Krzyżak: PiS nie chce korytarzy

Wygląda na to, że o proponowanych przez Episkopat korytarzach humanitarnych dla uchodźców w rządzącej partii wcale się nie rozmawia, a posłowie nie mają na ten temat odrobiny elementarnej wiedzy.

Aktualizacja: 19.05.2017 15:33 Publikacja: 18.05.2017 20:26

Krzyżak: PiS nie chce korytarzy

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Komisja Europejska zagroziła we wtorek rozpoczęciem procedury o naruszenie prawa UE, jeśli Polska, Węgry i Austria do czerwca nie przystąpią do relokacji uchodźców. KE przypomniała, że te trzy kraje nie relokowały dotychczas ani jednej osoby. Stanowisko Komisji po raz kolejny wywołało w naszym kraju burzliwą dyskusję. Pani premier oświadczyła, że nie ma żadnej możliwości przyjęcia uchodźców. Wtóruje jej minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak. Twarde „nie" wypowiedział też ustami ministra Krzysztofa Szczerskiego prezydent Andrzej Duda.

Minister Błaszczak jak mantrę powtarza, że rządowi zależy na „bezpieczeństwie Polek i Polaków" i rząd PiS bezpieczeństwem nie będzie „kuglować". Zarówno szef resortu spraw wewnętrznych i administracji, jak i inni przedstawiciele partii rządzącej swoją niezgodę na przyjęcie uchodźców argumentują badaniami opinii publicznej, z których wynika, że trzy czwarte Polaków nie chce żadnych uchodźców. Rzeczywiście takie są wyniki badań. Ale ten lęk przed „obcymi" wynika w dużej mierze ze sztucznie napompowanej przez rząd PiS atmosfery strachu. Podsyca ją ciągłe opowiadanie o terrorystach islamskich, zdziczałych muzułmanach, którzy rabują i gwałcą, i którzy usiłują narzucić mieszkańcom Unii Europejskiej swoje zwyczaje oraz prawa. W przepychance dotyczącej uchodźców (bo trudno to nazwać debatą) brak jest merytorycznych argumentów, a w wielu tematach społeczeństwo wprowadzane jest po prostu w błąd. I to zarówno przez PiS, jak i Platformę Obywatelską.

Mity i kłamstwa

Jeden z oficjalnych przekazów PiS mówi, że zgoda PO z 2015 r. na relokację uchodźców nie pozwala na ich wybór. Oznacza to, że z całej rzeszy migrantów nie mamy prawa wybrać na przykład chrześcijan. Bzdura. We wrześniu 2015 r. podjęto dwie decyzje dotyczące relokacji uchodźców. Pierwszy dokument przyjęto 14 września, drugi 22 września. W obu zapisano, że państwa członkowskie „z należytym poszanowaniem zasady niedyskryminacji (...) mogą wskazać swoje preferencje dotyczące wnioskodawców". A zatem mitem jest twierdzenie, że nie wolno nam niczego sugerować.

Mitem jest także przekaz PO, że nigdy nie zgodziliśmy się na przyjęcie konkretnej liczby uchodźców. W dokumencie z 14 września faktycznie żadna cyfra nie pada, ale w kolejnym w dwóch załącznikach wyraźnie zapisano, że z Włoch powinniśmy przyjąć 1201 uchodźców, a z Grecji 3881.

Pytanie, dlaczego obie partie oszukują wyborców. Odpowiedź wydaje się prosta: skoro z sondaży wynika, że Polacy uchodźców nie chcą, to trzeba się do tego po prostu dopasować. Być może spowoduje to wzrost notowań. Takie myślenie można zaobserwować w ostatnim czasie szczególnie w Platformie, która wciąż nie może wypracować jednolitej narracji.

Ale miota się także PiS. Już od blisko roku na stole leży propozycja Konferencji Episkopatu Polski, by za pośrednictwem Caritas Polska i we współpracy z działającą również w naszym kraju międzynarodową Wspólnotą Sant'Egidio otworzyć korytarz humanitarny dla uchodźców syryjskich. Oczywiście nie wszystkich, lecz tych, którzy pilnie pomocy potrzebują. Korytarz taki od ponad roku działa we Włoszech, w marcu otwarto go we Francji, a przygotowania do jego uruchomienia trwają również w Niemczech i Hiszpanii.

Jak to działa? Zgodnie z zasadami przyjętymi przez Włochów, w pierwszej kolejności tą formą pomocy obejmowane są samotne matki z dziećmi, których mężowie zginęli na wojnie bądź nie są znane ich losy. W drugiej kolejności są to rodziny z niepełnosprawnymi dziećmi, osoby poważnie chore, niepełnosprawni i starsi, którzy nie mają dzieci ani wnuków i sami nie dadzą sobie rady. Osoby takie wyszukiwane są w obozach dla uchodźców w Libanie czy Jordanii. Oczywiście nie wszyscy są taką pomocą zainteresowani. Lista chętnych trafia do odpowiednich służb bezpieczeństwa, które sprawdzają takie osoby pod kątem ewentualnych powiązań z organizacjami terrorystycznymi. Dopiero po przejściu tej procedury możliwe jest wydanie im wizy i transport do Włoch. Po przyjeździe nad Tybr uchodźcy otrzymują ochronę humanitarną z pozwoleniem na pobyt od 12 do 15 miesięcy. W tym czasie organizacje pozarządowe odpowiadające za projekt gwarantują im mieszkanie, naukę języka, środki do życia i pomoc w znalezieniu pracy. Powoli integrują się ze społeczeństwem.

Propozycja Caritas Polska zakłada identyczną formę pomocy, oczywiście dopasowaną do realiów polskich. Rząd początkowo podjął rozmowy, ale błyskawicznie utknęły one w martwym punkcie. Jesienią ubiegłego roku abp Stanisław Gądecki publicznie przyznał, że z powodu niechęci rządu projekt na razie jest zawieszony, a Caritas skupia się na programie „Rodzina – rodzinie". Trwały jednak nieoficjalne rozmowy pojedynczych biskupów z przedstawicielami rządu.

Puste deklaracje rządu

Wiosną tego roku z obozu PiS zaczęły płynąć sygnały dające nadzieję na uruchomienie korytarzy humanitarnych. „Jeśli chodzi o korytarze humanitarne, pomoc nawet kilkuset chorym osobom, to ja nie mam nic przeciwko temu. To nie moja decyzja, tylko rządu, ale można ją podjąć. I trzeba pomagać" – oświadczył 14 marca na łamach „Rzeczpospolitej" Jarosław Kaczyński.

„Ta deklaracja Jarosława Kaczyńskiego jest przełomowa i daleko idąca. Jest jednocześnie odpowiedzią na oczekiwania Kościoła katolickiego i nasze własne poczucie, że w tej sprawie, oprócz zapewnienia bezpieczeństwa, trzeba również nieść pomoc" – mówił kilka dni później w rozmowie z „Gościem Niedzielnym" Konrad Szymański, wiceszef MSZ odpowiedzialny za sprawy europejskie.

Z kolei 11 maja na łamach „Rzeczpospolitej" premier Beata Szydło przyznała, że do rządu z inicjatywą w sprawie korytarzy wystąpił nuncjusz apostolski. „Analizujemy możliwości. Jeśli uda się wypracować stanowisko satysfakcjonujące organizacje, które chciałyby współpracować z polskim rządem w przygotowaniu korytarza, to nie mówimy »nie«" – oświadczyła Beata Szydło.

Problem w tym, że to jedynie puste deklaracje, za którymi nie idzie żadne realne działanie. Wypowiedzi prezesa PiS oraz przedstawicieli rządu trzeba traktować jedynie jako mydlenie oczu i pozorowanie działań. Od kilku miesięcy PiS prowadzi w tej sprawie przedziwną grę z Kościołem i nikt nie ma odwagi, by powiedzieć wprost, że żadnych korytarzy humanitarnych nie będzie. Zresztą wygląda na to, że o propozycji Episkopatu wcale w szeregach PiS się nie rozmawia, a posłowie nie mają w tym temacie odrobiny elementarnej wiedzy.

Bo jak traktować wypowiedź prof. Krystyny Pawłowicz, która w środę w rozmowie z „Super Expressem" zaskakująco szczerze wyznała, że dotąd nie słyszała o korytarzach, bo była „w tym czasie za granicą" i wyczytała „gdzieś w prasie, że jest taki pomysł"? Zaskakujące są inne wyznania posłanki – dodam na marginesie, że profesor prawa na dodatek dość blisko związanej z Radiem Maryja, telewizją Trwam czy „Naszym Dziennikiem". Otóż wedle prof. Pawłowicz próba uruchomienia korytarza humanitarnego dla osób uciekających przed wojną „nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem", bo przecież „w kościele dajemy na tacę i wspieramy w ten sposób chrześcijan na Bliskim Wschodzie".

Prof. Pawłowicz idzie jednak dalej: kard. Nycz oraz Caritas Polska, naciskając w sprawie korytarzy szkodzą rządowi, który jest pierwszym rządem broniącym „wartości chrześcijańskich". A skoro kardynał oraz Caritas szkodzą rządowi, a w domyśle także Kościołowi, to posłanka PiS ma – jak twierdzi – „prawo bronić katolicyzmu, polskiej kultury, tożsamości". Cytuję posłankę za „Super Expressem", bo jej wpisy na ten sam temat umieszczane na Facebooku czy w portalu wPolityce.pl zupełnie się do tego nie nadają.

Nikt tego oczywiście oficjalnie nie powie, ale wydaje się, że tego typu myślenie w kwestii korytarzy humanitarnych jest w PiS dominujące. A jeśli wiedza na temat ich funkcjonowania, a także poziom świadomości religijnej pozostałych posłów PiS są identyczne z prof. Pawłowicz, to rację ma biskup Tadeusz Pieronek, który mówi, że „źle się dzieje w naszej ojczyźnie".

Komisja Europejska zagroziła we wtorek rozpoczęciem procedury o naruszenie prawa UE, jeśli Polska, Węgry i Austria do czerwca nie przystąpią do relokacji uchodźców. KE przypomniała, że te trzy kraje nie relokowały dotychczas ani jednej osoby. Stanowisko Komisji po raz kolejny wywołało w naszym kraju burzliwą dyskusję. Pani premier oświadczyła, że nie ma żadnej możliwości przyjęcia uchodźców. Wtóruje jej minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak. Twarde „nie" wypowiedział też ustami ministra Krzysztofa Szczerskiego prezydent Andrzej Duda.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę