- Polskie wioski, rozsiane po kazachskim stepie, położone są 4 tys. kilometrów od Polski. Wyjazd do naszego kraju dla większości Polaków jest podróżą życia. Efekt jest taki, że w razie repatriacji trafiają do miejsca, które co prawda znają z książek i opowiadań rodziców lub dziadków, ale nierzadko zupełnie inne, niż sobie to wyobrażają – powiedział „Rzeczpospolitej” dr Piotr Kościński, prezes Fundacji Joachima Lelewela.
Nawet, jeśli niektórzy z nich mają komputery i dostęp do Internetu, to nie wiedzą jakie polskie filmy oglądać, jakich piosenek słuchać, jakie książki czytać. Co prawda co rok gości w Kazachstanie grupa nauczycieli z Polski, ale jest to nie więcej niż kilkanaście osób. Z kolei polskie organizacje są biedne, działają w większości w wioskach na północy kraju. W efekcie – do Polski trafiają ludzie wychowani w dawnych kołchozach lub sowchozach, po szkołach jeszcze sowieckich lub już kazachskich, znający dobrze język rosyjski, ewentualnie ukraiński, a słabo język polski. Tymczasem zgodnie z nową ustawą repatriacyjną, co rok ma przyjeżdżać tysiąc takich osób.
Stąd pomysł akcji „Internet dla Polaków w Kazachstanie”, o którym już w „Rzeczpospolitej” pisaliśmy.
- Na razie efekty zbiórki są skromne, ale liczymy na małe wpłaty. Na tym polega crowdfunding: wiele osób wpłaca niewielkie pieniądze – podkreśla Piotr Kościński. I przypomina adres:
https://polakpomaga.pl/kampania/internet-dla-polakow-w-kazachstanie