Wielowieyski: Aborcja poza prawem

Rozpaczliwy konserwatyzm utrzymuje absurdalny system prawny, który i tak nie chroni życia nienarodzonych – twierdzi współtwórca Światowej Federacji Promocji Życia Rodzinnego.

Aktualizacja: 01.03.2017 07:06 Publikacja: 27.02.2017 20:27

Wielowieyski: Aborcja poza prawem

Foto: 123RF

Tomasz Terlikowski proponuje w „Plusie Minusie" poszerzenie pola dyskusji o aborcji. Słusznie. Debata, która ma miejsce u nas, to raczej rozmowy głuchych, a argumenty szybko zmieniają się w zwykłe oskarżenia. Brak też na ogół głębszego wymiaru psychologicznego, moralnego i społecznego.

Z Tomaszem Terlikowskim zgadzam się w jednym: płód, embrion nie stał się jeszcze człowiekiem, ale oczywiście jest objęty pojęciem ludzkiego życia. To jest nienarodzony człowiek i wymaga szacunku i ochrony. Takie przekonanie było od początku – od tradycji pierwszych gmin chrześcijańskich. Wartość ludzkiego życia powinna przeważać nad prawnymi argumentami, że np. poprzez ciało jest to własność matki czy po prostu jest to część jej tkanki genetycznej, a więc może nim dysponować.

Zupełnie inaczej ma się jednak sytuacja z prawem kobiet do urodzenia i do powstrzymania się od urodzenia dziecka. Przez długie tysiąclecia panował pogląd, że urodzenie dziecka jest biologicznym prawem natury, choć nieraz się przeciw temu buntowano. Dziś, czy się to komuś podoba czy nie, staliśmy się bardziej panami naszego losu. Przedtem żyliśmy często na pograniczu przetrwania, stąd poddawaliśmy się uwarunkowaniom biologicznym. Od ponad dwustu lat sytuacja zaczęła się raptownie zmieniać. Demograf Alfred Sauvy stwierdził nawet, że zmniejszanie się dzietności było największą zmianą w dziejach człowieka i w doli ludzkiej. Zmianą tak głęboką, że można w oparciu o nią formować przekonanie, iż kobiety (rodzice?) mają prawo decydować o tym, czy urodzić czy nie urodzić dziecka. I w naszej cywilizacji to przekonanie zwycięża, wypierając dotychczasowy szacunek dla praw biologicznych, w ramach których szanowano również wolę Boga. Poważnym wyłomem w dotychczasowym myśleniu były długotrwałe prace teologów katolickich. W połowie XIX wieku doszli oni do wniosku, że unikanie zapłodnienia w dni niepłodne przez małżonków jest moralnie akceptowane.

To właśnie ta egzystencjalna zmiana powoduje – również w naszym społeczeństwie – że sprawa decyzji o urodzeniu dziecka przestaje być problemem prawnym, a staje się przede wszystkim problemem egzystencjalno-moralnym każdej rodziny. Wielu katolików, a także niekatolików przywiązanych do tradycyjnego myślenia odrzuca możliwość, by urodzenie lub nieurodzenie dziecka było wyborem matki (rodziców). Przywiązanie do dawnego poczucia sacrum w tym zakresie bywa silne, jednakże ustępuje już wyraźnie wobec zupełnie nowych warunków ludzkiej kondycji, a także innej pozycji dziecka, którego urodzenie jest dziś w pewnym zakresie większym wyzwaniem niż dawniej.

Mimo to rozpaczliwy konserwatyzm utrzymuje absurdalny system prawny w Polsce, który ma chronić życie nienarodzonych przy wykorzystaniu prawa karnego. Ani u nas, ani nigdzie indziej nie chroni on jednak i nie jest w stanie chronić życia nienarodzonych, bo jest po prostu sprzeczny z ludzką kondycją. Święty Tomasz powiedziałby, że sprzeczny z prawem naturalnym, które trzeba umieć rozpoznawać w zmiennej ludzkiej kondycji. Nie jest prawdą, że polskie prawo chroni życie nienarodzonych dzieci. To mącenie ludziom w głowach. Jeżeli bowiem chroni, to tylko w bardzo niewielkim stopniu.

