Były poseł klubu Kukiz'15 mówił o okolicznościach ubiegłotygodniowego głosowania w Sejmie. - Bardzo mnie zirytowała forma z jaką potraktowaną Panią Małgorzatę Zwiercan. Ona wstrzymała się od głosu za mnie, bo ja wyszedłem na chwilę z sali posiedzeń. To miało być wielkie przestępstwo. Ja tak nie uważam. Ona wiedziała, że tak mamy głosować. Mój głos miał zaliczyć się tylko do frekwencji - powiedział Morawiecki.
- Wyszedłem, by porozmawiać ze swoim synem. Zamieniliśmy parę słów. Uważałem, że wyjmowanie kart to nieuczciwa procedura. To jest taka gra, nie wiem kto to wymyślił - dodał.
Morawiecki chwilę po głosowaniu mówił, że namawiał Zwiercan do głosowania za niego. Teraz tłumaczy, że powiedział tak, by obronić swoją przyjaciółkę. - Chciałem obronić ją przed krzykiem w Sejmie. Gdybym wiedział, że za minutę będzie głosowanie to bym nie wychodził - powiedział.
- Tam absolutnie nie doszło do złamania prawa - dodał.
Morawiecki nie poczuwa się do winy. Oskarża swoich byłych partyjnych kolegów o bezwzględne zachowanie względem swoich posłów. - Próbowałem z nimi dyskutować na ten temat. Rozmowie towarzyszyły emocje, ale nie chce mówić o szczegółach. Sposób załatwiania tej sprawy był niegodny. To nasza koleżanka, nie można zostawiać swoich ludzi - ocenił.