Kościół katolicki i faszyzm? Od 1963 r., gdy niemiecki pisarz Rolf Hochhuth zrobił z Piusa XII „papieża Hitlera", wylano morze atramentu to na obronę pontifeksa, to na dorzucanie kolejnych oskarżeń. Teraz amerykański historyk David Kertzer ów splot przesuwa na inną parę: papieża Piusa XI (Achille Rattiego, poprzednika Piusa XII) i Benita Mussoliniego. Kertzer jako jeden z nielicznych przewertował akta, które do 2006 r. były zamknięte na klucz w Tajnym Archiwum Watykanu. Na ich podstawie opisał okoliczności zawarcia przez Kurię Rzymską „paktu z szatanem", w języku polityki nazwanego riconciliazione (pojednanie). Jego książka „Papież i Mussolini. Nieznana historia Piusa XI i rozkwitu faszyzmu w Europie" ukazała się w Polsce nakładem Wydawnictwa Czarne.
Epokowa ugoda
11 lutego 1929 r. kardynał Pietro Gasparri, nr 1 po papieżu w Watykanie, powitał Mussoliniego na progu papieskiej rezydencji na Lateranie. Duce nie pocałował pierścienia, za to w Sali Papieży podpisał wraz z kardynałem epokową ugodę między Stolicą Apostolską a państwem włoskim. Dzięki traktatom laterańskim Ratti i jego następcy stawali się rządcami minipaństewka „wystarczającego papieżom tylko na to, by mogli pochować swoje zwłoki", jak kpił Mussolini, antyklerykał do szpiku kości. Dyktator dorzucał kontrahentowi w pakiecie dwie korzyści: wynosił katolicyzm do rangi religii państwowej w Italii, a Watykanowi przelał sumę 750 mln lirów i obligacje włoskie warte miliard lirów. Ze swojej strony Pius uznał państwo włoskie ze stolicą w Rzymie. Dla poprzedników było to jak włożenie przez szatana kopyta do kościelnej kruchty. Wszak 60 lat wcześniej wojska włoskie zdobyły Rzym. Król Wiktor Emanuel położył kres tysiącletniemu państwu papieskiemu i wcielił je do Włoch. Za to zuchwalstwo ówczesny papież Pius IX ekskomunikował monarchę. Ten nie za bardzo się przejął, skoro dzień triumfu rzymskiego uczynił świętem narodowym. Przez sześć dekad tego dnia patrioci włoscy świętowali, podczas gdy w Watykanie odprawiano msze żałobne. Ale w 1929 r. ugoda była zupełna; miliony lirów rekompensowały straty terytorialne Stolicy Apostolskiej. Dawne państwo kościelne zajmowało przecież jedną czwartą Półwyspu Apenińskiego, a przyznany w traktatach obszar Watykanu nie przekraczał wielkością sześciu boisk piłkarskich.
Pius XI, choleryk o niewyparzonym języku, dobiegał już osiemdziesiątki. Nim zasiadł na tronie Piotrowym, jako biblista (z profesji) i mól książkowy (z zamiłowania) zarządzał jedynie Biblioteką Watykańską. W 1918 r. intelektualistę wysłano jako nuncjusza do Polski. Gdy w 1920 r. zbliżała się bolszewicka nawałnica, Ratti jako jedyny zagraniczny dyplomata pozostał w Warszawie. „Wracaj natychmiast do Rzymu. Potrzebuję dobrych dyplomatów, nie męczenników" – zbeształ go papież Benedykt XV. Mól książkowy wyciągnął wnioski. Kiedy sam został papieżem, rozpoczął negocjacje z Leninem, marząc o wielkiej akcji misyjnej w Rosji. A umową z Mussolinim zakopał topór wojenny z Włochami. Ba, w geście pojednania otworzył zatrzaśniętą na głucho przez sześć dekad bramę Pałacu Laterańskiego. W zamian Watykan uzyskał status odrębnego państwa, nawet z prawem wydawania własnych tablic rejestracyjnych „CSV". Złośliwcy tłumaczyli ten skrót jako „se Cristo vedesse" (gdyby Chrystus to widział).
Włosi z euforią przyjęli zakończenie sporu. W dniu podpisania traktatów lało jak z cebra, a mimo to tłumy zebranych na Lateranie do zdarcia gardeł wiwatowały na cześć Duce i papieża. Opuszczając pałac, prałat Giuseppe Pizzardo, prawa ręka Gasparriego, w nastroju euforii pozdrowił tłumy rzymskim salutem. Wieczorem w całym kraju rozdzwoniły się kościelne dzwony. Włosi, ozdobiwszy domy flagami narodowymi i watykańskimi, tłumnie wypełnili kościoły. Od Sycylii po Mediolan chóralnie wyśpiewali Te Deum. W ogarniętej wielką śnieżycą Bolonii do katedry wmaszerowali na mszę faszyści ze sztandarami. W Rzymie papież po mszy w bazylice św. Piotra wyjaśnił, jak doszło do historycznej ugody: „Niezbędny był opatrznościowy mąż, którego zesłał nam Stwórca, a który nie bratał się z liberałami". By upamiętnić 11 lutego, Watykan ustanowił ten dzień świętem narodowym, obowiązującym do dziś.
Wspólnota interesów
Wspólnotę interesów Piusa XI i Mussoliniego Kertzer wyjaśnia ich wspólnotą wartości. Obydwaj pogardzali demokracją. W świecie pełnym syjonistów, masonów, bolszewików i socjalistów Mussolini śnił o faszystowskim imperium, papież o państwie wyznaniowym. Jeszcze przed zawarciem traktatów powstał w Italii klerykalno-faszystowski miks. Za liczne przywileje dla katolicyzmu (finansowanie kleru, religia w szkołach, zakaz noszenia przez kobiety krótkich spódnic, dekoltów i sukni bez pleców, zakaz czytania frywolnych książek i oglądania hollywoodzkich filmów) Mussolini zażądał wysokiej ceny: Pius XI swoim autorytetem musiał wzmocnić faszystowski reżim. Papież ubezwłasnowolnił więc katolicką partię i masowy ruch laikatu, Akcję Katolicką, by nie rzucały kłód pod nogi dyktatorowi w urządzaniu Italii na modłę faszystowską.