System szkolnictwa wyższego oraz obszar badań naukowych wymaga głębokiej reformy i nie jest to opinia odosobniona w środowisku akademickim. W międzynarodowych rankingach Polska wypada różnie: jesteśmy na 19. miejscu pod względem prac naukowych publikowanych w czasopismach o zasięgu międzynarodowym. Nieco gorzej wyglądamy, jeśli weźmie się pod uwagę udział ośrodków polskich w międzynarodowych grantach badawczych, jak granty European Research Council lub Horyzont 2020. Na 7479 grantów ERC Polacy otrzymali 25 – tyle samo co znacznie mniejsze Czechy, a ponaddwukrotnie mniej niż Węgry. Niestety, najgorzej w rankingach wypadają polskie uczelnie. Pod tym względem zajmujemy dopiero 38. miejsce. Dwa najlepsze polskie uniwersytety – Warszawski i Jagielloński – są dopiero w piątej setce w rankingu szanghajskim. Oczywiście statystyki i rankingi nie oddają wszystkich aspektów złożonego systemu szkolnictwa wyższego i nauki, ale pokazują ogólny obraz.
Należy postawić pytanie o przyczyny tego stanu rzeczy. Zadają je sobie nie tylko studenci, badacze i grono profesorskie, ale też wszyscy Polacy, podatnicy, którzy chcieliby za swoje pieniądze otrzymać jak najlepsze szkoły wyższe, jak najlepsze środowisko dla swoich dzieci do nauki i prowadzenia badań. Problem jest jednak szerszy niż tylko średnia jakość studiów. Uniwersytety i instytuty naukowe powinny być źródłem pomysłów, rozwiązań i koncepcji, które prowadzą od pomysłu do wdrożenia, od uniwersytetu do spółki giełdowej. Słaba jakość prowadzonych badań skutkuje gospodarką zależną od zagranicznych ośrodków wysokich technologii, gospodarką podróbek. Nie mniej ważna jest także kulturotwórcza rola ośrodków akademickich. Słaba jakość badań w naukach społecznych i humanistyce może prowadzić do osłabienia i w dłuższej perspektywie do skarlenia polskiej kultury.
Zawiła ścieżka kariery
Odpowiedź na pytanie o słabą kondycję polskiej nauki można sprowadzić do kwestii finansowych – wydajemy na badania i rozwój 1 proc. PKB, co lokuje nas na 25. miejscu w Europie. Bez inwestycji w naukę nie osiągniemy świetnej jakości badań i nauczania. Jest to oczywiście odpowiedź prawdziwa, jednak niewyczerpująca. Poza prostym zwiększeniem nakładów na naukę należy jeszcze zastanowić się nad sposobem ich wydawania. Jak kierować strumień finansowania na dobre i potrzebne badania? Odpowiedź na tak postawione pytanie jest znana w świecie nauki od dawna – otwarte konkursy są jedynym sposobem zapewnienia dobrej jakości w nauce.
Istnieje jednak jeszcze jeden obszar, który wymaga głębokiego namysłu. Chodzi o regulacje definiujące ścieżkę kariery akademickiej, której poświęcony był ostatni Kongres Nauki Polskiej. Paradoksalnie zwiększenie finansowania nauki bez reformy obejmującej uelastycznienie struktury uniwersytetów, otwarcie i przyspieszenie kariery akademickiej doprowadzi do zabetonowania istniejącego niewydolnego systemu.
Średni wiek obrony doktoratu to 34 lata, a wiek uzyskania stopnia dr. habilitowanego to 46 lat. To stanowczo za późno. Naukowiec, osiągając samodzielność (habilitację), jest już po okresie swojej największej aktywności twórczej, często wypalony zawodowo. A przecież osiągając stanowisko samodzielnego pracownika nauki, powinien zaczynać budować swoje zespoły badawcze, zespoły, które dopiero rozpoczną planowanie badań i po kilku, kilkunastu latach przyniosą wyniki. Średnia wieku noblistów, gdy dokonywali odkryć w medycynie czy chemii, za które otrzymali tę prestiżową nagrodę, to 45–46 lat. W tym wieku nobliści stali już na czele zespołów odpowiedzialnych za epokowe odkrycia. Samodzielność więc musieli osiągnąć wiele lat wcześniej.