Przy okazji dyskusji o reformie sądownictwa już od kilku miesięcy prowadzona jest przez krytyków polskich sędziów specyficzna narracja. W trakcie poszczególnych dyskusji politycznych lub publicystycznych słyszymy jedynie jej fragmenty. Dopiero jednak kiedy spróbujemy zebrać ją w miarę jednolitą i wewnętrznie spójną całość, stanie się widoczne jak bardzo ta narracja jest oderwana od rzeczywistości.
Nie pierwszy to przypadek, w którym na wpół baśniowa historia stanowi podstawę dla politycznych działań. Rafał Woś w swojej najnowszej książce „To nie jest kraj dla pracowników", przedstawia przykłady tego, jak legenda o załatwiającym ponoć wszystkie problemy wolnym rynku stanowiła uzasadnienie reform w różnych państwach. Podobny mechanizm można zdiagnozować przy okazji próby przeprowadzenia reformy sądownictwa przez obecny rząd.
Opowieść zwolenników zmian wygląda następująco: obecnie przeważająca większość około 10 tysięcy sędziów to ludzie zdegenerowani, zupełnie niewrażliwi na ludzką krzywdę. To grupa, dla której codziennością jest obrażanie powodów, pozwanych, świadków czy oskarżonych, a przede wszystkim notoryczne wydawanie niesprawiedliwych wyroków. Aha, i oczywiście najważniejsze – jest tak, ponieważ większość tych sędziów ma głębokie korzenie w komunizmie. Na szczęście jednak dobrzy, prawi i zupełnie niezainteresowani poszerzaniem swej władzy politycy chcą niniejszy tragiczny stan rzeczy zmienić.
Diabeł tkwi w szczegółach
Ktokolwiek odważy się temu zaprzeczyć, z automatu dołącza do grona czarnych charakterów owej legendy. I tym samym narracja o „wielkim problemie polskiego sądownictwa" jest powtarzana mniej lub bardziej bezrefleksyjnie w środkach masowego przekazu i przy wszelkich innych okazjach. Jednak opowieść ta budzi sporo zastrzeżeń. Można byłoby postawić pytanie choćby o następujące konkrety: Ilu tak naprawdę polskich sędziów bez należytego szacunku odnosi się do stron postępowań i wydaje w sposób niebudzący wątpliwości niesprawiedliwe wyroki? Jak wielu spośród obecnie orzekających sędziów było uwikłanych w komunizm i na czym (konkretnie) owo powiązanie wygląda?
No więc ilu? Wszyscy? Połowa? Jedna trzecia? I skąd ta wiedza? Na podstawie jakich analiz, przez kogo prowadzonych badań? Jednym słowem, czym poza indywidualnymi, ogólnikowo przedstawionymi przypadkami uzasadniona jest diagnoza uzasadniająca konieczność głębokich zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości?