Bezrobocie najniżej od ośmiu lat

Odsetek zarejestrowanych bezrobotnych zmniejszył się do 8,8 proc. Tak niski był ostatnio jesienią 2008 r. Ale obawy o utratę zatrudnienia rosną.

Publikacja: 25.07.2016 19:54

Bezrobocie najniżej od ośmiu lat

Foto: ROL

Pod koniec czerwca liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy zmniejszyła się do 1,39 mln osób, czyli o ponad 64 tys. w porównaniu z majem br. i o niemal 230 tys., licząc rok do roku. Spadkowi bezrobocia towarzyszył wzrost liczby ofert pracy zgłaszanych do urzędów – w całym I półroczu było ich prawie 770 tys., czyli o ponad 21 proc. więcej niż w pierwszej połowie 2015 r.

Poprawie na rynku pracy może też sprzyjać zaostrzona w tym roku walka fiskusa z szarą strefą, która zachęca do legalnego zatrudniania. To może być po części efektem wzrostu zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw w I półroczu. Zwiększyło się ono o 2,9 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2015 r. (do ponad 5,7 mln osób), a najszybciej – o ponad 10 proc. – rosło w administrowaniu i działalności wspierającej oraz w sektorze informatyczno-komunikacyjnym.

Rejestry i rzeczywistość

– Czerwcowe dane wskazują, że jesteśmy bardzo blisko punktu równowagi na rynku pracy albo nawet już ją osiągnęliśmy – ocenia Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole. Jak wyjaśnia, taka równowaga w praktyce oznacza, że o dalszy spadek bezrobocia, zwłaszcza znaczący, będzie teraz trudniej – ze względu na niedopasowanie podaży na rynku pracy (czyli bezrobotnych) do popytu pracodawców.

Na problemy z pozyskaniem odpowiednich kandydatów narzeka coraz więcej firm – według badań agencji zatrudnienia Work Service, aż 46 proc. dużych firm miało w ostatnich miesiącach problemy ze znalezieniem pracowników. Zdaniem Borowskiego niezaspokojenie popytu firm na pracę pokazuje też wysoki wskaźnik nowych ofert zgłaszanych do urzędów pracy przypadających na jedną osobę zgłoszoną do zwolnienia. W czerwcu br. był rekordowo wysoki (13,6), co oznacza, że pracownikom tracącym pracę będzie stosunkowo łatwo o nowe zajęcie. Gorzej jest z tymi, którzy są długotrwale bez pracy. Maria Drozdowicz-Bieć, ekspert rynku pracy z SGH, również zwraca uwagę na strukturalne problemy rynku pracy, gdzie znaczna część (ponad połowa) bezrobotnych to osoby pozostające długotrwale bez pracy.

Ekonomiści i szefowie urzędów pracy podkreślają jednak, że rejestrowane bezrobocie niewiele ma wspólnego z faktycznym. Bliższe rzeczywistości są wynik z badania aktywności ekonomicznej Polaków (BAEL), według których w maju bezrobocie wyniosło 6,3 proc.

– Figurowanie w rejestrach bezrobotnych jest coraz częściej fikcyjne – ocenia Beata Piskorska, wicedyrektor ds. rynku pracy Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Toruniu. Chociaż woj. kujawsko-pomorskie należy do regionów o najwyższym bezrobociu (12,2 proc.), a w czerwcu było tam zarejestrowanych prawie 100 tys. osób bez pracy, to przybywa firm narzekających na braki kadrowe. – Bezrobotni albo pracują na czarno albo nie mają kwalifikacji czy chęci do pracy albo nie są mobilni – wyjaśnia dyr. Piskorska dodając, że bardzo wiele osób rejestruje się w urzędach pracy, by mieć zapewnioną opiekę zdrowotną, czy świadczenia z opieki społecznej. W tej grupie są np. kobiety zajmujące się domem i dziećmi, które stanowią ok. 20 proc. bezrobotnych w regionie.

Minimum dla fachowca

Na podobne zjawisko wskazują też przedstawiciele urzędów pracy w powiatach o najwyższym bezrobociu. Rekordzistą w tej statystyce jest powiat szydłowiecki, gdzie w czerwcu niemal 29 proc. osób aktywnych zawodowo było zarejestrowanych jako bezrobotni.

Zdaniem Teresy Cieślak, zastępcy dyrektora PUP w Szydłowcu, wielu z zarejestrowanych bezrobotnych –zwłaszcza mężczyzn - w rzeczywistości pracuje. Tyle, że na czarno i nierzadko w innych regionach kraju, gdzie mogą zarobić więcej. W rezultacie na oferty pracy (głównie pracy fizycznej) zgłaszane do szydłowieckiego PUP nie ma zbyt wielu odpowiednich kandydatów. Tym bardziej że pracodawcy, nawet jeśli szukają wykwalifikowanych, doświadczonych fachowców (np. kierowców ciężarówek, spawaczy), oferują zwykle minimalne wynagrodzenie.

Takie warunki przyjęliby może bezrobotni po szkoleniach, ale firmy niechętnie akceptują kandydatów, których dopiero trzeba przyuczyć do pracy.

– Pracodawcy szukają ludzi o fachowych kwalifikacjach, a tacy już dawno mają pracę i to nie za najniższe wynagrodzenie. W rejestrach mamy wiele osób bez doświadczenia, bez kwalifikacji, a nawet bez chęci do pracy – ocenia Jerzy Welke, dyrektor PUP w Braniewie.

W powiecie, gdzie bezrobocie sięga 24,7 proc., jest zarejestrowanych 3,4 tys. bezrobotnych. Jednak osób faktycznie bez pracy jest znacznie mniej. Zdaniem Jerzego Welke wielu lokalnych firm często nie stać na zwiększanie zatrudnienia, przynajmniej tego legalnego. Popularna jest więc praca na czarno, a bliskość granicy sprawia, że część bezrobotnych, korzystając z przywilejów małego ruchu granicznego, dorabia sobie na przemycie paliw czy papierosów.

Mimo to bezrobocie spada, gdyż firmy chętnie korzystają z dofinansowania z urzędu pracy. Ich efekt mógłby być jeszcze lepszy, gdyby nie nadmierne ograniczenia biurokratyczne - ubolewa dyr. Welke.

Krystyna Mikulska, zastępca dyrektora PUP w Kętrzynie (bezrobocie w powiecie – 24 proc.), twierdzi, że chociaż lokalni pracodawcy nie zwiększają zatrudnienia, to ofert pracy nie brakuje. Zgłaszają się firmy z innych regionów. Jednak szukają najczęściej fachowców za niewielkie pieniądze. Tymczasem w rejestrach jest wiele osób z podstawowym wykształceniem ze wsi, którym za takie stawki nie opłaca się przeprowadzać za pracą do innego regionu.

Ratunek z Ukrainy

Jak ocenia Jakub Borowski, strukturalne niedopasowanie na rynku pracy i problemy firm z pozyskaniem pracowników może zwiększyć presję na wzrost płac. Na razie jest on ograniczony poprzez napływ rąk do pracy ze Wschodu, głównie z Ukrainy – w I kw. pracodawcy zgłosili zamiar zatrudnienia ponad 318 tys. takich pracowników, niemal dwukrotnie więcej niż przed rokiem.

Podyskutuj z nami na Facebooku, www.fa­ce­bo­ok.com/eko­no­mia. Czy odczułeś w tym roku poprawę na rynku pracy?

Nie wszyscy wierzą w poprawę na rynku pracy

Poprawę na rynku pracy pokazuje rekordowo niska skala zwolnień grupowych.

