Tomasz Orłowski to jeden z najlepszych polskich specjalistów od protokołu dyplomatycznego. Był dyrektorem protokołu w MSZ, sprawował w tej dziedzinie nadzór podczas uroczystości pogrzebowych prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, a potem w czasie ceremonii inauguracji prezydentury Bronisława Komorowskiego. Jest też doświadczonym dyplomatą. Był ambasadorem we Francji, a od 2015 roku pełni tę funkcję we Włoszech.
Z ustaleń „Rzeczpospolitej" wynika, że wkrótce wróci do Polski. Stracił posadę decyzją ministra wraz z innymi szefami placówek: Jerzym Markiem Nowakowskim w Armenii i ambasadorem przy Biurze Narodów Zjednoczonych w Genewie Piotrem Stachańczykiem.
Minister nie tłumaczy
Nasze informacje potwierdza sam szef MSZ Witold Waszczykowski. Powód odwołania? – Minister spraw zagranicznych nie musi tłumaczyć decyzji personalnych. To jest mój przywilej – mówi. – Mogę tylko powtórzyć za byłym szefem dyplomacji Adamem Danielem Rotfeldem, że stanowisko ambasadora nie jest stanowiskiem pracy chronionej. Wymaga za to najwyższego zaufania od ministra – dodaje.
O tym, że ambasador Orłowski może zakończyć pracę, spekulował już przed kilkoma dniami „Wprost". Zdaniem tygodnika ambasador podpadł politykom PiS, gdy pożałował limuzyny prezydentowi Andrzejowi Dudzie podczas wizyty we Włoszech. – Takie zachowanie Orłowskiego jest bardzo prawdopodobne – mówi nam jeden z dyplomatów.
Z kolei powodem odwołania Jerzego Marka Nowakowskiego, byłego dziennikarza i byłego doradcy premiera Jerzego Buzka, mogło być umieszczenie jego nazwiska w 2007 roku w przygotowanym przez Antoniego Macierewicza raporcie z likwidacji WSI. Nowakowski wygrał w tej sprawie proces z MON w obu instancjach.