Szczyt NATO ma wysłać na Kreml sygnał, że jakakolwiek próba agresji na państwa Sojuszu spotka się z interwencją. Czy powrót do polityki odstraszania, rodem z czasów „zimnej wojny”, jest dziś konieczny?
Ta część Europy, w której żyjemy jest naprawdę zagrożona. Agresorem jest Rosja. Nigdy wcześniej po II wojnie światowej nie mieliśmy do czynienia z taką sytuacją. Co więcej Rosja nie ukrywa swoich agresywnych zamiarów, zarówno w stosunku do Ukrainy, której terytorium okupuje, jak również do innych państw regionu, w tym do Polski. Rosja dzisiaj rości sobie pretensje do zmiany granic wszędzie tam, gdzie żyje mniejszość rosyjska. To jest zupełnie niebywała sytuacja i dopóki rządzący na Kremlu nie zmienią swojej polityki to musimy traktować Rosję jako największe zagrożenie dla pokoju europejskiego i światowego.
Zobacz nasz specjalny raport: Szczyt NATO na rp.pl
Trudno oczekiwać, że Rosja zmieni swoją politykę. Czy ostatnie incydenty na Bałtyku oraz zapowiedzi rozmieszczenia pocisków Iskander skłoniły NATO do zmiany swojej strategii?
To jest częściowo prawda, dlatego że agresja rosyjska potwierdziła analizy, które od lat przedstawialiśmy naszym zachodnim sojusznikom. Warto przypomnieć tu choćby historyczne już słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, gdzie ostrzegał, że Rosja będzie dążyła do przekształcenia na powrót Europy Środkowo-Wschodniej w swoją sferę wpływów. I tak się stało.