To, co się ostatnio dzieje w parlamencie podważa poczucie obywateli, że państwo jest wspólne - mówił gość Zuzanny Dąbrowskiej.
- Trzeba rozdzielić dwa problemy - obecności mediów w Sejmie i procedowania ustawy budżetowej. Cieszę się, że ws. mediów PiS zrobiło krok wstecz, ale nie zmienia to faktu, że ustawa budżetowa została uchwalona w sposób, który pozwala podważyć jego legalność. I to jest kłopot, który mamy jako państwo. Nie chodzi o przedmiot przepychanki między jedną a drugą stroną sceny politycznej. Podejrzenia co do legalności mają swoje konsekwencje, np. artykuł na froncie "FT", że Polska ma nielegalny budżet. Martwi mnie to, bo oznacza, że jeśli się ten problem będzie przeciągał, to np. wzrosną koszty obsługi zadłużenia zagranicznego - ocenia lider Partii razem. - To nie są spory o proceduralną pietruszkę, ale o finanse państwa. A to państwo jest wspólne. To znaczy, że to nie jest państwo PiS i dlatego można w nie walić jak w bęben, podobnie jak nie było to wcześniej państwo Platformy Obywatelskiej. To jest państwo wspólne i mam wrażenie, że odpowiedzialności za to, co wspólne, trochę brakuje.
- Drogą wyjścia z tego konfliktu jest reasumpcja głosowania, to rzecz oczywista dla każdego, kto zna regulamin Sejmu. Nie jest przypadkiem, że wszyscy poza PiS, od Kukiz'15 począwszy, przez neoliberałów w Sejmie po Razem mówią to samo. Kłopot polega na tym, że marszałek Kuchciński brnie w udawaniu, że nic się nie stało, a to dziecinne. Jest problem i nie da się udawać, że go nie ma - mówił Zandberg. - Wszyscy przedstawiciele ugrupowań powinni się spotkać i spokojnie i cywilizowany sposób uzgodnić, a jaki sposób tę reasumpcję przeprowadzić. Żeby była jasność - przecież PiS i tak ten budżet przegłosuje.
- Oni wiedzą, że popełnili błąd, że marszałkowi Kuchcińskiemu puściły nerwy, Ale mówią, nie, nie ustąpimy, bo okażemy słabość. Ale to ten, kto jest słaby boi się ustąpić. Jarosław Kaczyński sprawuje kontrolę nad swoim ugrupowaniem i jest w stanie pozwolić sobie na odpowiedzialność. Dziwię się, że sobie do tej pory na nią nie pozwolił - uważa Zandberg.