Tegoroczne wybory prezydenckie i parlamentarne wyznaczyły we Francji głęboką polityczną cezurę. Odrzucając kontynuację w ramach dotychczasowego układu politycznego, Francuzi postawili na gruntowny przełom. Wystawili także rachunek politycznej elicie państwa, co położyło kres karierom znanych polityków, takich jak Nicolas Sarkozy, Alain Juppé czy François Fillon. Ten ostatni jako pierwszy konserwatywny kandydat na urząd prezydenta w Piątej Republice nie przeszedł do drugiej tury. Z kolei kandydat Partii Socjalistycznej Benoît Hamon odpadł z wyścigu w pierwszej turze z kompromitującym wynikiem 6 proc. Jednocześnie około połowy wyborców udzieliło poparcia kandydatom skrajnej prawicy albo lewicy, których łączyło odrzucenie integracji europejskiej i postulaty horrendalnych wydatków socjalnych. Wygrał polityk, który trzy lata temu był jeszcze we Francji w dużej mierze nieznany. Podczas gdy stare partie rozdarte są wewnętrznymi walkami frakcyjnymi, prezydencka partia La République en Marche! dysponuje w parlamencie bezwzględną większością. Jej deputowani to często polityczni nowicjusze ze społeczeństwa obywatelskiego. Francja przechodzi demokratyczną rewolucję.
Czekając na reformy
Przyczyny tego stanu są wielorakie, jednak dwa czynniki zasługują na podkreślenie. Z jednej strony we Francji od wielu lat pogłębia się rozłam w społeczeństwie. Ogólnie zła sytuacja gospodarcza, utrzymujące się wysokie bezrobocie młodych i nieudana integracja dużych grup społecznych na przedmieściach dużych ośrodków (banlieues) wywołała u wielu poczucie marginalizacji. Z drugiej strony rozpowszechniło się wrażenie, że elita skupiona jest przede wszystkim na zabezpieczeniu kariery i maksymalizacji własnych korzyści gospodarczych. Wielu Francuzów straciło zaufanie do znacznej części klasy politycznej.
W tej sytuacji szansę mieli tylko ci kandydaci, którzy pozycjonowali się jako fundamentalna opozycja do dotychczasowej francuskiej polityki. Poza politycznymi skrajnościami był to wyłącznie Emmanuel Macron, który ponadto jako jedyny połączył opozycyjne nastawienie do establishmentu ze zdecydowaną postawą proeuropejską, włącznie z jasnym opowiedzeniem się za euro. To przesłanie ostatecznie przyniosło mu zwycięstwo.
Nowy prezydent jest jednak pod ogromną presją. Już kilka tygodni po nominacjach pierwszego gabinetu czterech ministrów padło ofiarą jego nadrzędnego celu „moralizacji życia politycznego". W polityce wewnętrznej czekają na realizację kompleksowe reformy, o które rozbiły się już poprzednie rządy. Zapowiedziana reforma rynku pracy pokaże w pierwszej kolejności, czy poprzez połączenie inteligentnego moderowania i autorytarnej determinacji Macron będzie w stanie przezwyciężyć tradycyjne blokady i doprowadzić do trwałej poprawy konkurencyjności przedsiębiorstw. Chociaż w swoim programie wyborczym starał się o wyważenie środków popytowych i podażowych, to we Francji uchodzi za liberała, podczas gdy w Niemczech, i pewnie też w Polsce, zostałby uznany co najwyżej za socjalliberała. Równie ambitny, choć jeszcze nieskonkretyzowany, jest program europejski nowego prezydenta, obejmujący wzmocnienie wspólnej waluty i pogłębienie integracji w ramach strefy euro. Ogólnie rzecz biorąc, wzmocnienie Unii Europejskiej, także przez zróżnicowaną integrację, stanowi jego nadrzędny cel, przy czym wysoko na liście priorytetów znajduje się polityka bezpieczeństwa i obrony.
Nieufność i nadzieja Niemiec
W Niemczech wyborczą wygraną Emmanuela Macrona przyjęto z ulgą i nadzieją, ale też z nieufnością. Najpierw znaczny niepokój budził scenariusz niepewnej przyszłości Unii Europejskiej bez Wielkiej Brytanii i zwalczanej przez Francję pod ewentualnymi rządami Marine Le Pen. Skala odrzucenia podstawowych mechanizmów społecznej gospodarki rynkowej i otwartego systemu gospodarczego zarówno przez skrajną prawicę, jak i przez skrajną lewicę we Francji napotkała całkowity brak zrozumienia w niemal wszystkich niemieckich partiach (z wyjątkiem Partii Lewicy).