Krzysztof Rawa o organizacji igrzysk w Rio

Mój dobowy olimpijski rekord: dwie godziny na przystankach, siedem godzin w podróży między obiektami

Aktualizacja: 09.08.2016 06:58 Publikacja: 08.08.2016 19:07

Olimpijski transport pod specjalnym nadzorem

Olimpijski transport pod specjalnym nadzorem

Foto: AFP

Korespondencja z Rio de Janeiro

Najpierw jest dworzec główny, czyli Media Transport Mall (MTM). Ogrodzona i pilnowana przez wojsko wielka łacha asfaltu pod gołym niebem, obok Parku Olimpijskiego i centrum prasowego. Z wymalowanymi pasami ruchu, pętlami z betonowych bloczków i odblaskowych pachołków, które niemal wszyscy lekceważą, bo pośpiech to drugie imię pracownika sportowych mediów. No i przystanki, których istnienie ogłaszają słupki z zielonymi tablicami oraz zaangażowani wolontariusze.

Krótki kurs olimpijskich szyfrów komunikacyjnych bardzo się przydaje. Można uczyć się samemu, co trwa długo, lub iść do pomocnych pań przy stanowisku w Media Press Center (MPC), co trwa jeszcze dłużej, bo panie powiedzą, jak dojechać, ale najbardziej polecą przewodnik po olimpijskim systemie transportowym: ostatnia wersja z lipca – 106 stron.

Na dworcu są cztery linie (od A do D), w każdej linii kilkanaście zatoczek, każda z numerem przystanku (TM). Potem skróty: OLV to wioska olimpijska, BAC plus numer oznacza obszar mieszkalny w dzielnicy Barra (tam nocuje większość dziennikarzy), MRC to Maracana, OGC – pole golfowe, BVA – siatkówka plażowa na Copacabanie itd.

Potem już banał: idziesz do D41, tam stoi TM39, na nim czeka (albo nie) bus linii MTMxOLV i po brazylijskim kwadransie (ok. 30 minut) jedziesz do wioski olimpijskiej. W rozkładzie 9 minut, w praktyce zawsze więcej. Droga do domu: C24/TM16/BAC13xMTM.

Niektórym się nie udaje. Niemiecka dziennikarka pierwszej nocy zbłądziła, wsiadła w BAC13 zamiast BAC11 i w połowie trasy zalała się łzami, gdy kierowca jej wytłumaczył, że hotelu Bourbon nie ma na trasie. Jak to nie ma? Nie ma i nie będzie. Więc łzy, odrobina histerii, siad na podłodze i zachodnia bezradność w oczach.

Tłumaczę, że wróci na dworzec, poczeka godzinkę, przesiądzie się, będzie cała i zdrowa w Bourbonie. Za jakieś dwie godziny. Płacz cichnie.

Pierwsze spotkanie z olimpijskim autobusem zapowiedziało ciąg dalszy. Kierowca wjechał na autostradę, nie trafił na zjazd, więc pognał przed siebie na północ Rio, szukając miejsca do zawrócenia. Znalazł i po godzinie znów byliśmy w MTM.

Nad miastem wstawał piękny świt, fawele za szybą budziły się do życia. Kiedy przywyknie się do godzin spędzonych z nosem przy szybie, nudy nie ma. Tylko trzeba pamiętać, że w Rio jeździ się ostro. Kto ma silniejsze nerwy, wygrywa. Przy wjazdach na obiekty igrzysk ktoś próbuje kierować ruchem (praca wysokiego ryzyka), ale ze słuchaniem nakazów słabo, taka natura tutejszego kierowcy. Hamulec i gaz co chwila w akcji, naklejka słusznie uprzedza: trzymaj się poręczy, nawet jak siedzisz.

Po tygodniu nowiutkie olimpijskie busy mają już na rogach ślady drogowych przeżyć. Moja pani za kierownicą BAC13 też za ostro przycięła zakręt, stuknęła kolegę na dworcu. Światło całe, kciuk w górę, uśmiech, jedziemy dalej. Przejmować się takim drobiazgiem w Rio nie uchodzi.

Wypadki są. Jak w Polsce, najczęściej na pasie leżą bezwładnie motocykliści. Wtedy oddzielony zieloną linią od reszty ulicy pas olimpijskiego transportu przydaje się najbardziej. Liczę: siedem dni, pięć ofiar za szybą. To chyba więcej niż z powodu przemocy. Wiemy o dwóch przypadkach blisko igrzysk, oba w dniu ceremonii otwarcia na Maracanie: kobieta zastrzelona w jednej z uliczek przy stadionie, parę przecznic dalej chłopak zastrzelony przez policjanta.

Zza szyby dobrze widać bogactwo i biedę. Ogromne supermarkety i jedno z wielu skrzyżowań, na którym czerwone światło oznacza sprzedaż „na lusterko". Technika jest prosta. Chłopak w klapkach trzyma w ręku kilkanaście paczek orzeszków, czipsów, batoników, cukierków, może być flaga brazylijska lub mały ręcznik. Coś, co można kierowcy stojącemu na światłach zawiesić łatwo na lusterku. Najczęściej dwupak. Do lusterka autobusu za wysoko.

Otwarcie szyby oznacza, że się udało. Niemal nikt nie otwiera, bo sprzedawca wkłada natychmiast głowę i rękę po pieniądze. Dzieciaki wytrwale próbują. Mają niewiele czasu. Zawiesić, przekonać, zerwać z lusterka, jeśli kierowca jest obojętny. Uciec na chodnik lub krawężnik, bo zielone światło to zagrożenie dla życia. Towar zdjęty, pół minuty odpoczynku, ale czujnego.

W środku autobusu toczy się życie w rytmie bossa novy. O brazylijskich przyjaciół łatwo. Wsiada dziewczyna, drobna, z identyfikatorem pracownika telewizji. Lara Guillermo Barroso Pinto, dla przyjaciół Larinha. Mieszka w Sao Paulo, pracuje chwilowo dla NBC. Po chwili wiemy, że ma europejskie korzenie (Guillermo to męskie imię, ale nadane na cześć włoskiego przodka Guglielmo). Larinha stara się o włoski paszport i chce do Europy, bo jest kryzys. Siostra już tam pracuje i ma rzymskiego męża.

Pytana o olimpijski transport pokazuje, co trzyma pod pachą: starą deskę z rolkami. – Macie jeszcze rowery miejskie, metro, promy, kolejki linowe, autobusy prywatne, ale tych nie używajcie. W naszym BAC13 jest dobrze. Jest bezpiecznie. Szybciej nie dojedziecie – mówi.

Korespondencja z Rio de Janeiro

Najpierw jest dworzec główny, czyli Media Transport Mall (MTM). Ogrodzona i pilnowana przez wojsko wielka łacha asfaltu pod gołym niebem, obok Parku Olimpijskiego i centrum prasowego. Z wymalowanymi pasami ruchu, pętlami z betonowych bloczków i odblaskowych pachołków, które niemal wszyscy lekceważą, bo pośpiech to drugie imię pracownika sportowych mediów. No i przystanki, których istnienie ogłaszają słupki z zielonymi tablicami oraz zaangażowani wolontariusze.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast