Korespondencja z Rio de Janeiro
Najpierw jest dworzec główny, czyli Media Transport Mall (MTM). Ogrodzona i pilnowana przez wojsko wielka łacha asfaltu pod gołym niebem, obok Parku Olimpijskiego i centrum prasowego. Z wymalowanymi pasami ruchu, pętlami z betonowych bloczków i odblaskowych pachołków, które niemal wszyscy lekceważą, bo pośpiech to drugie imię pracownika sportowych mediów. No i przystanki, których istnienie ogłaszają słupki z zielonymi tablicami oraz zaangażowani wolontariusze.
Krótki kurs olimpijskich szyfrów komunikacyjnych bardzo się przydaje. Można uczyć się samemu, co trwa długo, lub iść do pomocnych pań przy stanowisku w Media Press Center (MPC), co trwa jeszcze dłużej, bo panie powiedzą, jak dojechać, ale najbardziej polecą przewodnik po olimpijskim systemie transportowym: ostatnia wersja z lipca – 106 stron.
Na dworcu są cztery linie (od A do D), w każdej linii kilkanaście zatoczek, każda z numerem przystanku (TM). Potem skróty: OLV to wioska olimpijska, BAC plus numer oznacza obszar mieszkalny w dzielnicy Barra (tam nocuje większość dziennikarzy), MRC to Maracana, OGC – pole golfowe, BVA – siatkówka plażowa na Copacabanie itd.
Potem już banał: idziesz do D41, tam stoi TM39, na nim czeka (albo nie) bus linii MTMxOLV i po brazylijskim kwadransie (ok. 30 minut) jedziesz do wioski olimpijskiej. W rozkładzie 9 minut, w praktyce zawsze więcej. Droga do domu: C24/TM16/BAC13xMTM.