Ukraina, Białoruś, Rosja i Wietnam – imigrantów z tych krajów najczęściej jesteśmy gotowi zaakceptować w większej ilości. Chociaż ta akceptacja i tak dotyczy tylko 11 proc. Polaków, którzy w sondażu instytutu badawczego Danae dla „Rzeczpospolitej" stwierdzili, że trzeba wpuścić więcej imigrantów zarobkowych. Prawie dwie trzecie zaznacza jednak, że można przyjmować ich tylko z niektórych państw, na czele z Ukrainą. Otwartość na imigrantów z odległych regionów jest mała, z wyjątkiem Wietnamczyków, którzy wtopili się w polskie społeczeństwo.
Milion do legalizacji
– Respondenci w zasadzie nie dostrzegają różnicy między prawdziwą imigracją zarobkową a masowym napływem imigrantów z krajów arabskich. Na zagrożenie konkurencją ze strony zagranicznych pracowników wskazuje mniej niż połowa badanych – komentuje dr Marcin Spławski, dyrektor generalny Danae. – Ci, którzy dostrzegają te różnice, mają w większości wyrobiony pogląd co do preferowanych kierunków. Ukraina jest zdecydowanym liderem, a na podium są wyłącznie kraje b. ZSRR, co jest zapewne związane z ich bliskością kulturową.
Wyniki badania współgrają z opiniami przedsiębiorców i ekspertów ds. migracji, którzy jako źródło pracowników z zagranicy wskazują głównie sąsiadów. – Polska pilnie potrzebuje chętnych do pracy, łatwo asymilujących się imigrantów. Naturalnymi kandydatami są Ukraińcy, Wietnamczycy i Białorusini – podkreśla Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Pracodawców i Przedsiębiorców, który wystąpił z postulatem, by zalegalizować pobyt miliona pracujących już u nas Ukraińców, Wietnamczyków i Białorusinów. W badaniu ZPP 52 proc. Polaków popiera przyznanie stałego pobytu Ukraińcom.
Pakiet na zachętę
– Zatrudniamy w Polsce ponad 2000 pracowników z Ukrainy i nie widzimy konfliktów w zakładach racy – podkreśla Tomasz Dudek z Otto Work Force. Zauważa, że z niechęcią można się spotkać w internecie, gdzie zarzuca się Ukraińcom, że godzą się na niższe stawki. – Legalnie zatrudniony pracownik ze Wschodu jest nawet droższy niż Polak z powodu kosztu zakwaterowania – mówi Dudek.
Karolina Rząsa z Manpower twierdzi, że większym problemem są długie formalności przy zatrudnianiu Ukraińców i przerejestrowanie pracownika przy zmianie pracodawcy. Warto więc uelastycznić przepisy. – Tym bardziej że o pracowników z Ukrainy zaczynają rywalizować firmy z Czech (gdzie płace są wyższe niż w Polsce) i Węgier – mówi Tomasz Misiak z Work Service, który proponuje, by dla specjalistów ze Wschodu i z Rumunii tworzyć zachęty do pracy w Polsce: – Jeśli jesteśmy w stanie tworzyć pakiety zachęt, by przyciągnąć inwestorów, to ściągajmy też pracowników, bo bez nich inwestorzy się nie pojawią.