Nie ma odpowiednich badań i statystyk, jednak wykonane wśród kobiet sondaże wskazują, że co czwarta–piąta kobieta dokonała u nas aborcji. Na przestrzeni 25 lat daje to 2–3 miliony aborcji, czyli 80–150 tys. rocznie. Zatem niewiele mniej niż za czasów komunistycznych. 20–25 proc. tych kobiet dokonywało aborcji legalnie w sąsiednich krajach, co było bardziej kosztowne, a pozostałe korzystały z pomocy 500–1000 polskich ginekologów nielegalnie. Zgodnie z prawem wykonuje się w Polsce (z trzech ustawowych przyczyn) tylko kilkaset aborcji rocznie. Prokuratorzy, policjanci i donosiciele są wobec tego bezprawia na ogół bezsilni. Podobnie było w innych krajach przy podobnych sankcjach karnych, np. w Irlandii. Analizy porównawcze wskazują nawet, że wskaźniki aborcyjne mogą być u nas w rzeczywistości wyższe. Zaostrzenie represji skutkowałoby jedynie większą liczbą wyjazdów zagranicznych i głębszą konspiracją.

Sytuacja jest więc moralnie i prawnie, a także demograficznie – bardzo zła. Przeraża niemądra duma, że mamy bardzo dobre prawo, które świetnie chroni dzieci. Nie chroni. Jest to tzw. lex imperfecta – prawo, które nie może działać. Pogłębia tylko chaos w głowach i pogarsza kulturę prawną w Polsce. Na płaszczyźnie moralnej sytuacja jest może trochę lepsza: większość społeczeństwa jest raczej przeciw aborcji. Taki jest bowiem konserwatywny klimat, ale można przyjąć, że pewna liczba polskich rodzin, wypowiadając się szczerze przeciw aborcji, w sytuacjach przymusowych milczkiem się na nią godzi. Niestety, mamy bowiem dość głęboko zakorzenione od pokoleń przyzwyczajenia omijania prawa, zarówno przy podatkach czy w ruchu drogowym, jak i w tak poważnej sprawie moralnej.

Ponieważ przymus prawny nie jest skuteczny, trzeba będzie uznać prawo kobiet do decyzji w sprawie urodzenia dziecka (prędzej czy później do tego dojdzie) oraz z trudem, wytrwale i długo tworzyć skuteczny system uświadamiania i przekonywania kobiet do macierzyństwa, a także do szacunku dla dzieci nienarodzonych – dla ich dzieci. Podobnie jak w Niemczech szczególną rolę powinny pełnić obowiązkowe konsultacje ginekologiczne przed podjęciem decyzji o ewentualnej aborcji. Ginekolodzy powinni robić wszystko, co można, by bez straszenia przekonywać kobiety. Do tego powinno dojść odpowiednie wsparcie państwa w postaci specjalnej opieki – również dla dzieci pracujących matek, a także ewentualnej adopcji, bezpieczeństwa pracy itd. Projekt zasiłków pieniężnych w przypadku zagrożenia dziecka niepełnosprawnością jest nieśmiały i mało przekonywający, ale to krok we właściwym kierunku. Podkreślam, że takie obowiązkowe konsultacje ginekologiczne byłyby często jedyną okazją dotarcia do kobiet aborcjonistek, które zwykle żyją w środowiskach zupełnie izolowanych od ruchów pro-life. Działalność katolickich przychodni w podobnym systemie w Niemczech daje rezultaty w postaci odwiedzenia od tej decyzji 25–30 proc. zgłaszających się aborcjonistek.

Przyznanie kobietom prawa do nierodzenia, a więc niszczenia poczętych dzieci, a równocześnie staranie się o ochronę każdego nienarodzonego dziecka to jakby godzenie ognia z wodą, ale jako społeczność i naród nie mamy innego wyjścia. System prawny w Polsce jest w tym zakresie absurdalny. Edukacja rodzinna i pomoc rodzinie muszą ją skuteczniej wzmacniać od wewnątrz i z zewnątrz. Cała służba zdrowia musi w nowy sposób – w dialogu – podjąć zadanie wspierania dzietności i pomocy kobietom, które będą miały prawo wyboru. Radykalni liberałowie, którzy chcieliby je bronić przed nękaniem konsultacjami, muszą przyjąć, że służba zdrowia będzie szanowała wybór kobiet, ale też, na ile się da, będzie bronić dzieci.

Jednocześnie tradycjonalistom i ludziom Kościoła, którzy prawo wyboru kobiet mogą odbierać jako okrutne i obrzydliwe, życzę, aby pozbyli się złudzeń. Autorytarne i surowe prawo narzucone ludziom wbrew nim (także demokratycznie) nie będzie zmieniać ludzi na lepszych, lecz jedynie pogłębi ich frustrację. Nie powstrzyma zmian w mentalności. Skutki są i będą odwrotne od zamierzonych. My, katolicy, mamy zresztą doświadczenie z rozwodami. Odrzucamy je moralnie, ale akceptujemy prawnie. I tak jest również z aborcją w wielu krajach Europy, z których kilka, z podobnymi dylematami jak my, prowadzi jednak skuteczną politykę rodzinną i osiąga demograficzną równowagę.

Jest to szczególne wyzwanie dla katolickich ruchów rodzinnych, bardzo nam potrzebnych. Dzięki nim mamy przecież tych kilkanaście procent liczniejszych rodzin z dobrą kondycją moralną. Te środowiska żyją jednak w dużym stopniu w świecie tradycji raczej dalekim od współczesnego myślenia i odczuwania reszty ludzi. Łatwo nie zmienimy mentalności antykoncepcyjnej, która się rozpowszechniła przy zaostrzeniu prawa w latach 90., a dodatkowe zakazy prawne mogą jedynie dawać jakąś satysfakcję ludziom przekonanym, ale klimatu nie poprawią. Wręcz odwrotnie – wzmocnią społeczny opór. Zrozumiały jest sprzeciw PiS i lawirowanie wobec nacisków na zaostrzenie prawa, które nie działa. To byłaby tylko awantura bez szans na prawdziwą poprawę. Nie mam wątpliwości co do słuszności obrony dzieci nienarodzonych, ale doświadczenia w świecie i u nas wskazują, że nic nie osiągnie się zaostrzaniem prawa i miotaniem oskarżeń.

Autor jest publicystą i działaczem społecznym, współtwórcą Światowej Federacji Promocji Życia Rodzinnego

„Aborcja: poszerzenie pola sporu"

Od kilkudziesięciu lat debata wokół aborcji osnuta jest wokół jednej kwestii: czy zarodek, płód, embrion jest czy nie jest istotą ludzką.

- Trzeba odróżnić dwie kwestie: prawo do autonomii kobiety i związane z nim prawo do usunięcia z macicy „intruza"; oraz prawo do zabicia niezależnej od kobiety istoty ludzkiej, jaką pozostaje płód czy embrion.

- Gdy upowszechnią się sztuczne macice, kobieta będzie miała prawo do usunięcia dziecka ze swojej macicy, ale nie do jego uśmiercenia. Otwiera to nowe pole debaty.

Tomasz Terlikowski proponuje w „Plusie Minusie" poszerzenie pola dyskusji o aborcji. Słusznie. Debata, która ma miejsce u nas, to raczej rozmowy głuchych, a argumenty szybko zmieniają się w zwykłe oskarżenia. Brak też na ogół głębszego wymiaru psychologicznego, moralnego i społecznego.

Z Tomaszem Terlikowskim zgadzam się w jednym: płód, embrion nie stał się jeszcze człowiekiem, ale oczywiście jest objęty pojęciem ludzkiego życia. To jest nienarodzony człowiek i wymaga szacunku i ochrony. Takie przekonanie było od początku – od tradycji pierwszych gmin chrześcijańskich. Wartość ludzkiego życia powinna przeważać nad prawnymi argumentami, że np. poprzez ciało jest to własność matki czy po prostu jest to część jej tkanki genetycznej, a więc może nim dysponować.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?