Kanclerz Schulz Odnowiciel

Tegoroczne wybory będą dla Merkel wyjątkowo trudne. Nie może wyborczej strategii budować na sukcesach przeszłości, bo przesłaniają je aktualne problemy – piszą eurodeputowany i publicysta.

Aktualizacja: 28.02.2017 17:08 Publikacja: 27.02.2017 20:12

Kanclerz Schulz Odnowiciel

Foto: AFP

Niemieccy socjaldemokraci zacierają ręce. Zaledwie wskazali Martina Schulza jako swojego kandydata na urząd kanclerza, a już ich książę tronu, jeszcze do niedawna przewodniczący Parlamentu Europejskiego, nie tylko zrównał się w sondażach z kanclerz Angelą Merkel, ale nawet zaczyna ją wyprzedzać. Jego partia, od wielu lat utykająca na obie nogi, zaczyna je prostować. Zachwyt nad Schulzem sprawia, że SPD wyrastają skrzydła, pławi się w oparach entuzjazmu i chwali tysiącami nowych członków. Głównie młodych. Sondaże wskazują, że socjaldemokraci mogą również liczyć na niemałą grupę dotychczas niegłosujących i – co wcale nie jest zaskakujące – także na wielu potencjalnych zwolenników skrajnie prawicowej Alternative für Deutschland (AfD). Pospolite ruszenie? Marcin Schulz Odnowiciel?

Grudniowy zamach terrorystyczny w Berlinie, a także liczne wcześniejsze zamachy sprawiły, że głównym tematem kampanii wyborczej w Niemczech będzie wewnętrzne bezpieczeństwo i ochrona obywateli. A więc problem, który w istotnej części jest skutkiem masowego, niekontrolowanego napływu migrantów. Ten temat nie jest mocną stroną socjaldemokratów. W ocenie wyborców to domena konserwatystów. Jednakże rezygnacja z kandydowania dotychczasowego przewodniczącego SPD – wicekanclerza Sigmara Gabriela, a także nominacja Schulza pozwoliły ich partii szybko zmienić akcenty wyborczej kampanii i – przynajmniej w tej chwili – narzucić jej nowy styl. O narodowym bezpieczeństwie SPD milczy, dostrzegła natomiast zwykłego człowieka z ulicy, jego potrzeby i społeczne nierówności. Głosi potrzebę naprawy wszystkiego, co zepsuła CDU, z którą notabene jest w koalicji rządowej. Teraz nowym hasłem partii jest walka o społeczną sprawiedliwość. Jest to przy tym „nowość", która w tradycji niemieckiej socjaldemokracji liczy sobie grubo ponad sto pięćdziesiąt lat. Martin Schulz wymyślił więc proch, obierając za hasło wyborcze: „Czas na więcej sprawiedliwości. Czas na Martina Schulza".

Schulz obieca więcej

Prawdziwy Europejczyk, który nie był uwikłany w berlińskie spory i kłótnie, chce odegrać rolę Mesjasza. Odwiedza zakłady pracy, szpitale, wyciąga rękę do potrzebujących i obiecuje większe wynagrodzenia, sprawiedliwszy podział dóbr, więcej socjalnej osłony. Zapowiada też korektę programu Agenda 2010 autorstwa kanclerza Gerharda Schrödera z roku 2003 (także socjaldemokraty), która zreformowała niemiecki rynek pracy i system socjalny. Jest ona zresztą jednym ze źródeł obecnego sukcesu Niemiec.

Mimo że sam Schulz jest produktem brukselskiego establishmentu, obarczanego winą za wiele niepowodzeń, umiejętnie się od niego dystansuje – tam gdzie trzeba, krytykuje, tam gdzie należy, broni. Zna Europę, więc dla wyborców jest gwarantem, że jako kanclerz będzie wiedział nie tylko, jak Europę ratować, ale i jak z Brukselą rozmawiać. A poza tym, jest w tych niełatwych czasach tzw. swoim chłopem, jednym z nas. A dla znudzonych polityczną stałością malkontentów – nową twarzą w przeciąganiu wyborczej liny. A to zawsze działa. Zwłaszcza że w przeciwieństwie do kanclerz Merkel może obiecywać na wiecach i spotkaniach co chce, jak chce i komu chce.

Jeszcze kilka miesięcy temu SPD niebezpiecznie zbliżała się do granicy 20 proc. poparcia. Jej notowania szybko spadały a trend był tak stały, że CDU przezornie rozglądała się już za nowym, przyszłym koalicjantem. Do współrządzenia szykowali się Zieloni. Teraz, gdy SPD przekroczyła poziom 30 proc. i nadal zyskuje głosy, komentatorzy wciąż kręcą głowami, ponieważ sama partia od czasu nominacji Schulza nie zmieniła się ani na jotę. Nadal dławią ją strukturalne problemy, programowa miałkość, utrata wiarygodności i jej polityczna bezalternatywność – znużenie SPD było i jest tłumaczone faktem, że właściwie niczym nie różni się od CDU, że zużyła się w koalicyjnym rządzie i jest partią władzy, a nie idei. I naraz SPD wietrzy szansę. To bezapelacyjnie efekt Schulza, który wprawdzie nie mówi nic nowego, ale potwierdza, że nadaje się do roli Odnowiciela.

Mimo że Schulz w prezydium SPD jest członkiem z najdłuższym stażem, utrzymuje, że z mizerią swojej partii nie ma nic wspólnego – że jest outsiderem. A jako taki ma prawo nazywać rzeczy po imieniu. Oskarża więc, iż większości Niemców wiedzie się źle, klasa średnia dźwiga nadmiar ciężarów, polityka Berlina jest niesprawiedliwa; że obsługuje uprzywilejowanych. Ta mantra, w którą wierzy coraz więcej wyborców, przypomina zabiegi Donalda Trumpa i wpisuje się w falę tzw. populizmu, który SPD tak chętnie wszędzie indziej krytykuje. Tyle że z grona krytykowanych Martin Schulz zgrabnie wyklucza własnych partyjnych kolegów współodpowiedzialnych za rzekomą biedę ostatnich lat. Jednocześnie gniew ludu skutecznie kieruje w stronę „tych, tam w Berlinie", czyli w stronę Merkel. Stąd duże zainteresowanie nowym Schulzem ze strony zwolenników AfD, której największym wrogiem jest „berliński układ".

Nagły wzrost poparcia dla SPD jest dla partii kanclerz Merkel poważnym problemem. Po pierwsze, jeszcze nie podjęła wyborczej rękawicy, którą tak zaskakująco szybko wyciągnął Schulz. Po drugie, nie bardzo wie, jak inteligentnie, a jednocześnie najbardziej agresywnie, jak to tylko możliwe – reagować na zarzuty Schulza i na dystansowanie się SPD od wieloletniego współrządzenia krajem. A po trzecie – i być może najważniejsze – w ocenie obserwatorów, po dwunastu latach na szczycie władzy Angeli Merkel brakuje nawet nie tyle świeżości, ile entuzjazmu.

CDU w kleszczach

Ponieważ finał kampanii zogniskuje się z pewnością na głównych postaciach, to aby wygrać, Frau Kanzlerin musi odnowić swój wizerunek i zresetować swoją witalność. Jej hasło sprzed czterech lat „Sie kennen mich" – „Ludzie mnie znają", a więc wiedzą, na co mogą liczyć, już nie wystarczy.

W historii Republiki Federalnej żaden kanclerz nie ustąpił dobrowolnie z urzędu. Zawsze odchodził wskutek wyborczej przegranej. I każdy, od Konrada Adenauera począwszy, uważał siebie za niezastąpionego i jedynego do opanowania aktualnego kryzysu. Nie inaczej jest z Merkel. Tymczasem o widocznym zachwianiu jej pozycji świadczy fakt, że nie była już w stanie przeforsować własnego kandydata na urząd prezydenta Niemiec. CDU musiała poprzeć kandydata SPD Franka Steinmeiera. Problem jest tym głębszy, że Merkel nie wykreowała wśród aktualnych polityków żadnego swego następcy, a w nowej generacji partyjnej nie widać nikogo, kto wyróżniałby się przywódczymi cechami. Merkel startuje więc do wyborów także z konieczności. To niekoniecznie pozycja, która wróży kolejny wyborczy sukces.

Tegoroczne wybory będą dla niej wyjątkowo trudne. Nic nie jest pewne. Merkel i CDU–CSU nie mogą wyborczej strategii budować na sukcesach przeszłości, bo przesłaniają je aktualne problemy. Angela Merkel nie wie i nie może wiedzieć, jaki ostateczny wpływ na nastroje społeczne będzie miała sprawa migrantów i konsekwencje zamachów, które spolaryzowały Niemców. Dotychczasowa filozofia utrwalenia status quo w trudnych czasach, hamująca tendencję do zmian, nie gwarantuje już sukcesu, jak pokazuje generalna zmiana nastrojów w Europie. Skądinąd taka filozofia status quo przegrała właśnie w Polsce w roku 2015. Także Niemcy nie są od tej zmiany nastrojów wolni. No i rzecz najważniejsza – Merkel i CDU zostaną wzięci w kleszcze: z jednej strony wizją powyborczego sojuszu SPD z Zielonymi i Lewicą, a z drugiej – szantażem ze strony Alternative für Deutschland.

Dotychczas Merkel wygrywała, ponieważ potrafiła zatrzeć różnice między CDU a konkurentami, sugerując wyborcom, że nie mają alternatywy, więc lepiej głosować na nią, bo potrafi wszystko i jest dla wszystkich dobra. Stąd między innymi wyraźne przesunięcie kursu CDU w ostatnich latach w kierunku lewej strony, czego skutkiem była deprecjacja socjaldemokracji, z roku na rok coraz bardziej zbędnej na politycznej scenie. Ale także pojawił się rosnący konflikt z tradycyjnie konserwatywną CSU.

Dziś, kiedy Martin Schulz na fali zmiany nastrojów oferuje SPD nowy wizerunek, ponownie odkrywa tym samym dla tysięcy wyborców jej atrakcyjność. Decydujący dla jego realnego sukcesu może się jednak okazać program wyborczy SPD, a ten może ostudzić zapał niejednego głosującego. Szeregi partii nie są bowiem jednolite i zaspokojenie wszystkich pojawiających się w nich żądań będzie dla Schulza nie lada wyzwaniem – a dla Merkel szansą na solidny kontratak.

Moskwa a sprawa niemiecka

Europa w tej kampanii nie będzie odgrywać jakiejś specjalnej roli. Możemy spodziewać się koniunkturalnego dystansowania się od Brukseli, wykorzystywania ewidentnej słabości europejskiego projektu dla zaspokojenia satysfakcji jego krytyków – także tych antyestablishmentowych. Wsparcie dla Europy będzie jedynie deklaratywne. Zabraknie konkretnych pomysłów, które mogłyby wywołać niekorzystną reakcję wyborców. Debata nad reformą Unii i polityczna odpowiedź na pytanie „co dalej po Brexicie?" przyjdzie po jesiennych wyborach.

Odbędą się one 24 września. Czekają nas miesiące napięć i niespodzianek. Doświadczenie uczy, że najważniejsze dla wyników są zawsze dwa ostatnie tygodnie kampanii. Do tego czasu nie uda się Schulzowi utrzymać wysokiego poparcia dla SPD. Zapewne więc już pod koniec lata usłyszymy o najbardziej realnym wariancie – kontynuacji dotychczasowej wielkiej koalicji CDU i SPD. Martin Schulz będzie widział się w niej na stanowisku kanclerza, a CDU jego ofertę może przyjąć, aby nadal pozostać – w trudnych czasach – u steru władzy (ale już bez Merkel w rządzie). Dla demokracji rządy wielkich koalicji nie są najlepszym rozwiązaniem, eliminują bowiem kulturę politycznej opozycji. Będzie to jednak wyjście o tyle korzystne, o ile powyborczy układ i nastroje skłonne byłyby zepchnąć Niemcy w otchłań chaosu czy – co bardziej prawdopodobne – niepewności.

„Wybory wygrywa się przy urnach, a nie w sondażach" – mawiał Helmut Kohl. A w Niemczech tradycyjnie decydują wyborcy centrum, środka. Akurat im w Niemczech wiedzie się dziś dobrze jak nigdy. Martin Schulz nie ma tu wiele do odnawiania, walczyć więc będzie o głosy tych, którzy do urn nie chodzą. Jeżeli wygra i zostanie kanclerzem – przejdzie do historii jako odnowiciel – nie tyle samej partii, ile jej atrybucji do rządzenia. SPD będzie mu wdzięczna za przywrócenie poczucia, że jeszcze się liczy. A to przecież jeden z ważniejszych argumentów w politycznej egzystencji. Jeśli zaś Schulz przegra, będzie miał alternatywę: poczekać cztery lata do następnej szansy lub wejść do wielkiej koalicji jako młodszy brat. Ale obojętnie, czy wygra Merkel czy Schulz – nie zmieni się postawa Berlina wobec Unii. Zmienić się może „tylko" praktyczny stosunek RFN do Rosji. SPD tradycyjnie może być bardziej otwarta na argumenty Moskwy.

Ryszard Czarnecki jest wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego, politykiem PiS

Marek Orzechowski jest publicystą, pisarzem, wieloletnim korespondentem TVP w Niemczech i Brukseli

Niemieccy socjaldemokraci zacierają ręce. Zaledwie wskazali Martina Schulza jako swojego kandydata na urząd kanclerza, a już ich książę tronu, jeszcze do niedawna przewodniczący Parlamentu Europejskiego, nie tylko zrównał się w sondażach z kanclerz Angelą Merkel, ale nawet zaczyna ją wyprzedzać. Jego partia, od wielu lat utykająca na obie nogi, zaczyna je prostować. Zachwyt nad Schulzem sprawia, że SPD wyrastają skrzydła, pławi się w oparach entuzjazmu i chwali tysiącami nowych członków. Głównie młodych. Sondaże wskazują, że socjaldemokraci mogą również liczyć na niemałą grupę dotychczas niegłosujących i – co wcale nie jest zaskakujące – także na wielu potencjalnych zwolenników skrajnie prawicowej Alternative für Deutschland (AfD). Pospolite ruszenie? Marcin Schulz Odnowiciel?

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę