Pałys: Po pierwsze autonomia

Uczelnie potrzebują jedynie ram, które już same wypełnią treścią – twierdzi rektor Uniwersytetu Warszawskiego Marcin Pałys.

Aktualizacja: 18.06.2017 19:52 Publikacja: 18.06.2017 19:43

Uniwersytet Warszawski, Brama Główna

Uniwersytet Warszawski, Brama Główna

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska

 

Osiągnięcia uczelni są rezultatem nieskrępowanej kreatywności jej pracowników. Ta wolność sprawia, że możliwe są przełomowe odkrycia w nauce i kształcenie absolwentów o otwartych, krytycznych i twórczych umysłach, potrafiących łamać dotychczasowe reguły i sposoby myślenia. Podobnie jest z wielkimi dziełami literackimi: inspiracja twórcza nie powstaje w drodze opanowania reguł poprawnego pisania, lecz wymaga swobody. Dlatego zrozumienie istoty działania uniwersytetu polega na zrozumieniu, jak fundamentalną rolę odgrywa w nim autonomia.

Autonomia to nie brak kontroli społecznej nad działaniem uczelni, lecz samodzielność w organizowaniu badań i kształcenia, przy pełnej transparentności podejmowanych działań.

Sukces odniosą uczelnie o cechach, które będą najbardziej przydatne w nadchodzących latach, jednak tych przyszłych warunków nikt nie potrafi z pewnością przewidzieć. Dlatego szkolnictwu wyższemu potrzebna jest różnorodność i możliwość eksperymentowania, czyli właśnie autonomia, a nie uniformizacja w ramach sztywno zapisanych w ustawie struktur.

Dobra ustawa o szkolnictwie wyższym powinna określić ramy funkcjonowania systemu szkolnictwa na co najmniej dziesięć lat. W innym przypadku rozwój gospodarki i zmiany społeczne za trzy–cztery lata wymuszą kolejną nowelizację, a włożony dziś w przygotowanie nowej ustawy olbrzymi wysiłek zarówno ministerstwa, jak i środowiska akademickiego zostanie roztrwoniony.

Kwestia wewnętrznej struktury powinna być pozostawiona do wyłącznej decyzji szkół wyższych, które odpowiednie rozstrzygnięcia zapisywałyby w swoich statutach. Zapewniłoby to uczelniom elastyczność i umożliwiłoby też ich naturalne zróżnicowanie: uczelnie skupiające się na wyspecjalizowanym kształceniu zorganizują się inaczej niż te skoncentrowane na badaniach. A w tej drugiej grupie większą rolę będą mogły wtedy odgrywać interdyscyplinarne zespoły i centra badawcze skupiające się wokół dużych projektów, a nie organizowane wewnątrz dyscyplin naukowych. W statutach powinny być też zapisy dotyczące wspólnych przedsięwzięć uczelni z instytucjami zewnętrznymi (np. polskimi i zagranicznymi instytutami badawczymi czy instytutami PAN). Dzisiaj prowadzenie przez różne instytucje akademickie wspólnych badań czy np. studiów doktoranckich jest na tyle skomplikowane organizacyjnie, że często nie dochodzi do skutku, mimo niezaprzeczalnych argumentów merytorycznych.

Kierując uczelnią, trzeba rozumieć, że nowe pomysły i innowacje są dziełem pojedynczych badaczy i ich zespołów, zaś dziekanaty i rektorat to miejsca, w których są one łączone i organizowane. Ten sposób działania, zwany popularnie „bottom-up", odróżnia uczelnie od firm, które zazwyczaj działają w systemie „top-down", gdzie plany powstają w kierownictwie, a następnie zadania są powierzane do wykonania różnym działom i zespołom. Stąd rozwiązania korporacyjne łatwo przenosić na administrację uczelni, ale już nie na jej działalność podstawową.

Najwyższe władze uczelni to rektor oraz senat, w którym zasiadają wybrani przez społeczność akademicką przedstawiciele pracowników, doktorantów i studentów. Senat decyduje o podstawowych zasadach funkcjonowania uczelni, ale nie wkracza w zagadnienia stricte zarządcze. Natomiast rektor powinien być przede wszystkim autorem wizji rozwoju uczelni, wyposażonym w narzędzia do jej realizowania i wspieranym przez współpracowników, takich jak np. kanclerz i kwestor, o kwalifikacjach menedżerskich.

Do wypełniania przywódczej roli rektorowi potrzeba silnego mandatu środowiska, którego nie zastąpi mianowanie przez nawet najbardziej godny szacunku urząd zewnętrzny. W naszych realiach najsilniejszym i najlepiej chroniącym autonomię uczelni przed naciskami z zewnątrz jest mandat pochodzący z wyborów. Sposób wyboru rektora powinien być w przyszłej ustawie zachowany, ale połączony z wymogiem dużej przejrzystości działań oraz wyraźniej określonej odpowiedzialności rektora za decyzje i podejmowane ryzyko.

Wiele korzyści mogłoby przynieść uczelniom korzystanie z opinii osób spoza środowiska akademickiego. Nie może być to jednak związane z ograniczeniem autonomii. Te warunki spełnia dyskutowana ostatnio koncepcja konwentu lub rady złożonej w większości z osób spoza uczelni, ale wybieranych przez społeczność akademicką w uznaniu ich osobistych kompetencji. Działalność rady nie wiązałaby się z ograniczeniem uprawnień rektora i senatu. Jej zadaniem byłoby opiniowanie strategii szkoły wyższej oraz sprawozdań z jej działalności, a także poszukiwanie i wskazywanie społeczności kandydatów na rektora – również spoza uczelni.

Autor jest doktorem habilitowanym nauk chemicznych, od 2012 r. rektorem UW.

Osiągnięcia uczelni są rezultatem nieskrępowanej kreatywności jej pracowników. Ta wolność sprawia, że możliwe są przełomowe odkrycia w nauce i kształcenie absolwentów o otwartych, krytycznych i twórczych umysłach, potrafiących łamać dotychczasowe reguły i sposoby myślenia. Podobnie jest z wielkimi dziełami literackimi: inspiracja twórcza nie powstaje w drodze opanowania reguł poprawnego pisania, lecz wymaga swobody. Dlatego zrozumienie istoty działania uniwersytetu polega na zrozumieniu, jak fundamentalną rolę odgrywa w nim autonomia.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?