczycy zdołali spowolnić japońskie natarcie i umożliwić ewakuację do Singapuru resztek alianckich wojsk wycofujących się z Półwyspu Malajskiego. 31 stycznia ostatnie zorganizowane oddziały alianckie opuściły Malaje. Saperzy wysadzili w powietrze groblę łączącą wyspę Singapur z malajskim miastem Johore. Tego samego dnia siły japońskie doszły do brzegów cieśniny Johore. Yamashita miał zdobyć wielkie miasto bronione przez 85 tys. żołnierzy, mając do dyspozycji 36 tys. ludzi. Postanowił blefować.

Upadek miasta

Rankiem 8 lutego japońska artyleria zaczęła ostrzał alianckich pozycji wzdłuż cieśniny Johore. Koncentrowała się na odcinku wschodnim. Tam też przeprowadzono mały desant, który miał ściągnąć siły alianckie. Gen. Percival, przekonany o tym, że tam zaatakują główne siły japońskie, skoncentrował na tym odcinku swoje najsilniejsze oddziały. Na odcinku zachodnim zostawił słabsze siły australijskie oraz indyjskie. Wieczorem 8 grudnia właśnie na nie uderzyły główne siły japońskie, które następnego dnia, po ciężkich walkach, poszerzyły przyczółek, a 10 lutego zmusiły aliantów do porzucenia Linii Jurong, czyli ich głównej pozycji obronnej. 12 lutego wojska japońskie doszły do przedmieść Singapuru. Gen. Yamashita był mocno zaniepokojony kurczącymi się zapasami amunicji i kiepskim stanem dostaw, zablefował więc, wzywając Percivala do kapitulacji i grożąc zmiażdżeniem oporu w mieście. Tak naprawdę japoński dowódca za wszelką cenę chciał uniknąć walk ulicznych – wiedział, że nie ma sił pozwalających mu wygrać takie starcie.

13 lutego Percival odbył naradę z innymi alianckimi dowódcami. Opowiadał się za walką, choć większość uczestników spotkania uważała, że należy kapitulować. Premier Churchill wzywał do oporu do ostatniego żołnierza, nawet gdyby oznaczało to zniszczenie miasta i masakrę jego mieszkańców. 14 lutego Japończycy zaczęli wdzierać się do Singapuru, a ich artyleria i lotnictwo bezkarnie bombardowały miasto. Pod ich kontrolą był już główny zbiornik retencyjny zapewniający wodę dla aglomeracji. W wojskach alianckich pojawiły się oznaki rozprężenia. Młodzi australijscy rekruci dezerterowali i plądrowali sklepy. Jeden z japońskich oddziałów zdobył szpital wojskowy w koszarach Alexandra. Brytyjski oficer, który wyszedł mu na spotkanie z białą flagą, został natychmiast przebity bagnetem. Cesarscy żołnierze wdarli się do szpitala, zarzynając w nim rannych, lekarzy i pielęgniarki, które przed śmiercią zbiorowo gwałcili. Tych, którzy przeżyli, zmuszono do marszu w stronę prowizorycznego obozu w fabryce i tam następnego dnia zakłuto bagnetami.

Rankiem 15 grudnia gen. Percival odbył ostatnią konferencję z podległymi mu dowódcami. Zapasy amunicji i żywności były na wyczerpaniu, a miastu groziło odcięcie dostępu do wody pitnej. Można było więc albo przeprowadzić kontratak, by odzyskać utracone składy z zaopatrzeniem i zbiornik retencyjny, albo kapitulować. Po ostrej dyskusji wszyscy w końcu uznali, że nie ma szans na kontratak. Postanowiono kapitulować. O 17.15 brytyjska delegacja przybyła na rozmowy z japońskim dowództwem do fabryki Forda w Bukit Timah. Gen. Yamashita zażądał bezwarunkowej kapitulacji. Percival początkowo miał zastrzeżenia, ale ostatecznie o 18.10 podpisał akt kapitulacji. Na wieżowcu Cathay Pacific, najwyższym budynku w mieście, zawisła flaga ze wschodzącym słońcem.

Po kapitulacji gen. Yamashita przeprowadził inspekcję wziętej do niewoli armii. Ponad 80 tys. alianckich jeńców ustawiono wzdłuż singapurskich ulic i dróg. Pomiędzy nimi jechał w otwartym samochodzie dowódca zwycięskiej 25. Armii. Na końcu szpaleru stał wyraźnie zdenerwowany gen. Percival. Gdy Yamashita dojechał do końca, wyszedł z samochodu, zasalutował Percivalowi i podał mu rękę. Wizytowana przez niego pokonana armia trafi wkrótce do obozów i na morderczą budowę kolei mającej połączyć Indochiny z Birmą. Wśród jeńców nie było generała Henry'ego Gordona Bennetta, dowódcy 8. Dywizji Australijskiej. Wraz z kilkoma oficerami ukradł rybacką łódkę i dopłynął nią aż do Australii. Zarzucano mu tchórzostwo i porzucenie wojsk, on się tłumaczył, że po prostu uniknął niewoli, by podzielić się z innymi alianckimi dowódcami swoją wiedzą na temat tego, jak wojują Japończycy.

Gen. Yamashita pozwolił wejść do Singapuru jedynie oddziałom żandarmerii oraz kilku wybranym kompaniom piechoty – chciał w ten sposób uniknąć masakry i plądrowania. Kampetai, japońska wojskowa bezpieka, rozpocznie sook-ching, czyli metodyczną czystkę w chińskiej społeczności 18 lutego i w dwa tygodnie zlikwiduje od 5 tys. do 10 tys. „wrogich elementów", a białą ludność zamknie w obozach internowania. Singapur zostanie przemianowany na Synonan-to (Światło Południa) i włączony do tokijskiej strefy czasowej. Wyzwolony zostanie dopiero 12 września 1945 r., czyli już po oficjalnym zakończeniu wojny na Pacyfiku.

Niepotrzebny atak na Pearl Harbor

W trakcie całej kampanii malajskiej wojska gen. Yamashity przebyły w 70 dni ponad 1000 km trudnego terenu i pobiły dwa razy silniejsze liczebnie oddziały przeciwnika. Wzięły do niewoli 130 tys. alianckich żołnierzy, w tym 10 tys. rannych, a zabiły w walkach 7,5 tys. żołnierzy. Same straciły 3,5 tys. zabitych i 6,2 tys. rannych. Temu oszałamiającemu zwycięstwu towarzyszyły japońskie sukcesy na innych frontach. Od grudnia 1941 r. do maja 1942 r. cesarska armia i flota zdobyły – oprócz Tajlandii Malajów i Singapuru – Hongkong, międzynarodową koncesję w Szanghaju, prawie całą Birmę, Borneo, Holenderskie Indie Wschodnie, Timor Wschodni, większą część Nowej Gwinei, Filipiny, Guam, Wyspy Gilberta i wyspę Wake. Zbombardowały brytyjskie bazy na Cejlonie oraz australijski port Darwin. Gdyby Japończycy nie zaatakowali 7 grudnia 1941 r. Pearl Harbor, administracja Roosevelta miałaby poważne problemy z przekonaniem Amerykanów, że trzeba iść na wojnę w obronie kolonii brytyjskich i holenderskich nieudaczników. Gdyby po kilku miesiącach udało jej się jednak wciągnąć USA do wojny, Japończycy już mieliby w garści całą Nową Gwineę, Wyspy Salomona i zapewne Fidżi oraz odcinaliby drogi zaopatrzenia do Australii. Filipiny i Guam byłyby stracone dla Amerykanów. Wszak o wiele silniejszej niż w połowie 1942 r. Flocie Pacyfiku przebicie się przez japoński pierścień obrony i dotarcie do Filipin zajęło blisko rok.

To największa wojskowa klęska w dziejach imperium brytyjskiego – tak o kampanii malajskiej z lat 1941–1942 wypowiadał się premier Winston Churchill. Wiedział, co mówił. Wszak sam się do tej klęski bardzo przyczynił. Japoński blitzkrieg na Malajach pokazał całemu światu, że potęga imperium jest tylko wydmuszką. Brytyjczycy nie potrafili obronić bogatej w surowce kolonii oraz wielkiego portu będącego perłą w ich koronie. Dali się pobić w 70 dni dwukrotnie słabszym liczebnie siłom lekceważonego azjatyckiego państwa. Narody żyjące pod władzą Londynu w koloniach dostały w ten sposób sygnał, że siła białych kolonizatorów jest iluzoryczna. „Okazało się, że biali Europejczycy organizujący życie w mieście od czasów jego założyciela sir Stamforda Rafflesa w chwili kryzysu byli podobnie zagubieni jak przedstawiciele innych ras" – napisał później Lee Kuan Yew, wieloletni premier Singapuru.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Przemyt i handel, czyli jak Polacy radzili sobie z niedoborami w PRL