Przyznam, że zdębiałem, czytając dość banalny wywiad z mistrzem olimpijskim w rzucie młotem Szymonem Ziółkowskim („Rzeczpospolita", 4 września 2017 r.). Tytuł: „Z Trumpem bym nie zagrał". Okazuje się, że Szymon Ziółkowski jest obecnie posłem na Sejm. Nie podano tylko, do jakiej partii należy. Czyżby to było coś wstydliwego?
Na końcu wywiadu pada niewinne pytanie o nową sportową pasję Szymona Ziółkowskiego – grę w golfa. Okazuje się, że mistrz młota i polityk PO robi postępy, występując na turniejach golfowych. I stwierdza, niepytany, że z Donaldem Trumpem by nie zagrał, bo „podobno gra się z nim strasznie, bo oszukuje". Zróbmy krótką analizę tego fake newsa.
Ziółkowski nigdy nie grał z Donaldem Trumpem w golfa. Trump nie ma pojęcia o istnieniu Ziółkowskiego, jakiegoś posła w dalekiej Polsce, chociaż po lipcowej wizycie w Warszawie – jakby bliższej sercu prezydenta USA. Donald Trump wie wszystko na temat golfa, nie tylko dobrze gra i kocha golf, ale przede wszystkim od lat buduje pola golfowe, a nawet je projektował, gdyż umieszczał je w swojej sieci hoteli na całym świecie. Od Azji po Australię, wokół całej Ameryki, od New Jersey po Florydę i Kalifornię. Można zatem powiedzieć, że prezydent Trump jest ekspertem od golfa, zrobił na nim majątek i zna reguły gry w golfa.
A pan Ziółkowski dopiero się uczy grać w tę szlachetną grę i jak mówi w wywiadzie, rok temu miał przeciętny handicap – 54, a w tym sezonie ma już 24. Do tego polityk PO nie zdaje sobie sprawy z groteskowości zestawiania trzech nazwisk golfistów, z którymi – o to akurat zapytany – marzyłby zagrać. Wymienia Michaela Jordana, byłego koszykarza, celebrytę Rafała Bryndala i byłego prezydenta USA Baracka Obamę. Co ciekawe, dwóch z nich to czarnoskórzy golfiści, jeśli Baracka Obamę traktować w ogóle jako golfistę. Jest to dość zaskakujący zestaw nazwisk, bo Ziółkowski nie wymienił rzeczywiście sławnego mistrza golfa – Tigera Woodsa! Gdyby go wymienił zamiast Bryndala, to miałby trzech czarnoskórych golfistów do grania. Jest to o tyle dziwaczny wybór, bo czarnoskórych graczy spotyka się na polu golfowym rzadko.
Ale na tym polega choroba, która opanowała pewnych superliberalnych celebrytów i polityków: poprawność polityczna.