Jak wynika z danych GUS, w I półroczu tego roku pracodawcy zadeklarowali zwolnienie 14,9 tys. pracowników, czyli niemal dwukrotnie mniej niż w tym samym okresie 2015 r. Wówczas deklarowano zwolnienie niemal 26 tys. pracowników.

Firm zapowiadających zwolnienia (212) było natomiast nieco mniej niż w pierwszym półroczu bieżącego roku, gdy plan zwolnień grupowych zgłosiło do urzędów pracy 286 przedsiębiorstw. Być może ten 35-proc. wzrost liczby firm szykujących cięcia lub restrukturyzację zatrudnienia sprawił, że zwiększyły się obawy Polaków o stabilność pracy.

W najnowszym, czerwcowym sondażu Monitor Rynku Pracy agencji zatrudnienia Randstad aż 37 proc. badanych zadeklarowało co najmniej umiarkowane obawy, czy utrzymają obecną pracę w ciągu nadchodzącego półrocza. To wzrost aż o 7 punktów procentowych wobec poprzedniej edycji badania z początku tego roku i drugi co do wielkości wynik w Europie (więcej obaw zgłaszają tylko Włosi).

Wzrósł też odsetek osób, które w ostatnim półroczu zmieniły pracę w wyniku zmian w strukturze firmy – co zwykle oznacza zwolnienia – zwiększył się on z niespełna 20 proc. na początku tego roku do 26 proc. w czerwcowym badaniu. Jak jednak zwracają uwagę eksperci Randstad, Polacy nadal są w europejskiej czołówce pod względem oceny swoich szans na znalezienie nowego zajęcia (wyprzedzają nas tylko Czesi) – 72 proc. jest przekonanych o tym, że w ciągu sześciu miesięcy zdoła w razie czego znaleźć sobie nową pracę, podobną do obecnej, a jeszcze więcej, bo 77 proc., widzi szansę znalezienia jakiegokolwiek zatrudnienia. Na ten optymizm może wpływać fakt, że ponad połowa z 800 polskich uczestników badania Randstad to osoby z wyższym wykształceniem.

Bardziej pesymistyczne oceny szans na rynku pracy mieli uczestnicy sondażu TNS Polska, w którym aż 54 proc. badanych stwierdziło, że znalezienie posady w kraju nadal jest bardzo trudne albo wręcz niemożliwe (tak uważa 7 proc.). Optymistów, i to raczej umiarkowanych, jest 42 proc. Jedynie 4 proc. ankietowanych ocenia, że nie ma większych kłopotów ze znalezieniem zatrudnienia, a 38 proc. uważa, że wprawdzie pracę znaleźć można – ale niekoniecznie taką, jaką by się chciało.

Pod koniec czerwca liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy zmniejszyła się do 1,39 mln osób, czyli o ponad 64 tys. w porównaniu z majem br. i o niemal 230 tys., licząc rok do roku. Spadkowi bezrobocia towarzyszył wzrost liczby ofert pracy zgłaszanych do urzędów – w całym I półroczu było ich prawie 770 tys., czyli o ponad 21 proc. więcej niż w pierwszej połowie 2015 r.

Poprawie na rynku pracy może też sprzyjać zaostrzona w tym roku walka fiskusa z szarą strefą, która zachęca do legalnego zatrudniania. To może być po części efektem wzrostu zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw w I półroczu. Zwiększyło się ono o 2,9 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2015 r. (do ponad 5,7 mln osób), a najszybciej – o ponad 10 proc. – rosło w administrowaniu i działalności wspierającej oraz w sektorze informatyczno-komunikacyjnym.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek pracy
Złe i dobre strony ostrego wzrostu płac
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Rynek pracy
Rośnie popyt na pracę dorywczą
Rynek pracy
Pokolenie Z budzi postrach wśród pracodawców
Rynek pracy
Tych pracowników częściej szukają dziś pracodawcy
Rynek pracy
Padł rekord legalnych pracowników z zagranicy w Polsce. Pomogli Azjaci