Ekonomiści podejrzewali, że pod względem tempa wzrostu płac maj był gorszy od kwietnia, gdy było ono najwyższe od początku 2012 r. Przeciętnie szacowali, że roczna dynamika wynagrodzeń spadła do 7,1 proc. Przemawiała za tym mniejsza niż w maju 2017 r. liczba dni roboczych, co negatywnie wpłynęło na zmienne składniki wynagrodzeń. Kwiecień zaś liczył więcej dni roboczych niż w ub.r.

Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw, obejmującym firmy z co najmniej 10 pracownikami, zwiększyło się w maju o 3,7 proc. rok do roku, tak samo jak w kwietniu. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści spodziewali się odczytu na poziomie 3,8 proc.

W porównaniu do kwietnia, zatrudnienie zmalało o 2,1 tys. osób. To pierwszy taki przypadek od maja 2017 r. Odpowiedź na pytanie, co stało za tym zjawiskiem, znajdzie się jednak dopiero w bardziej szczegółowych danych z rynku pracy, które GUS opublikuje pod koniec miesiąca.

- W kolejnych miesiącach br. nadal prawdopodobnie obserwować będziemy przyspieszanie wzrostu wynagrodzeń, biorąc pod uwagę chociażby podpisywane w ostatnim czasie porozumienia płacowe pomiędzy związkami zawodowymi i zarządami niektórych dużych spółek skarbu państwa. Jednocześnie trudno oczekiwać, aby przyspieszało tempo wzrostu zatrudnienia. Podaż pracowników bowiem raczej będzie się kurczyła niż rosła – skomentowała Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.