Enrique Krauze: Latynosi zemszczą się na USA

Jeśli Donald Trump będzie nasilał konflikt z Meksykiem, gangi narkotykowe i nielegalni imigranci podbiją Stany Zjednoczone – ostrzega wybitny meksykański pisarz Enrique Krauze w rozmowie z Jędrzejem Bieleckim.

Aktualizacja: 02.03.2017 20:11 Publikacja: 01.03.2017 22:27

Enrique Krauze: Latynosi zemszczą się na USA

Foto: AFP

Rzeczpospolita: Donald Trump nazwał Meksykanów „gwałcicielami" i „złymi ludźmi". Teraz chce budować mur na południowej granicy, deportować imigrantów, zerwać umowę NAFTA. Jak to się skończy?

Teoretycznie wszystko może rozejść się po kościach, ale to wykluczam. Pozostają dwie opcje. Pierwsza optymistyczna: wystarczy renegocjacja umowy NAFTA. Meksyk musiałby przebudować dotychczasowy model rozwoju, zasady działania państwa, nasz stosunek do świata. To będzie trudne, bo przez blisko ćwierć wieku dzięki NAFTA udało się zmodernizować nasz kraj i gospodarkę. Rocznie osiągaliśmy ogromne nadwyżki ze Stanami, po raz pierwszy poczuliśmy się niejako partnerem, dawne konflikty zaczęły się zabliźniać. Teraz to wszystko staje pod znakiem zapytania. Ale jest też drugi, znacznie gorszy scenariusz, który wydaje mi się mniej prawdopodobny: powrót do sytuacji, jaką mieliśmy 170 lat temu, czyli do wojny. Będzie to wojna może nie w znaczeniu militarnym, ale w każdym innym już tak: handlowym, ekonomicznym, dyplomatycznym, ekologicznym, wywiadowczym... To byłby dramat. Trump, człowiek całkowicie irracjonalny, nie wykluczył nawet wysłania do Meksyku wojska, aby rozbić gangi narkotykowe i przestępcze.

Może ma rację: Meksyk toczy wojnę z gangami narkotykowymi od 2006 r., zginęło już w niej przeszło 100 tys. osób, a efektów brak.

Nie przesadzajmy: Chapo Guzman (przywódca największego gangu narkotykowego Sinaloa – red.) jest w amerykańskim więzieniu, co kiedyś byłoby nie do pomyślenia. Ale zgadzam się, że gangi narkotykowe są wciąż bardzo potężne. Tylko że ich likwidacji można dokonać nie przez amerykańską interwencję zbrojną, ale budowę w Meksyku niezależnego sądownictwa. Przez dziesięciolecia mieliśmy system jednej partii rządzącej, która podporządkowała sobie wymiar sprawiedliwości. Układ, jaki mamy wciąż w USA, gdzie sędzia może zablokować decyzję prezydenta w sprawie wstrzymania imigracji, był w Meksyku nie do pomyślenia, bo sędziowie byli zatrudnieni przez prezydenta. Od 20 lat, kiedy Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna (PRI) straciła monopol na władzę, to zaczęło się zmieniać, ale powoli. Teraz Trump ten postęp może zniweczyć.

Dlaczego?

Obserwuję, co się dzieje w mediach społecznościowych, na ulicy. Od kiedy Trump wygrał wybory, ludzie stają się coraz bardziej nacjonalistyczni, organizują manifestacje, afiszują na Facebooku meksykańską flagę. Jeśli w USA będą nasilały się prześladowania przeciw imigrantom, ich deportacje, jeśli Trump będzie się upierał, abyśmy zapłacili za budowę muru, te nastroje będą się coraz bardziej nasilać. Już teraz bardzo popularny staje się Andres Lopez Obrador, przywódca Ruchu Odnowy Narodowej. Jeśli dojdzie do władzy, to będzie rewolucja. Wtedy będziemy mieli własnego Trumpa, własnego Chaveza. To byłby pierwszy raz, kiedy w Meksyku rząd przejęliby populiści. Zgoda: do połowy lat 90. nasz kraj nie był demokracją, a i dziś nie jest demokracją w pełni sprawną. U władzy była potężna partia z jeszcze potężniejszym prezydentem. Ale ten prezydent po sześciu latach oddawał urząd, a gdy go sprawował, musiał się liczyć z ograniczeniami instytucjonalnymi. A teraz co? Populizm, który nie liczy się z niczym? Obrador może zlikwidować wszystkie instytucje republikańskie. My, liberałowie, stoczymy wielką bitwę, aby do tego nie doszło, ale spustoszenie, jakie może spowodować Trump, jest porażające.

Obrador nie poradziłby sobie z Trumpem? W meksykańskiej kulturze pogarda dla śmierci odgrywa szczególną rolę...

Myśli pan, że Meksykanie zaczną się mścić, podkładać bomby pod ambasadę USA? Nie, Meksykanin taki nie jest. On jest bardzo stoicki, ma wewnętrzną siłę i godność. Za wszelką cenę będzie bronić honoru kraju. W tym mamy wiele wspólnego z Polakami – jesteśmy narodem katolickim, który przeżył wiele inwazji i który kocha wolność. Moi przodkowie to Żydzi z Białegostoku i Wyszkowa, więc wiem, jak bardzo Polacy są przywiązani do tych wartości. Tak więc jeśli do władzy dojdzie Obrador, sytuacja stanie się bardzo wybuchowa, nie wykluczam nawet zerwania stosunków dyplomatycznych, bo znajdziemy się wówczas w królestwie zupełnej irracjonalności. Wtedy jedyne, na co będziemy mogli liczyć, to wewnętrzne bezpieczniki w USA: wolna prasa, niezależny wymiar sprawiedliwości, aparat Partii Demokratycznej, ale także republikanów – wszystkich, którzy sprzeciwiają się przekształceniu Ameryki w faszystowską tyranię. Tu kluczowym czynnikiem jest czas, który jest potrzebny, aby Trump wypalił się od wewnątrz. Musimy go przeczekać.

Na razie Trump chce jednak przystąpić do budowy muru. Czy Meksyk ma jakiekolwiek narzędzia, aby go powstrzymać?

Mamy takie możliwości. Możemy choćby wstać od stołu negocjacji w sprawie modyfikacji NAFTA. Wtedy rozpocznie się spór z ramach WTO, który będzie trwał latami. Chyba że Trump chce zerwać podstawowe zasady współpracy międzynarodowej. Wówczas możemy nałożyć cła, a amerykańska gospodarka jest bardzo zintegrowana z meksykańską. Ale mamy też o wiele drastyczniejsze możliwości. Przede wszystkim możemy zerwać współpracę z Amerykanami w walce z gangami. Eksport narkotyków do USA zwielokrotni się, tym bardziej że popyt jest bardzo duży. Wtedy wchodzimy w poważny problem dyplomatyczny, ale wolę to, niż upaść na kolana przed Trumpem. Innym narzędziem, jakiego możemy użyć, to zezwolenie imigrantom z Ameryki Środkowej na swobodne przejście przez terytorium Meksyku – do Stanów. Ale ruszy też imigracja z samego Meksyku, jeśli z powodu obalenia NAFTA nasz kraj zostanie wepchnięty w głęboki kryzys gospodarczy. Przypominam, że każdego roku transfery funduszy od naszych imigrantów w USA wynoszą 27 mld dolarów rocznie. Tylko dzięki nim wiele rodzin nie żyje w biedzie. Jeśli więc Trump spełni to, co zapowiada, osiągnie dokładnie odwrotność tego, co chce osiągnąć. Będzie miał w USA więcej imigrantów, biedy i terroryzmu.

W USA żyje już 60 mln Latynosów, wielu z nich to Meksykanie. Jak reagują na działania Trumpa?

W zeszłym roku to było około 17 proc. amerykańskich wyborców, ale za cztery lata Latynosi będą już stanowili 1/5 elektoratu. Wówczas zgodnie pójdą głosować przeciw Trumpowi czy innemu kandydatowi republikanów, który będzie chciał kontynuować jego politykę. Wygrać wybory, mając przeciw tak duży, zwarty elektorat, będzie niesłychanie trudno. Właśnie dlatego trzeba przeczekać obecną kadencję Trumpa.

Spodziewam się też innego zjawiska: narastającej niechęci Latynosów do integracji z amerykańskim społeczeństwem, do nauki angielskiego. To naturalna reakcja na odrzucenie, upokorzenie ze strony Trumpa. A mówimy o zwartych zasiedlonych terenach, przede wszystkim na południu USA.

W pierwszym dniu urzędowania Trump kazał zlikwidować strony internetowe Białego Domu w języku hiszpańskim. Zrobił tak, bo obawia się, że Ameryka staje się krajem dwujęzycznym?

Za wieloma działaniami Trumpa i jego zwolenników kryje się głęboki rasizm. To fundamentalna zmiana, która zachodzi w amerykańskim społeczeństwie. Ale i sam Trump jest ignorantem, prawdopodobnie w życiu nie przeczytał ani jednej książki. Dlatego Meksyk musi działać z wielką ostrożnością, rozsądkiem, unikać prowokacji. Bowiem to my możemy odczuć w największym stopniu skutki tej zmiany w USA. Jestem przerażony, jak jedna osoba może skoncentrować frustrację społeczną i zrobić tyle zła. Tak było z Hitlerem czy Castro. Teraz mamy Trumpa.

Nie tylko Meksyk ma wiele do stracenia. Barack Obama był pierwszym od dziesięcioleci prezydentem, który nie traktował Ameryki Łacińskiej jak „tylnego podwórza" USA. Nawiązał stosunki dyplomatyczne z Kubą, chciał odwilży w stosunkach z całym kontynentem. Teraz to wszystko staje pod znakiem zapytania?

W sporze z Trumpem Ameryka łacińska niekoniecznie jest po naszej stronie. Z krajami latynoskimi łączy nas sentymentalna solidarność, więź kulturowa, język, religia, ale już nie linia polityczna. To widać po Wenezueli – kraju, który przeżywa niezwykły dramat, stoczył się do poziomu biedy, jaki jest już chyba tylko w czarnej Afryce. A jednak inne kraje latynoskie się tym nie przejmują.

Meksyk ma alternatywnego w stosunku do USA partnera? Może Europa?

W nowej rzeczywistości musimy się rozglądać za partnerami we wszystkich kierunkach. To może być po części Europa, Azja, Ameryka Łacińska. Ale oni są daleko, nie zastąpią Ameryki. Stany Zjednoczone były dla nas wzorem rozwoju. Teraz się on zawalił, a innego nie ma.

Enrique Krauze – meksykański historyk, pisarz i publicysta (ur. 1947). Autor cenionych książek o Meksyku oraz innych państwach Ameryki Łacińskiej. Założyciel czasopisma kulturalnego „Letras libres", wydawanego w kraju rodzinnym oraz w Hiszpanii.

Rzeczpospolita: Donald Trump nazwał Meksykanów „gwałcicielami" i „złymi ludźmi". Teraz chce budować mur na południowej granicy, deportować imigrantów, zerwać umowę NAFTA. Jak to się skończy?

Teoretycznie wszystko może rozejść się po kościach, ale to wykluczam. Pozostają dwie opcje. Pierwsza optymistyczna: wystarczy renegocjacja umowy NAFTA. Meksyk musiałby przebudować dotychczasowy model rozwoju, zasady działania państwa, nasz stosunek do świata. To będzie trudne, bo przez blisko ćwierć wieku dzięki NAFTA udało się zmodernizować nasz kraj i gospodarkę. Rocznie osiągaliśmy ogromne nadwyżki ze Stanami, po raz pierwszy poczuliśmy się niejako partnerem, dawne konflikty zaczęły się zabliźniać. Teraz to wszystko staje pod znakiem zapytania. Ale jest też drugi, znacznie gorszy scenariusz, który wydaje mi się mniej prawdopodobny: powrót do sytuacji, jaką mieliśmy 170 lat temu, czyli do wojny. Będzie to wojna może nie w znaczeniu militarnym, ale w każdym innym już tak: handlowym, ekonomicznym, dyplomatycznym, ekologicznym, wywiadowczym... To byłby dramat. Trump, człowiek całkowicie irracjonalny, nie wykluczył nawet wysłania do Meksyku wojska, aby rozbić gangi narkotykowe i przestępcze.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny