Donald Trump rozbija Unię Europejską

Lepiej przygotować się na to, że Stany Zjednoczone, inaczej niż dotąd, nie będą wspierać integracji europejskiej. Mamy już do czynienia z sygnałami, które to zapowiadają – pisze europeista.

Aktualizacja: 03.02.2017 20:11 Publikacja: 02.02.2017 20:38

Donald Trump rozbija Unię Europejską

Foto: AFP

Stany Zjednoczone Ameryki od samego początku opiekowały się projektem integracji europejskiej, uznając, że w warunkach zimnej wojny zachowanie spójności w Europie Zachodniej służy interesom amerykańskim. Warto przypomnieć, że podstawowe założenia Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali były konsultowane i aprobowane przez dyplomatów amerykańskich. Także po upadku muru berlińskiego zasadniczo wspierali oni jedność polityczną na Starym Kontynencie, będąc m.in. rzecznikiem poszerzenia Unii na Wschód.

Jeszcze za Obamy przeciw Brexitowi

Z biegiem czasu Europejczycy poszukiwali sposobów zwiększenia swojej autonomii wobec kuzyna z drugiej strony Atlantyku, a jednym z nich było wprowadzenie euro i budowanie europejskiej polityki obronnej. Bodaj największym okresem napięć w stosunkach transatlantyckich był sprzeciw Niemiec i Francji wobec amerykańskiej interwencji w Iraku w 2003 r., kiedy to ówczesny sekretarz obrony USA podzielił kontynent na „starą" i „nową" Europę. I tylko ta druga część pozostała jego zdaniem wierna sojuszowi transatlantyckiemu. To wówczas prezydent Francji Jacques Chirac wbił szpilkę Polakom, mówiąc, że „zmarnowali dobrą okazję, żeby siedzieć cicho".

Mimo to Amerykanie wielokrotnie w czasie ostatnich kryzysów wspierali jedność europejską. W trakcie kryzysu greckiego latem 2015 r. interwencja dyplomacji USA była jednym z najważniejszych czynników, który powstrzymał rozpad strefy euro.

Amerykanie wielokrotnie nakłaniali też najbogatsze państwa unii walutowej do zwiększenia pomocy finansowej dla krajów pogrążonych w kłopotach, w tym zachęcali do redukcji długu greckiego. Do ostatniej chwili administracja Baracka Obamy była też przeciwna Brexitowi i zniechęcała jak mogła polityków i społeczeństwo tego kraju do decyzji o opuszczeniu Unii.

Putin równy Merkel. Niemcy zszokowani

O potężnym wpływie Amerykanów na politykę europejską może świadczyć i to, że byli oni podstawową siłą, która skłoniła UE do podjęcia sankcji wobec Rosji w czasie kryzysu ukraińskiego, a także utrzymania tych sankcji pomimo sprzeciwu niektórych państw członkowskich. Dodać też można, że politycy francuscy i niemieccy zaangażowani w negocjacje z Rosją w ramach tzw. formatu normandzkiego wielokrotnie swoje decyzje konsultowali wcześniej ze stroną amerykańską.

Generalnie polityka wobec Unii powstrzymywała tendencje dezintegracyjne. Dlatego też początek prezydentury Donalda Trumpa, a zwłaszcza jego wypowiedzi stanowiły niemałe zaskoczenie dla polityków w UE. Nie tylko podważały sensowność sojuszu transatlantyckiego w sferze militarnej, ale również świadczyły wręcz o entuzjazmie prezydenta wobec procesów dezintegracyjnych, takich jak Brexit.

Trump uznał projekt europejski za wehikuł dla rosnącej potęgi Niemiec, a także postawił znak równości między Władimirem Putinem i Angelą Merkel, twierdząc, że ma do nich ten sam poziom zaufania. Dla kanclerz Niemiec i innych polityków tego kraju wypowiedzi te były szokiem. Sprawą kluczową jest, czy są one tylko odbiciem temperamentu amerykańskiego prezydenta, czy też zapowiadają zwrot polityki USA wobec integracji europejskiej i samych Niemiec.

Nie namówią, by ratować euro

Wypowiedzi Trumpa są w dużej mierze kontynuacją jego kwiecistego języka z kampanii, który zapewnił mu sukces wyborczy. Wynikają z jego antyestablishmentowego podejścia, niechętnego zwłaszcza wobec niektórych liberalnych norm szczególnie ważnych dla elit europejskich. To właśnie dlatego Trump skrytykował kanclerz Merkel za politykę otwartych drzwi, skądinąd słusznie zauważając, że ma ona katastrofalne skutki dla integracji europejskiej.

Bez wątpienia Trump kieruje się sympatiami i emocjami politycznymi, dlatego pierwszym politykiem zagranicznym, z którym spotkał się tuż po ogłoszeniu jego zwycięstwa wyborczego, był Nigel Farage – ojciec chrzestny Brexitu. Czy to jednak emocje sprawiły, że premier Wielkiej Brytanii była pierwszym zagranicznym przywódcą przyjętym przez Trumpa w Białym Domu?

Prezydent USA udzielił bardzo silnego wsparcia Wielkiej Brytanii w jej negocjacjach dotyczących opuszczenia UE, co diametralnie różni tego polityka od jego poprzednika. Barack Obama zapowiedział, że Wielka Brytania będzie ostatnia w kolejce do zawarcia porozumienia gospodarczego z USA po wyjściu z Unii. Tymczasem Trump zamierza zacieśnić sojusz z Wielką Brytanią, a jego zdaniem porozumienie gospodarcze między obu państwami może zostać podpisane nawet w ciągu trzech miesięcy.

Pierwsze wypowiedzi i spotkania nowego prezydenta mogą być echem emocji wyborczych, ale nawet wówczas mają bardzo silny wpływ na Europę. Jeden z urzędników europejskich porównał je do działań Putina, który wspiera tendencje dezintegracyjne na Starym Kontynencie. Tak były odbierane w Brukseli pytania Trumpa i jego otoczenia o to, które państwa mogą w następnej kolejności opuścić UE.

Niemniej nie są to tylko słowa, ale coraz bardziej polityczne realia. Dzisiaj trudno na przykład spodziewać się tego, aby urzędnicy amerykańscy namawiali decydentów niemieckich do ratowania strefy euro za wszelką cenę. Nowy ambasador USA w UE stwierdził niedawno, że na miejscu inwestorów obstawiałby zakłady, że strefa euro nie przetrwa. Nie można wprawdzie wykluczyć, że w pewnym momencie nowa administracja zmieni nastawienie do integracji europejskiej. Ale lepiej przygotować się na to, że sygnały, z którymi mamy do czynienia, zapowiadają zmianę polityki, która z czasem nabierze bardziej spójnego charakteru. Tym bardziej że już obecnie widać zarys takiej polityki.

Osłabić Berlin

Nowy prezydent jest zdecydowany promować interesy gospodarcze USA, w tym bardziej protekcjonistycznie chronić amerykańskie firmy na ich własnym rynku. Dlatego kilkakrotnie piętnował nadmierny eksport chiński do Stanów. Ale innym rywalem na rynku amerykańskim, szczególnie dla branży motoryzacyjnej, jest przemysł niemiecki. Jeszcze w czasach poprzedniej prezydentury Amerykanie mocno uderzyli w koncern Volkswagena, a w pośredni sposób w cały europejski przemysł samochodowy. Starali się też na różne sposoby zmniejszyć konkurencyjność europejskich instytucji finansowych (w tym Deutsche Banku) działających na rynku USA.

Te same grupy interesów będą wspierały zaostrzenie polityki wobec Niemiec. W obszarze gospodarczym Niemcy są potęgą eksportową, a ich interesy są tutaj w konflikcie z podejściem nowej administracji. Gra na osłabienie Berlina może być tylko wstępem do przyszłych negocjacji handlowych, ale może być też próbą utemperowania europejskich ambicji w zakresie zwiększenia autonomii geopolitycznej.

Dwustronne relacje lepsze?

Trump i jego administracja rozmijają się też z Europą Zachodnią w podstawowej kwestii dotyczącej sfery wartości. Chodzi o zupełnie inne postrzeganie zagrożenia ze strony imigrantów muzułmańskich, coś, co dla dużej części Amerykanów toczących kolejne wojny na Bliskim Wschodzie jest poważnym wyzwaniem. Natomiast dla elit Starego Kontynentu, nawet w sytuacji zagrożenia terrorystycznego i rozlicznych problemów politycznych, wierność europejskim wartościom jest sprawą kluczową.

To w imię tych norm część klasy politycznej w Europie będzie dystansować się wobec relacji transatlantyckich i próbować pogłębiać integrację w opozycji do retoryki Trumpa. Można oczekiwać, że taka postawa pogłębi animozje po obu stronach Atlantyku.

Ważnym elementem polityki amerykańskiej będzie zapewne przywiązywanie większej wagi do relacji dwustronnych z poszczególnymi państwami europejskimi, zamiast podejścia multilateralnego, w tym zwłaszcza wobec Unii jako całości. Dla Europejczyków oznacza to nie tylko osłabienie ich pozycji negocjacyjnej, ale jest przez nich odbierane jako zamach na samą integrację. Warto zwrócić uwagę, że Amerykanie będą tutaj naśladować podejście Rosjan, którzy już znacznie wcześniej przedkładali relacje z pojedynczymi państwami nad współpracę z Unią i jej instytucjami.

Wreszcie rysuje się dość istotna zmiana w amerykańskiej geopolityce w Europie. Wielka Brytania odzyskuje miano najbliższego sojusznika na Starym Kontynencie, a Niemcy zostają zdetronizowane. Istnieje prawdopodobieństwo ustabilizowania relacji USA z Rosją, zanim uczynią to Europejczycy, co może przynieść wymierne korzyści polityczne i ekonomiczne dla Amerykanów. Jednocześnie próby zacieśnienia sojuszu francusko-niemieckiego i pogłębienia współpracy politycznej w UE (lub tylko w samej strefie euro) będą osłabiane przez nowe podejście USA do integracji.

Polityka Trumpa może okazać się racjonalna jeszcze z jednego powodu. Otóż wahadło polityczne w Europie coraz bardziej przechyla się w stronę ugrupowań eurosceptycznych, którym bliżej do retoryki nowego prezydenta USA aniżeli do własnych rodaków popierających integrację. W przypadku wygrania wyborów ugrupowania te będą zapewne odrzucone przez elity proeuropejskie, a tym samym bardziej podatne na bilateralną współpracę z USA.

Autor jest profesorem w Instytucie Europeistyki UW; artykuł wyraża osobiste poglądy autora, a nie instytucji, z którymi jest związany

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Stany Zjednoczone Ameryki od samego początku opiekowały się projektem integracji europejskiej, uznając, że w warunkach zimnej wojny zachowanie spójności w Europie Zachodniej służy interesom amerykańskim. Warto przypomnieć, że podstawowe założenia Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali były konsultowane i aprobowane przez dyplomatów amerykańskich. Także po upadku muru berlińskiego zasadniczo wspierali oni jedność polityczną na Starym Kontynencie, będąc m.in. rzecznikiem poszerzenia Unii na Wschód.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem