Krzystyniak: Odcinanie Śląska

Niedawno Ruch Autonomii Śląska na swym oficjalnym profilu ogłosił, że „Rotę” Marii Konopnickiej śpiewają „przybłędy z kompleksami”. W ten sposób przedstawiciele RAŚ postanowili zamanifestować swą rzekomą wyższość nad „przyjezdnymi” – zauważa historyk.

Aktualizacja: 24.08.2015 23:42 Publikacja: 24.08.2015 22:00

Krzystyniak: Odcinanie Śląska

Foto: Fotorzepa/Tomasz Jodłowski

Na Śląsku trwa zamazywanie polskości przy biernej postawie prawie wszystkich instytucji państwa polskiego. W sferze kulturowej polskość Śląska jest usuwana często w brutalny i bezpardonowy sposób. Odnoszę nawet wrażenie, że wielu ucieszyłoby, gdyby od jutra rozpoczęto usuwanie polskiego godła z instytucji państwowych.

O sytuacji na Śląsku zrobiło się głośno trzy lata temu, kiedy wybuchła afera z proniemieckimi wytycznymi do przygotowywanej wystawy stałej w Muzeum Śląskim. To wtedy wielu zaczęło się zastanawiać nad kondycją polskości na Śląsku. W województwie śląskim, w którym mieszka obecnie ponad 5 mln osób, nie ma instytucji – ani naukowej, ani też kultury – która zdecydowanie broniłaby polskości Śląska. (Nota- bene określenie „polskość Śląska" budzi wściekłość krzewicieli „wielokulturowości" tego regionu).

Milczenie historyków

Na pewno nie robią tego nowo otwarte Muzeum Śląskie ani funkcjonujące tu uczelnie. Nie zajmuje się tym Instytut Badań Regionalnych, powstały cztery lata temu. Praktycznie nie istnieje dziś komórka badawcza, która zajmowałaby się powstaniami śląskimi. Instytut Pamięci Narodowej na Śląsku jest bardziej zainteresowany opisem działalności niemieckiego Freikorpsu we wrześniu 1939 roku niż badaniem zbrodni popełnianej na inteligencji polskiej i powstańcach śląskich po wkroczeniu Niemców we wrześniu 1939 roku. Zresztą już od dawna obronę Śląska przedstawia się przez pryzmat niemieckich archiwów, przy okazji obalając mit obrony wieży spadochronowej.

Skądinąd, spoglądając na konferencje i publikacje poświęcone tzw. tragedii górnośląskiej 1945, można odnieść nieodparte wrażenie, że wojna na Śląsku rozpoczęła się dopiero w styczniu 1945 roku w chwili wkroczenia Armii Czerwonej. Polacy z kolei, według tej wersji, rozpoczęli niezależnie od Sowietów szykanowanie Ślązaków. W taki oto sposób w Muzeum Śląskim przedstawiono wątek powojennych obozów, w których osadzano Ślązaków. Na wystawie znajdziemy podział na „polskie komunistyczne obozy" oraz sowieckie... Ponieważ milczą historycy na Śląsku, milczy też IPN, można zatem odnieść wrażenie, że komuniści cieszyli się tak dalece idącą niezależnością, iż mogli zakładać własne obozy.

Jedynie słuszna wizja

Na Śląsku trwa więc zamazywanie polskości przy biernej postawie prawie wszystkich instytucji państwa polskiego. Polskość Śląska w sferze kulturowej jest usuwana często w brutalny i bezpardonowy sposób. Myślę, że wielu ucieszyłoby, gdyby np. od jutra rozpoczęto usuwanie polskiego godła z instytucji państwowych. Zapewne znalazłyby się media, które przyklasnęłyby takim działaniom, wyśmiewając i obrzucając epitetem: „polskich nacjonalistów" tych wszystkich, którzy odważyliby się zaprotestować.

Politolodzy i historycy na Śląsku już dawno odkryli, gdzie leżą konfitury i że na pewno nie może ich zaoferować Polska... Kilka nazwisk zawodowo wspiera swoimi „obiektywnymi" opiniami jedynie słuszną „wielokulturową" wizję Śląska. Ich „obiektywizm" nie budzi zastrzeżeń władz uczelni ani mediów itp. Skądinąd, gdyby ośmielili się oni głosić inne tezy, zostaliby niechybnie wykreśleni przez media z listy dyżurnych „autorytetów". Przez media, które zawsze dostrzegą i napiętnują „polski szowinizm".

Niedawno Ruch Autonomii Śląska na swym oficjalnym profilu ogłosił, że „Rotę" Marii Konopnickiej śpiewają „przybłędy z kompleksami". Zamanifestowali w ten sposób swą rzekomą wyższość nad „przyjezdnymi". To nic nowego. Z wielu wypowiedzi przedstawicieli i sympatyków Ruchu Autonomii Śląska wynika, że mieszkańcy Śląska dzielą się na lepszych, czyli miejscowych, i gorszych, czyli przyjezdnych. Przy czym prawo do działalności publicznej oraz współdecydowania o losach Śląska mogą posiadać – z racji swej wyższości kulturowej – tylko Ślązacy. Reszta powinna się podporządkować woli gospodarzy. Dla mniej zorientowanych: „przybłędami" są wszyscy, którzy przyjechali na Śląsk po 1945 roku oraz ich potomkowie. Ci ludzie powinni pokornie poddać się woli gospodarzy jako potomkowie „małpy, która zepsuła zegarek", winni podziwiać „maszynę parową" i rozwój przemysłowy Śląska, który był możliwy tylko pod niemieckim panowaniem, a nie w „polskim bałaganie".

Jako ciekawostkę można podać, że krótko po wyborach samorządowych, w jednym z programów TVP Kultura, przedstawicielka RAŚ zapytana o wynik wyborczy organizacji, odpowiedziała rozbrajająco, iż „RAŚ jest niedoszacowany, gdyż w okręgach, gdzie startowali przedstawiciele organizacji, mieszka dużo „nie- Ślązaków"... Może należałoby zatem stworzyć specjalne okręgi wyborcze? A może pozbawić „nie-Ślązaków" prawa głosowania?

Polacy zatem przybyli na Śląsk w 1945 roku, aby zniszczyć jego wielokulturowość. Taki wniosek można wysnuć z publikacji i konferencji mających na celu przybliżenie wydarzenia ze stycznia 1945 roku. Oczywiście sowieckie represje po 1945 roku są faktem, jednak i w tym wypadku próbuje się za nie obarczyć Polskę i Polaków. Tak jak gdyby Polacy mogli decydować o swoich losach samodzielnie po II wojnie światowej. I znowu ta sama kwestia – nie protestuje IPN, nie wypowiadają się też historycy.

Profesor Ryszard Kaczmarek z Uniwersytetu Śląskiego trzy lata temu podczas otwartej debaty na temat scenariusza wystawy historycznej w Muzeum Śląskim zapytał z wyrzutem: „Czy politycy myślą, że polscy historycy zrobią coś antypolskiego"? Wypadałoby odwrócić pytanie: czy polscy historycy jeszcze kiedyś zrobią coś polskiego? Obawiam się, że nie. Nie na Śląsku.

Truizmem jest twierdzenie, że polskość Śląska jest zagrożona. Ona zdaje się być wymazywana w tempie wcale nie pełzającym. Pod pozorem odkrywania prawdy historycznej, niczym nożyczkami odcina się Śląsk od Polski.

Przykłady? Proszę bardzo. – W 2013 roku w miejscu, gdzie kiedyś stykały się granice trzech zaborów, między Mysłowicami a Sosnowcem, usunięto upamiętniający to napis. Zamiast tego dziś możemy przeczytać informację, że tu stykały się granice trzech państw. Skąd ta zamiana? Otóż okazuje się, że Śląsk nigdy nie był pod zaborami... Można to rozumieć w taki sposób: Ślązacy nie mogą rościć względem Prus żadnych pretensji, gdyż cały czas do tego państwa legalnie należeli... Jak wyjaśniał przedsięwzięcie Marek Plura, wówczas poseł na Sejm RP: „To ważna dla Ślązaków część tożsamości, dlatego należy o nią dbać. Naszej historii nie będziemy się wstydzić. Nie chcemy też jej homogenizować z historią Polski".

Tylko patrzeć jak na tablicach upamiętniających powstania śląskie zostanie zmieniony napis na „wojna domowa Ślązaków", w imię prawdy oczywiście, a nie „gomułkowsko-nacjonalistycznej" wizji historii, jak określają to przeciwnicy polskości Śląska.

Powrót na właściwą drogę

Skądinąd trudno o większą manifestację bierności wobec tak skandalicznego działania jak zmiana treści tablicy w Trójkącie Trzech Cesarzy i władz, i środowiska naukowego. Śląsk historycznie rzeczywiście możemy uznać za nieobjęty zaborami. Jednak miejsce to, jakkolwiek patrzeć, jest szczególne, również dla Polaków. Właśnie tam zbiegały się granice trzech wrogich państw. Wrogich jednak nie dla Ślązaków, jak się okazuje.

Parafrazując więc określenie użyte przez Rafała Ziemkiewicza, zwijanie polskości na Śląsku trwa i nie jest ani powolne, ani ciche. Odbywa się całkiem głośno, jego inicjatorom zależy wręcz na rozgłosie. Ba! Zdają się oczekiwać podziękowań za swój trud włożony w cywilizacyjny powrót Śląska z błędnej drogi „polskiego nacjonalizmu".

Na Śląsku trwa zamazywanie polskości przy biernej postawie prawie wszystkich instytucji państwa polskiego. W sferze kulturowej polskość Śląska jest usuwana często w brutalny i bezpardonowy sposób. Odnoszę nawet wrażenie, że wielu ucieszyłoby, gdyby od jutra rozpoczęto usuwanie polskiego godła z instytucji państwowych.

O sytuacji na Śląsku zrobiło się głośno trzy lata temu, kiedy wybuchła afera z proniemieckimi wytycznymi do przygotowywanej wystawy stałej w Muzeum Śląskim. To wtedy wielu zaczęło się zastanawiać nad kondycją polskości na Śląsku. W województwie śląskim, w którym mieszka obecnie ponad 5 mln osób, nie ma instytucji – ani naukowej, ani też kultury – która zdecydowanie broniłaby polskości Śląska. (Nota- bene określenie „polskość Śląska" budzi wściekłość krzewicieli „wielokulturowości" tego regionu).

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?